Jako amator wygrałem ponad 200 wyścigów. Byłem wicemistrzem olimpijskim, zwycięzcą Tour de Pologne, wielokrotnym zdobywcą tytułu mistrza Polski. Byłem typem zwycięzcy... Przechodząc do zawodowego peletonu, i mając w grupie Francesco Mosera, a później Giuseppe Saronniego, musiałem znaleźć swoje miejsce; inne niż pozycja lidera. Świetnie jeździłem na czas, najdalej w takich próbach zajmowałem 5. miejsce. To była nisza dla mnie, a gdy później dołączył do mnie Leszek Piasecki to stworzyliśmy taką parę, która – o czym wspominałem przed tygodniem – była postrachem całego peletonu.
Obaj świetnie jeździliśmy na czas, więc większość etapów jazdy drużynowej padała naszym łupem. I to zdecydowana większość. Każda ucieczka była przez nas kasowana, a i w rozprowadzaniu na finiszu także mało było nam równych. Potrafiliśmy tak rozciągnąć stawkę, że ten, kto miał wygrać, to wjeżdżał na metę praktycznie bez kręcenia. Właśnie dlatego - chociaż nie mieliśmy takiej pozycji, żeby ktoś na nas jechał - byliśmy naprawdę szanowani. Jako świetni fachowcy w swojej specjalizacji.
Inna sprawa, że przez 9 lat kariery zawodowej wygrałem 35 wyścigów w zawodowym peletonie. To też nie jest mało. I miałem nawet swój wielki tydzień. Zaczęło się wszystko w Vuelta a Cataluna, startowaliśmy w Barcelonie. Rano była jazda drużynowa. Wygraliśmy! A po południu zaplanowano etap ze startu wspólnego. Odjechała sześcioosobowa ucieczka. Załapałem się w tę ucieczkę, no i z kilometra pociągnąłem na najmocniejszym przełożeniu. Urwałem wszystkich, wygrałem w ciągu jednego dnia drugi etap. A kiedy wróciliśmy do Włoch, od razu zdobyliśmy tytuł mistrza Włoch w jeździe drużynowej. A to nie był koniec, ponieważ z Piaskiem triumfowaliśmy jeszcze w wyścigu uważanym za nieoficjalne mistrzostwa świata w jeździe parami. W Trofeo Baracchi pojechaliśmy z przeciętną ponad 54 km/h, deklasując rywali! W nagrodę dostaliśmy zaproszenia do Wenecji, a tam wjazd miało jedynie 30. najszybszych w danym roku kolarzy świata.
O tym, co wydarzyło się w Wenecji – powspominam za tydzień. A teraz zapraszam na Tour de Pologne, który wystartuje w Poznaniu już w tym tygodniu. Będą etapy płaskie - dla sprinterów. I takie z dużymi wzniesieniami – dla górali. Będzie też jazda indywidualna na czas. Wykazać będą się zatem mogli kolarze o różnych specjalizacjach (dlatego przypomniałem o swojej wśród zawodowców); nie tylko górale, jak chociażby w Tour de France. A nawet wygrać! Bo Wyścig Dookoła Polski jest otwarty, a dzięki temu – piękny!
