Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel w parku i na kolejowym peronie [WSPOMNIENIA Z POLONII]

DL
Daniel Ludwiński
- Zagraniczny zawodnik bierze duże pieniądze, startuje przez dwie godziny, a chwilę po meczu już go nie ma w mieście - mówi Franciszek Mateja, długoletni kierownik parku maszyn na stadionie przy ulicy Sportowej 2.

Pan Franciszek w marcu skończy 90 lat, z których kilkadziesiąt oddał bydgoskiemu speedwayowi. W cieniu zawodników, mniej rozpoznawalny przez kibiców, przez całe dekady pozostawał przy klubie. Pamięta powojennych pionierów, w tym Bolesława Bonina, Feliksa Błajdę, czy Franciszka Śrubkowskiego, żużlowca z… jednym okiem. Kilka lat później, w złotej erze Gwardii, Franciszek Mateja był już przy klubie.

- W 1952 roku wróciłem z wojska. Jeździłem w sanitarce i w końcu w ten sposób trafiłem na żużel. Kontuzji było dużo. Zawoziliśmy zawodników na ul. Markwarta, do szpitala wojskowego. Klub był gwardyjski i miał umowę właśnie z tym szpitalem, bo wielu zawodników było w milicji lub w wojsku. Jeszcze pracując w sanitarce chodziłem na treningi. Byłem blisko drużyny i to się w klubie spodobało. Widziano, że radzę sobie z zawodnikami, że umiem z nimi rozmawiać. Już po kilku latach zostałem więc w Polonii kierownikiem parku maszyn. Nie ma ani zawodnika, ani nikogo innego, kto byłby w klubie przez 50 lat, tak jak ja - wspomina Franciszek Mateja.

W 1955 roku ówczesna Gwardia Bydgoszcz zdobyła pierwszy w historii złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. W składzie drużyny byli m.in. Jan Malinowski, Mieczysław Połukard, Zbigniew Raniszewski, bracia Norbert i Rajmund Świtałowie.

- To złoto dało wielką radość - pamięta Franciszek Mateja, wówczas jeszcze sanitariusz. - Były nagrody, każdy dostał po 200-300 złotych. Zawodnicy byli na etatach w komendzie lub na kolei. Normalnie za punkt było 50 złotych. Dziś każdy żużlowiec by to wyśmiał.

W początkach lat 50. bydgoski tor nie miał jeszcze bandy. Obiekt przy ul. Sportowej był stopniowo przebudowywany i stawał się coraz nowocześniejszy. Z biegiem lat w kadrze Polonii pojawiały się nowe twarze, później zapisujące się w historii klubu złotymi zgłoskami.

W 1971 roku drużyna ponownie wywalczyła mistrzostwo Polski, już w składzie z Henrykiem Gluecklichem, Benedyktem Koskiem czy pochodzącym z Solca Kujawskiego Stanisławem Kasą.

- Pojechaliśmy na ważny mecz o złoto do Leszna, a więc do kolebki żużla. Kierownikiem naszej drużyny był pułkownik Baran. Po dziesięciu biegach prowadziliśmy na tyle wysoko, że mecz był już wygrany. Do dwóch kolejnych wyścigów wyjechaliśmy tylko my. Leszno swoich już nie wystawiło. Za garażami widzieliśmy tymczasem konie i wieńce. Wszystko było przygotowane na świętowanie Unii, która miała zdobyć mistrzostwo Polski. Po meczu przyjechała po nas milicja i eskortowała aż do Poznania. Rzucano w nas kamieniami, czym się dało. Stadion był pełny i wszyscy się wściekli, że już po dziesięciu wyścigach było wiadomo, że wszystko im zabraliśmy. Bryczki oczywiście nie dostaliśmy. Wszystkie konie zaraz zabrano - wspomina bohater naszego artykułu.

Nietypowych, barwnych sytuacji było zresztą zdecydowanie więcej.

- Raz wracaliśmy z Łodzi z jakichś eliminacji z Koskiem i z Kasą. Podjechaliśmy w Solcu Kujawskim do restauracji „Parkowa”. Kosek wygrał tamte zawody, ale Kasa powtarzał, że mu udowodni, że to on powinien zwyciężyć. Ściągnęli więc motocykle z przyczepki z mojego auta i zaczęli się ścigać po parku tak długo, aż skończył się metanol. Jazda autem z przyczepką była zresztą standardem, bo zawodnicy nie mieli nic. Jako pierwszy swój samochód miał Edward Kupczyński - była to ta sama sanitarka, którą wcześniej jeździłem. Początkowo na mecze jeździło się jednak najczęściej pociągiem. Zdarzało się, że żużlowiec na dworcu odpalał motocykl i jeździł po peronie - opowiada wieloletni kierownik parku maszyn.

A co konkretnie należało do obowiązków na tym stanowisku?

- Zawodnik musiał się zameldować kierownikowi parku maszyn na dwie godziny przed meczem. Kierownik parku maszyn musiał następnie dopilnować, czy żużlowiec ma pokrowce na kaski. Brało się chłopca, który jeszcze nie miał licencji, ale już się uczył w klubie, i dawało mu się pokrowce, żeby je rozdał dalej zawodnikom. Trzeba było również wyprowadzić żużlowców na tor i po sygnale od sędziego puścić pod taśmę. Pilnowało się również sanitarki, toalety, umywalki. Założenie było takie, że jest to człowiek, który jest niezależny od klubu. Owszem, może być na co dzień związany z klubem, ale w trakcie meczu ma być dla jednych i drugich.

Franciszek Mateja był świadkiem nie tylko wszystkich wielkich chwil bydgoskiego żużla, ale i jego upadku. Dziś klub w mieście nad Brdą zdaje się jednak mieć przed sobą światełko w tunelu.

- Kluby bankrutują, bo kupuje się zawodników z zewnątrz. Nie ma narybku. Współpraca ze szkółką miniżużlową musi być bliska. Rodziców nie stać na żużel. Dziś na start trzeba mieć 20 tysięcy, bo inaczej się nawet nie zacznie. Adepta trzeba ubrać, kupić mu kask, motocykl. Kiedyś było inaczej. Zawodnicy byli z biednych rodzin. Nie mieli niczego, ale dostawali sprzęt i stopniowo wyrastali z nich żużlowcy. Tymczasem dziś w sąsiednim Toruniu nie ma żadnego seniora-wychowanka. Jeśli dalej będą prowadzić taką politykę kadrową, kiedyś zbankrutują, tak jak Polonia. Nie wiem, kto ma tam takie pomysły. Dziś zagraniczny zawodnik bierze duże pieniądze, startuje przez dwie godziny, a chwilę po meczu już go nie ma w mieście. Nie ma swoich żużlowców, na których przyszłaby cała rodzina. Kibice chcą mieć z zawodnikiem kontakt, móc z nim porozmawiać. W Lesznie jest polska drużyna, z wychowankami. Przychodzi tłum kibiców, są sukcesy. Jeśli Tomek Gollob sprawi, że u nas też powstanie taka drużyna, odbuduje się cały bydgoski żużel - optymistycznie kończy Franciszek Mateja.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!