Od dwóch do stu tysięcy złotych wydali dotąd na swoje kampanie kandydaci z Bydgoszczy, ubiegający się o mandaty poselskie i senatorskie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 5737" >Dobra kampania to droga kampania. Kandydaci, którzy postawili na profesjonalną ekspozycję wizerunku, wydali najwięcej pieniędzy - oceniają specjaliści od marketingu politycznego.
Z własnych oszczędności
Pieniędzy na kampanię nie szczędził Paweł Olszewski z Platformy Obywatelskiej, który wydał na nią sto tysięcy złotych. - Mówiąc szczerze, oczekiwałem więcej od tej kampanii. Sądziłem, że w ogóle będzie ona bardziej dynamiczna i profesjonalna - mówi Paweł Olszewski.
Najwięcej kosztowały go spoty reklamowe w telewizji, bilboardy i druk ulotek. W sfinansowaniu całego przedsięwzięcia pomogli mu przyjaciele. Resztę dołożył z własnych oszczędności. Niemało, bo prawie 85 tys. zł wydał Radek Sikorski, kandydat PiS do Senatu. Były minister spraw zagranicznych postawił na kampanię w amerykańskim stylu. Oprócz typowych plakatów na słupach energetycznych, Radek Sikorski wykupił smycze do kluczy i toreb z nadrukiem, które potem rozdawał mieszkańcom.
Na gadżety zdecydował się Janusz Zemke z SLD. Minister obrony nie szczędził na długopisy, smycze, breloczki i cukierki ze swoim wizerunkiem. Jego kampania to koszt „zaledwie” 21 tys. zł. Dwa razy więcej wydała jego partyjna koleżanka, Grażyna Ciemniak, która najczęściej reklamowała się w prasie i na ulotkach. Podobnie jak startujący do Senatu z listy PiS, Kosma Złotowski.
Wsparli rodzina i przyjaciele
Niewiele ponad 30 tys. wydał dotąd lider tej partii w okręgu bydgoskim, Tomasz Markowski. W pokryciu kosztów wsparli go przyjaciele i znajomi, którzy przekazali darowiznę na ten cel. Wojciecha Mojzesowicza dotowała żona, która wpłaciła 15 tys. na jego kampanię. W sumie wydatki dla Wojciecha Mojzesowicza zamknęły się kwotą 24 tysięcy złotych. Tysiąc złotych więcej wydał (również wspomagany przez rodzinę), Tomasz Latos z PiS. Czwarty na liście tej partii, Andrzej Walkowiak, jak dotąd, przeznaczył prawie 50 tys. zł. Najwięcej pieniędzy pochłonęły bilboardy i reklamy na autobusach i tramwajach. Wśród startujących do parlamentu nie brakuje również takich osób, które ograniczyły wydatki. Zofia Kozłowska z PSL za kampanię zapłaciła 8 tys., a Marcin Wnuk - 2 tysiące złotych. Trzeba pamiętać, że kwoty, jakie wydali kandydaci, mogą okazać się wyższe. Do sztabów ciągle spływają faktury i darowizny.
To nie koniec
Marian Piątek, z bydgoskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego przypomina: - Pełnomocnicy finansowi partii mają trzy tygodnie od dnia wyborów na złożenie sprawozdań finansowych przed Państwową Komisją Wyborczą, która dokładnie zbada, czy nie przekroczyli oni limitów.