MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żużel walczy z fiskusem

Krzysztof Wypijewski
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, urzędy skarbowe konsekwentnie kontrolują polskich żużlowców i podważają ich zeznania podatkowe.

Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, urzędy skarbowe konsekwentnie kontrolują polskich żużlowców i podważają ich zeznania podatkowe.

<!** Image 3 align=none alt="Image 200576" sub="Ryan Sullivan (z prawej) ożenił się z torunianką i przez wiele lat płacił podatki w Polsce. Kiedy fiskus dobrał mu się do skóry, Australijczyk przeprowadził się do Anglii i tam zarejestrował działalność gospodarczą. Fot.: Michał Szmyd">

Ogromna większość polskich żużlowców prowadzi działalność gospodarczą, a klubom, dla których jeżdżą, wystawia faktury na kwoty wynikające z kontraktów. Zawodnicy sami opłacają mechaników, kupują sprzęt, a także zawierają umowy sponsorskie. I wszyscy płacą do urzędów skarbowych 19-procentowy podatek linowy.<!** reklama>

Tymczasem Ministerstwo Finansów uważa, że żużlowcy, tak samo jak wszyscy inni sportowcy, powinni płacić podatek PIT w wysokości 18 lub 32 proc. w zależności od dochodów, ponieważ świadczą usługi wykonywane osobiście. Wyższą stopę procentową płacą osoby, które zarabiają powyżej 85 528 zł rocznie.

Jak wyliczył „Dziennik Gazeta Prawna”, zawodnik zarabiający 2 mln zł może - jeśli Ministerstwo Finansów utrzyma swoją wykładnię przepisów - zapłacić podatek wyższy nawet o 250 tys. zł.

Ministerstwo zupełnie nie bierze pod uwagę, że żużel to sport o innym charakterze niż piłka nożna i zawodnicy działają w innych warunkach finansowych - piłkarz sprzęt czy transport ma zapewniony z klubu, a wynagrodzenie (albo przynajmniej jego większość) dostaje niezależnie od wyników.

- Zawodnik żużlowy natomiast sam decyduje, w jakich zawodach bierze udział, i ponosi ryzyko, jeżeli do spotkania nie dojdzie. Umowy, które żużlowcy zawierają z klubami, przewidują wynagrodzenie zależne od wyniku w zawodach. Jeżeli mecz jest odwołany albo zawodnik nie może wziąć w nim udziału, ponieważ jest chory lub zepsuł mu się motocykl, nie otrzyma zapłaty, mimo że poniósł koszty transportu, wynagrodzenia mechaników i przygotowania sprzętu - wyjaśnia w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Ryszard Kowalski, wiceprezes Speedway Ekstraligi.

Z umów, jakie zawiera zawodnik z klubami, wynika, że reprezentować je może jedynie konkretna osoba, gdyż to właśnie jej indywidualne cechy i umiejętności kwalifikują ją do wykonywania tych czynności. Gdyby natomiast przyjąć, że umowa zawarta jest z podmiotem świadczącym usługi gospodarcze, to - zdaniem sądu - nie powinno mieć znaczenia, kto wykonuje czynności z nią związane. W ramach działalności gospodarczej przedsiębiorca nie musi bowiem wykonywać świadczeń osobiście. Może powierzyć to zadanie zatrudnionym pracownikom lub zlecić je podwykonawcom. Oznacza to, że chory żużlowiec mógłby zatrudnić innego jeźdźca, aby pojechał na niego w meczu.

Polski Związek Motorowy, który otrzymał już pismo z Ministerstwa Finansów, które uznaje działania urzędów skarbowych za prawidłowe, nie rezygnuje jednak z walki o prawa zawodników i zapowiedział, że zwróci się z prośbą o interwencję do Komisji Europejskiej. Poseł Tomasz Lenz (Platforma Obywatelska) zwrócił się także z interpelacją do MF o zmianę stanowiska w tej sprawie.

- Zagraniczni zawodnicy traktowani są w swoich krajach jak przedsiębiorcy i nie mają takich problemów z fiskusem - dodaje Ryszard Kowalski. (sportowefakty.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!