https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie jak gotowy scenariusz filmowy

Piotr Dudek Tadeusz Nadolski
Dariusz Litwin trzeci sezon pracuje jako drugi trener Polpaku Świecie. W przeszłości był koszykarzem m. in. bydgoskiej Astorii. Dziesięć lat spędził na emigracji.

Dariusz Litwin trzeci sezon pracuje jako drugi trener Polpaku Świecie. W przeszłości był koszykarzem m. in. bydgoskiej Astorii. Dziesięć lat spędził na emigracji.

<!** Image 2 align=right alt="Image 69011" sub="Dariusz Litwin (z lewej) w Polpaku Świecie najpierw współpracował z trenerem Aleksandrem Krutikowem, później z Kostasem Flevarakisem, a w tym sezonie Dominet Bank Ekstraligi z Mihailo Uvalinem. /Fot. Jacek Smarz">W pakiecie z Puścionem

I kwarta. Do koszykówki trafił - jak to często bywa - trochę przez przypadek. W szkole podstawowej próbował grać na gitarze. W szóstej klasie w trakcie jednej z lekcji trener Henryk Predel (w młodości grał w bydgoskim Zawiszy w piłkę ręczną) zachęcał uczniów do uprawiania sportu. Dariusz Litwin na ten apel wówczas nie odpowiedział. Dopiero po kilku miesiącach za namową kolegów, którzy mówili, że „jest fajnie” zapisał się do klubu MTS.

- Pan Henryk o baskecie nie miał wielkiego pojęcia - wspomina Litwin. Prawego dwutaktu to jeszcze potrafił nas nauczyć, lewego musiałem nauczyć się sam.

Dopiero w siódmej klasie pod okiem Andrzeja Demidowicza rozpoczęły się bardziej „profesjonalne” treningi koszykarskie i - przede wszystkim - ogólnorozwojowe. W Kwidzynie grał do 1981 roku. Wówczas jego klubowy kolega, Wojciech Puścion, otrzymał od Macieja Mackiewicza propozycję przeniesienia się do bydgoskiej Astorii. Dariusz Litwin dziś nie ukrywa, że „podłączył się” pod ten transfer. I w ten sposób na siedem lat wylądował nad Brdą.

<!** reklama>Obaj młodzi koszykarze zostali zakwaterowani w internacie na Zawiszy i podjęli naukę w VII Liceum Ogólnokształcącym, które wówczas miało charakter wybitnie sportowy.

<!** Image 3 align=right alt="Image 69011" sub="Fot. Jacek Smarz">- W pierwszych latach w Astorii występowałem przede wszystkim w zespole juniorów. Do składu II-ligowych seniorów długo nie mogłem się „załapać” - mówi.

Dopiero w sezonie 1984/1985 po rezygnacji z gry Waldemara Koteckiego zaczął od czasu do czasu prowadzić grę bydgoskiej ekipy. W roku 1985 Bydgoszcz opuścili dwaj czołowi gracze - center Wojciech Puścion oraz skrzydłowy Mariusz Sobacki. Od tego czasu zadomowił się już na stałe w pierwszym zespole - na pozycji rozgrywającego - wspólnie ze Zbigniewem Jasnowskim i Grzegorzem Skibą. I tak było aż do sezonu 1987/1988.

One way ticket

II kwarta. Dalsze życiowe losy Dariusza Litwina mogłyby posłużyć jako materiał na niezły scenariusz do filmu o dolach i niedolach polskiej emigracji z lat osiemdziesiątych. Krótko mówiąc. Dokładnie 26 czerwca 1988 roku z 500 dolarami w kieszeni były już koszykarz wsiadł na pokład samolotu i... znalazł się w Atenach.

<!** Image 4 align=right alt="Image 69016" sub="Fot. Marek Wojciekeiwicz">Dlaczego mając 24 lata zdecydował się na opuszczenie kraju, być może już na zawsze? Przecież wtedy jeszcze nie wiedział, że system tak szybko upadnie.

- Po pierwsze - mówi - denerwowało mnie, że chciałem poznać świat, a z Polski legalnie było bardzo trudno wyjechać. Po drugie - zawsze byłem trochę niepokorny i nie chciałem być zmuszany na przykład do uczestnictwa w pochodach 1-majowych, czy służby wojskowej. I wreszcie po trzecie - każdy w tamtych latach marzył o Ameryce. Ja również.

Skąd więc wzięła się Grecja?

- Dziś mogę się przyznać, o czym niewielu wie, że rok wcześniej próbowałem przedostać się na Zachód przez Włochy. Jednak już na lotnisku w Rzymie zawróciły mnie lokalne władze imigracyjne przerażone falą rodaków z „biletem w jedną stronę” (znane angielskie: one way ticket - red.). A Grecja? Przede wszystkim dlatego, że łatwiej było o wizę, którą i tak - podobnie jak paszport - musiałem „załatwić”.

Pierwsze, co zrobił, to nauczył się zdania „Czy macie pracę”? W sumie podczas czterech lat pobytu w słonecznej Helladzie imał się ponad dwudziestu różnych zajęć. Od kamerzysty w firmie produkującej materiały dla telewizji po składanie mebli tapicerskich. Oczywiście cały czas „na czarno” ze świadomością, że w przypadku wpadki zostanie odesłany do Polski.

Czy myślał wtedy o koszykówce? Tak, i to często. Tego mu najbardziej na emigracji brakowało. Utrzymywał przede wszystkim stały kontakt z kolegami z Astorii. Bardzo przeżył ich pierwszy w historii klubu awans w 1989 roku do ekstraklasy.

Wreszcie w 1992 roku udało mu się otrzymać wizę kanadyjską. Tę datę też doskonale pamięta - 1 kwietnia znalazł się w jumbo jetcie lecącym za ocean. Tu także wielokrotnie zmieniał zatrudnienie - zarówno w kraju Klonowego Liścia, jak i w USA. Najbardziej zadowolony - w tym z warunków finansowych - był z pracy kelnera w żydowskiej restauracji na przedmieściach Filadelfii. W 1994 roku wybrał się do ojczyzny na urlop. W tym czasie powoli zaczęła dojrzewać decyzja o powrocie na dłużej (na stałe?). Nieprzypadkowo w Warszawie wylądował... 26 czerwca 1998 roku. Dokładnie co do dnia po dziesięciu latach emigracji.

Powrót do Polski

III kwarta. Dariusz Litwin chciał wrócić do Bydgoszczy, ale za namową mamy osiadł w rodzinnym Kwidzynie.

- Na emigracji bardzo brakowało mi koszykówki, więc z chęcią przyjąłem propozycję działaczy MTS i przez rok grałem w III lidze. Po sezonie zdecydowałem się na pracę z młodzieżą. Jednym z moich podopiecznych był Krzysztof Mielnik, którego w tym sezonie wypożyczyliśmy z Basketu Kwidzyn. W latach 2000-2002 byłem także asystentem Jana Jargiełły w zespole seniorów - z moim kolegą z czasów gry w bydgoskiej Astorii Grzegorzem Skibą.

Oprócz zajęć z młodymi adeptami basketu Dariusz Litwin uczył także języka angielskiego w miejscowej SP nr 6.

- Wytrzymałem tam tylko 4 lata - śmieje się.

Telefon od Krutikowa

IV kwarta. Przełom w pracy trenerskiej nastąpił w czerwcu 2005 roku, kiedy to po awansie Polpaku Świecie do ekstraklasy białoruski trener Aleksander Krutikow zadzwonił z propozycją pracy. Po rozmowie z prezesem Stefanem Medeńskim Litwin pozostał asystentem głównego szkoleniowca.

- Miałem okazję pracować z wieloma świetnymi szkoleniowcami - Krutikowem, Grekiem Kostasem Flevarakisem czy teraz z Serbem Mihailo Uvalinem - mówi Dariusz Litwin. - Każdy z nich ma inny pomysł na zbudowanie zespołu.

Zresztą Flevarakis był bardzo zdziwiony, jak przed jego pierwszym treningiem w zespole Polpaku w poprzednim sezonie, Litwin zwrócił się do niego w języku greckim.

Drugi trener Polpaku twierdzi, że w tym sezonie dobór zawodników wyglądał lepiej.

- W poprzednich rozgrywkach za dużo w naszym zespole było graczy od razu po studiach w USA. Wielu z nich miało problemy, żeby przestawić się na europejski styl - mówi Litwin. - Teraz te proporcje wyglądają inaczej. Tylko Amerykanin Dion Harris nie miał wcześniej okazji występować na Starym Kontynencie.

Na co w takim razie stać Polpak tym sezonie?

- Mamy siódmy budżet w Dominet Bank Ekstralidze - wyjaśnia Litwin. - Jednak trzeba sobie stawiać ambitne cele. Chcielibyśmy się znaleźć w półfinałach, czyli powtórzyć sukces z naszego debiutanckiego sezonu w DBE. Nie będzie jednak łatwo, bo polska liga z roku na rok jest coraz silniejsza.

Wybrane dla Ciebie

Marzenia o awansie trzeba odłożyć. Enea Abramczyk Astoria przegrała piąty mecz

Marzenia o awansie trzeba odłożyć. Enea Abramczyk Astoria przegrała piąty mecz

Rafał Trzaskowski kontra Karol Nawrocki: Pojedynek na gesty, miny i słowa

Rafał Trzaskowski kontra Karol Nawrocki: Pojedynek na gesty, miny i słowa

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski