Na jeden dzień zostawili codzienność na boku. Zapomnieli o pracy, rodzinie i niezapłaconych kredytach. Pół tysiąca graczy myślało tylko o tym, jak upolować przeciwnika.
<!** Image 2 align=left alt="Image 21144" >Wczesny sobotni poranek. Las na skraju poligonu w Wesołej, obrzeża Warszawy. Na oko ponad 100 ludzi, czekają. Są w jednej drużynie - żółte opaski na ramionach. Maski, ubrania moro, mnóstwo sprzętu na sobie. Ładownice z zapasowymi magazynkami, krótkofalówki, ochraniacze na co tylko się da. W rękach paintaballowe karabinki, czyli w oficjalnej terminologii - „markery”. Niektóre kolorowe, przypominające dziecinne zabawki. Inne dla laika nie do odróżnienia od prawdziwej broni.
Ostatnie sprawdzenie sprzętu. - Tak jak ustalaliśmy. Wy naprzód, i na maksa do przodu. Im dalej, tym bardziej będą zaskoczeni. W porządku. Wy w prawo. Dwudziestu niech się ładuje na gąsienicowy transporter, spróbujecie dojechać do reszty naszych, zanim „pomarańczowi” na nich wsiądą. Pamiętajcie co mamy robić - komenderują dowódcy. Radio zatrzeszczało. Jest. Ruszamy, to sygnał do ataku. Gra rozpoczęta.
Pierwsze starcie
Kilka minut biegu przez las. Teraz ostrożniej, mogą być gdzieś blisko. Są! W oddali, między drzewami, zaczynają majaczyć sylwetki przeciwnika. Kilkudziesięciu. Żółci padają na ziemię. Las jest pocięty wojskowym okopami, pełno doskonałych kryjówek. Skacze adrenalina, nikomu już nie przeszkadza ciężki sprzęt. Czekamy. „Pomarańczowi” nie widzą zagrożenia. Jest ich znacznie mniej niż „żółtych”. Reszta 200-osobowej drużyny musiała wybrać inną drogę. - Damy radę - szepcze któryś z graczy leżących za powalonym drzewem. Niczego się nie spodziewając, „pomarańczowi” podchodzą na odległość, gdzie sięgną ich kolorowe kulki z farbą. Przeraźliwy dźwięk gwizdka. Wszyscy „żółci” wychylają się z dziur w ziemi. Terkot wystrzałów, grad kul. Po kilkunastu sekundach koniec pierwszego starcia. „Pomarańczowi” rozbici. Trafieni gracze, z kolorową plamą od farby, muszą podnieść rękę, zejść z pola gry i pójść do sędziego. Ten odznaczy im trafienie na specjalnym identyfikatorze. Po tym można wrócić do walki - każdy uczestnik ma trzy „życia” na półtoragodzinną rozgrywkę.
Nie chodzi o masówkę
Te sceny rozegrały się tydzień temu. - To już czwarta edycja „Wesoła Strike”. Tak się złożyło, że to największa tego typu impreza w Polsce. Co roku przyjeżdża więcej graczy. W tym roku wydaliśmy 440 identyfikatorów - mówi Marcin Rzeszotek, współwłaściciel firmy SIG Paintball, która organizuje „Wesołą”. - Teren wynajmujemy od jednostki wojskowej, to poligon pancerny. Nadaje się doskonale, jest las, rowy, okopy, budynki. Popularność paintballa ciągle rośnie. W tym roku musieliśmy nieco sztucznie ograniczyć liczbę uczestników. Nie zależy nam na masówce, a dobrej grze i zabawie - wyjaśnia. „Wesoła Strike” to uznana już marka - tydzień temu do Warszawy zjechali miłośnicy strzelaniny z całego kraju. Wśród niech znaleźli się także gracze z Torunia oraz bydgoskich drużyn „Kamikaze” i „Tac-Team”.
Strzelcy z Radia Maryja
Choć sama rozgrywka może wyglądać śmiertelnie poważnie, paintball to przede wszystkim zabawa. Pamiętali o tym organizatorzy i sami gracze. Armia „pomarańczowch” wcieliła się w siły zbrojne Platformy Obywatelskiej. „Żółci” byli wojownikami Prawa i Sprawiedliwości. Rozgrywka odbyła się pod hasłem „Gwiezdne wojny - zemsta PiS-ów”. Po tej stronie konfliktu strojem służbowym, oprócz moro, był moherowy beret. Dwie bazy wypadowe drużyny „żółtych” oznaczono na mapach jako „Telewizję Trwam” i stację nadawczą Radia Maryja. Gracze z Torunia pojawili się na placu boju ze sztandarem z podobizną ojca Tadeusza Rydzyka i najprawdziwszymi emblematami Radia Maryja na rękawach mundurów. - Jesteśmy anonimowym, zbrojnym ramieniem ojca dyrektora - mruga okiem pomysłodawca naszywek, kryjący się za ksywą „Lenny”. - Nie zaszkodzi trochę dystansu do tego, co robimy. W końcu to zabawa. Raz na jakiś czas całkowite oderwanie od codzienności przydaje się każdemu - mówi już poważniej.
<!** Image 3 align=right alt="Image 21146" >„Wesoła Strike” to największa, choć tylko jedna z wielu paintballowych tzw. imprez scenariuszowych, organizowanych w różnych częściach kraju. Część z nich polega na przynajmniej umownym odwzorowaniu historycznych bitew. Zasady i cele gry w innych wymyślane są w zależności od terenu rozgrywki. Więcej informacji na ten temat można uzyskać na najpopularniejszej w Polsce stronie internetowej, poświęconej potyczkom na kulki z farbą - www.paintball.info.pl.