Rekord Guinnessa w tej konkurencji należy obecnie do Amerykanina, Cartera Johnsona, który w sierpniu 2013 roku w ciągu doby przepłynął dokładnie 249,84 km.
Pierwszą próbę poprawienia tego wyczynu Sebastian Szubski podjął w 2017 roku. - Skończyłem wyzwanie z wynikiem 250 km 700 m - mówi. - Rekord jednak nie został pobity, ponieważ do dystansu nie są wliczane nawroty. Ostatecznie więc zabrakło około 2 kilometrów. Teraz wiem, że realnie do pokonania mam dokładnie 252,5 km. Wtedy rekord zostanie pobity.
Sebastian jednak nie odpuścił i w 2018 roku ponownie próbował przegonić Amerykanina. Po 15 godzinach i około 150 km przerwał wyzwanie.
- Złożyło się na to kilka czynników - wspomina. - Po pierwsze było zdecydowanie za ciepło. Optymalną temperaturą do bicia rekordu jest ta poniżej 25 st. C. Wtedy na termometrach było ok. 27-28 stopni. Poza tym na wodzie było za dużo ludzi. To spowodowało, że nie mogłem płynąć z taką średnią prędkością, jaką sobie założyłem. Uznałem więc, że nie ma sensu kontynuować wyzwania.
W tym roku początkowo próba była planowana na sierpień. Sebastian wsiądzie jednak do kajaka już w czwartek (18 lipca). - Jest wprost książkowa pogoda do bicia rekordu - mówi. - Poza tym czuję się przygotowany, nie ma na co czekać.
Start jest zaplanowany na czwartek (18 lipca) na godz. 9 w Oćwiece (pow. żniński, gm. Gąsawa). - To miejsce zaproponował mój dawny trener z Astorii Bydgoszcz Marek Błaszak - podkreśla Sebastian. - Przy okazji dodam - z czego bardzo się cieszę - że w wyzwaniu będą mnie wspierać dzieciaki z Astorii, które są tam właśnie na obozie treningowym.
Oprócz tego Sebastian będzie miał swój własny support team. - Czyli przede wszystkim moją żonę, Karolinę, a także Tomka Hoppe, Kubę Graczykowskiego, Radka Rogalskiego, Adriana Karczewskiego i Tomka Hirta - wymienia.
Jak będzie przebiegało samo wyzwanie? - Muszę utrzymać średnie tempo około 5 minut 30 sekund na jeden kilometr, wtedy powinno się udać - zapowiada Sebastian. - W czasie całej trasy tylko przez 10 minut mój kajak może stać w miejscu. Planuję więc pięć przerw po dwie minuty każda. Mam nadzieję, że nie będzie konieczności wysiadania z kajaka - np. po to, by się przebrać.
Jak mówi Szubski, do bicia tego rekordu tak naprawdę przygotowuje się od wielu lat. Pod tym kątem pokonywał triathlony, między innymi najbardziej ekstremalny triathlon w Europie, czyli Swissman, który ukończył w 2015 roku. - Przede wszystkim chodziło o przełamywanie własnych barier i budowanie twardej psychiki - mówi.
Wyzwanie skończy się po 24 godzinach, jednak czy rekord Guinnessa zostanie zaliczony przekonamy się za około pół roku. - Tyle mniej więcej trwa weryfikacja wyniku - tłumaczy Sebastian.
Szubski to bydgoszczanin, olimpijczyk z Aten, trener i pionier treningu crossfitowego w Bydgoszczy. Jest synem znakomitego kajakarza, olimpijczyka i medalisty mistrzostw świata Zdzisława Szubskiego, którego rekordu Guinnessa w 24-godzinnym pływaniu kajakiem na rzece nikt nie był w stanie pobić przez piętnaście lat. Sebastian, podobnie jak ojciec, swoją kajakarską karierę zaczynał w bydgoskiej Astorii.
Nowa Astoria w Bydgoszczy pnie się do góry
