W przytulnym mieszkaniu przy ulicy Poznańskiej panuje twórczy duch. Na ścianach wiszą portrety przodków. Na stoliku piętrzy się stos wspomnień spisanych przez pana Antoniego.
<!** Image 2 align=right alt="Image 141944" sub="Pan Antoni otacza żonę Janinę czułą opieką. W wolnych chwilach oddaje się swojej pasji, czyli spisywaniu historii Fot. Maria Warda">Zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że analizując miniony czas najchętniej sięgamy do wspomnień z dzieciństwa...
Tak jest i w moim przypadku. Urodziłem się 6 stycznia 1924 roku w Poznaniu. Mój ojciec był przedstawicielem Polsko-Szwajcarskiej Fabryki Czekolady „Suchard” która miała zakład w Krakowie, obecnie jest to znana „Milka”. Pracował w Poznaniu. Miał biuro w domu, w którym mieszkaliśmy. Do wybuchu wojny żyliśmy dostatnio.
„Słodkie” życie przerwała z pewnością II wojna światowa...
W grudniu 1939 roku zostałem wraz z rodzicami osadzony przez Niemców w obozie przejściowym dla wysiedlonych Polaków. Okupację przeżyłem w Generalnej Guberni w Jędrzejowie. Pracowałem jako robotnik rolny oraz handlowiec.
Czy kupiectwo w Pana rodzinie to tradycja?
Na to wygląda. Jednak inaczej kształciło się do tego zawodu za czasów mojego ojca, inaczej za moich młodych lat i inaczej teraz, kiedy mój syn zajął się tą profesją. Ojciec zanim został przedstawicielem szwajcarskiej fabryki czekolady musiał rok przepracować w tej fabryce, zaczynając od najprostszych czynności. Musiał wiedzieć jak powstaje towar, który będzie oferował. Kształcił się w Szwajcarii, Wiedniu, Janowie. Czas mojej pracy przypadł na okres komunizmu, kiedy niszczono handel prywatny, a mój syn, który ma piękny sklep delikatesowy, będzie musiał stawić czoła marketom.
<!** reklama>Jakim zrządzeniem losu poznaniak znalazł się w Łabiszynie?
To historia sięgająca czasów przedwojennych. Mój stryj miał majątek w Smerzynie. Jeździliśmy tam. Ożeniłem się z kuzynką. Po maturze, którą zdawałem po wojnie, dostałem nakaz pracy do Strzelna. Pracowałem w spółdzielczości. Później przeprowadziliśmy się do Łabiszyna, gdzie mieścił się dom należący do rodziny żony. Jej ojciec był także właścicielem cegielni w Załachowie. W Łabiszynie dostałem posadę głównego księgowego w GS-ach. Niestety, po jakimś czasie okazało się, że nie znajduję wspólnego języka z nowym prezesem. Za zgodą sekretarza PZPR z Szubina dał mi wypowiedzenie z pracy. Los mi jednak sprzyjał, bo za sprawą życzliwych ludzi, którzy wiedzieli, że można na mnie polegać dostałem pracę w Wojewódzkim Związku Gminnych Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Bydgoszczy. Byłem wicedyrektorem.
Dzieje Pana rodziny są z pewnością bardzo intresujące?
Spisałem nasze losy. Zacząłem pisać w 1987, a skończyłem w 1993 roku. Spisywanie historii to moja pasja. Jestem autorem publikacji „Łabiszyn i okolice w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-1919”, pomogłem wydać wspomnienia mojego kuzyna Olecha Szczerskiego „Moja wojna od Warty do Padu 1939-1955”. Kuzyn był lekarzem, brał udział w bitwie pod Monte Casino.
Teczka personalna
Przez wiele lat był wicedyrektorem Wojewódzkiego Związku Gminnych Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Bydgoszczy. Jest autorem publikacji „Łabiszyn i okolice w czasie Powstania Wielkopolskiego 1918-1919”. Spisał także niezwykłe dzieje własnej rodziny. Aktywnie udzielał się w Polskim Związku Filatelistów. Był współtwórcą kół terenowych w Strzelnie, Łabiszynie i Bydgoszczy.
Antoni Żurkowski,
mieszkaniec Łabiszyna