- Pożar zauważyłem jako pierwszy, za chwilę przybiegł sąsiad, który akurat pracował na polu - opowiada sołtys Zielonki Tomasz Olejniczak. Spłonęło całe poddasze, na teraz dom nie nadaje się do zamieszkania. Gmina przygotowała dla czteroosobowej rodziny miejsce w hotelu, ale jeden z sąsiadów pożyczył przyczepę i teraz tam wszyscy przebywają. Chodzi o to, by nocą nikt nie rozkradł tego, co zostało po pożarze – tłumaczy sołtys.
PRZECZYTAJ:Zielonczyn: Spalił się dom. Rodzina potrzebuje pomocy
Pierwsza pomoc nadeszła już w weekend, a pogorzelców wsparli uczestnicy II Biegu Dąbrowskiego, który odbywał się m.in. w Zielonce.
- Pomoc zadeklarował też właściciel tartaku z naszej wsi, który mierzył już więźbę dachową. Na teraz najważniejsze jest odbudowanie warsztatu właściciela domu. To budowlaniec, który zna się na rzeczy, ale w pożarze spłonął również cały jego sprzęt – tłumaczy Tomasz Olejniczak.
W poniedziałek do Zielonki przyjechać ma wójt gminy z komisją. Być może uda się z gminnych środków wygospodarować pieniądze, które pokryją koszty odbudowy poszycia dachowego.
Na razie nie wiadomo, dlaczego płomienie pojawiły się w domu jednorodzinnym. Pewien trop – lejąca się woda – prowadzi do elektrycznego bojlera, z którego wyleciała, a grzałka mogła być źródłem pożaru. Wątpliwości w tej kwestii wyjaśnią specjaliści.
Osoby, które chciałyby pomóc pogorzelcom mogą kontaktować się bezpośrednio z sołtysem – tel. kom. 608 473 032