Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znany sędzia z Bydgoszczy kończy karierę z gwizdkiem, ale...

Marcin Karpiński
Fot. Dariusz Bloch
Adam Lyczmański po 18 latach zrezygnował z sędziowania. Ale nie kończy z futbolem, chce zostać obserwatorem. - Adama zawsze postrzegałem bardzo pozytywnie. Miał potencjał - mówi ekspert od spraw sędziowskich w Canal+ Sport Sławomir Stempniewski.

Adam Lyczmański kilka dni temu ogłosił zakończenie sędziowskiej kariery. - Moja decyzja jest przemyślana - zapewnia.

Jako były piłkarz BKS Bydgoszcz i Polonii, przygodę z gwizdkiem rozpoczął już w wieku 19 lat. Po trzech sezonach, w 2002 roku, awansował, na szczebel centralny (ówczesna III liga). Po kolejnych trzech prowadził mecze w II lidze, a od 2008 spotkania w najwyższej klasie rozgrywkowej; na debiut w ekstraklasie musiał trochę poczekać z powodu kontuzji kolana.

Jak wspomina pierwsze zawody na tym poziomie?

- To było starcie ŁKS Łódź z Odrą Wodzisław, a obserwatorem był pan Stempniewski. Dostałem od niego bardzo dobrą notę. Był ze mnie tak zadowolony, że po meczu w szatni dwa razy mnie podrzucił.

Ostatni mecz w ekstraklasie, Śląsk Wrocław - Legia Warszawa, bydgoski arbiter prowadził w 2015 roku.

W ciągu siedmiu sezonów dał się pokazać z bardzo dobrej strony, ale nie brakowało też sytuacji kontrowersyjnych, złych decyzji, po których ogólnopolskie media nie zostawiły na nim przysłowiowej suchej nitki. Pech dopadł go dwa razy w Krakowie, na meczu z Wisły z Jagiellonią i Wisły Kraków z Pogonią Szczecin, po którym zarząd Kolegium Sędziów na miesiąc odsunął go od prowadzenia meczów.

- Nie chcę do tych wydarzeń już więcej wracać - mówi były już rozjemca z grodu nad Brdą. - Pamiętam natomiast też inne momenty. W przedostatniej kolejce ekstraklasy w 2010 roku, sędziując mecz Odra Wodzisław - Śląsk Wrocław, byłem tak na nim skupiony, że przed rozpoczęciem drugiej połowy, stojąc już na środku boiska, nie znałem wyniku... Musiałem zapytać o to technicznego, a ten z kolei myślał, że robię sobie żarty. Towarzyszyła nam jednak wtedy ogromna presja, bo obie drużyny chciały uniknąć degradacji.

Różne przygody

Spotykały go również inne sytuacje, choćby taka, kiedy nie został wpuszczony przed zawodami na stadion... - W upalne lato wybraliśmy się z Dariuszem Ignatowskim w krótkich spodenkach na mecz Górnik Zabrze - Polonia Warszawa, licząc, że nasz drugi asystent, który nie mógł akurat z nami jechać, przywiezie wszystko o czasie. Tymczasem utknął gdzieś w korkach i zjawił się dopiero na godzinę przed meczem - opowiada sędzia. - Do tego czasu musieliśmy czekać przed bramą, bo nie mieliśmy nawet legitymacji sędziowskich, a ochroniarz na nasze prośby, żeby nas wpuścił, był zwyczajnie głuchy. Na szczęście „nie zawaliliśmy” spotkania.

Innym razem, w drodze do Szczecina, dwa razy „złapał gumę” i też zrobiło się nerwowo.

W 2012 Lyczmański był sędzią klasy międzynarodowej, a jako techniczny jeździł na zawody z Szymonem Marciniakiem, dziś świetnym arbitrem.

- Do końca życia zapamiętam mecz eliminacji Ligi Europy w Kazachstanie, mój pierwszy oficjalny w roli głównego na szczeblu międzynarodowym. Nie dość, że wyjazd było egzotyczny, to jeszcze mogłem zabrać ze sobą asystenta z mojego okręgu, Macieja Daszkiewicza.

Pożegnanie z Lewandowskim

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Pożegnanie z Lewandowskim

Dla bydgoskiego arbitra ogromnym wydarzeniem było również prowadzenie towarzyskiego spotkania Lecha Poznań z Borussią Dortmund w obecności 43 tysięcy kibiców! Było to zarazem pożegnanie z Lechem Roberta Lewandowskiego.

- Do dzisiaj działaczom z Poznania za to dziękuję, bo udział w takich zawodach był wielkim przeżyciem - dodaje sędzia.

Trzykrotnie był uznany najlepszym „sprawiedliwym” I ligi. Zdrowia jednak nikt nie oszuka.

O zakończeniu kariery przez Lyczmańskiego zaważyły kontuzje. Problemy zaczęły się w 2010 roku, trzy lata po rekonstrukcji więzadeł. Różne dolegliwości dopadły go też w styczniu tego roku. Arbiter nie mógł więc zagwarantować, że w pełni sprawny będzie dalej jeździł na I ligę.

Po ostatniej rozmowie z przewodniczącym Kolegium Sędziów PZPN Zbigniewem Przesmyckim, arbiter zdecydował, że spróbuje innej roli - obserwatora pracy sędziów szczebla centralnego. - Niebawem będę miał egzaminy, a potem - mam nadzieję - ruszę już w innej, nowej roli.

Z boiskiem Adam Lyczmański chciałby się pożegnać symbolicznie na którymś z meczów niższej klasy rozgrywkowej. - I na tym byłby koniec... - dodaje.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

MAGAZYN SPORTOWY24 - ANDRZEJ IWAN O PASJONUJĄCYM FINISZU SEZONU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!