We wtorek przez kilka godzin pikietowali budynek dyrekcji LOT, ich postulaty były niezmienne, powrót do zasad wynagradzania z roku 2010 , m.in. dodatków do pensji oraz poprawa warunków pracy. Związki oczekują działań od premiera Mateusza Morawieckiego. Jeśli takich nie będzie w połowie ogłoszą nową datę strajku. Związkowcy z zadowoleniem przyjęli decyzję o odwołaniu przewodniczącego rady nadzorczej przewoźnika i powtarzają, że protest może wrócić.
Pasażerowie mogli jednak odetchnąć, we wtorek w pogotowiu było więcej załóg gotowych do podjęcia pracy, niż wynikało to z potrzeb. Poranny szczyt odlotów, który koncentrował się na Europie zachodniej i wschodniej przebiegł bez problemów. Zakładano, że podobnie będzie podczas popołudniowego szczytu, rejsy długodystansowe do USA czy Azji.
Atmosfera wokół planowanego protestu była napięta od wielu dni. Przełom nastąpił w piątek, gdy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał referendum w sprawie strajku za nielegalne i zakazał protestu.
W poniedziałek z poparcia dla strajku wycofały się związki Ikar, NSZZ "Solidarność" i Związek Zawodowy Pracowników LOT, kilka godzin później zapadła decyzja o odłożeniu strajku.
- W wypadku braku działań premiera do połowy maja poinformujemy o naszej decyzji w sprawie nowego terminu strajku pracowników PLL LOT, za który wyłączną odpowiedzialność będzie ponosił prezes LOT Rafał Milczarski - powiedział szef związku zawodowego pilotów komunikacyjnych w PLL LOT Adam Rzeszot.
17 maja sąd II instancji ma się zająć sporem między władzami LOT a związkami.
Ciekawe informacje i porady na długą majówkę - po prostu kliknij w tytuł lub ilustrację artykułu: