<!** Image 2 align=right alt="Image 166219" sub="Andrzej Przybielski ur. 1944, zm. 9.02.2011">W latach 70. trębacz z Bydgoszczy Andrzej Przybielski sparaliżował pierwszy dzień obrad walnego zjazdu Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Żaden gość z Ministerstwa Kultury, nikt ze znakomitych muzyków nie mógł przemówić, bo natychmiast wstawał „Przybiełka” i zadawał fundamentalne pytanie: „Koledzy, czy jazz jest sztuką ?”. Na początku wszyscy byli rozbawieni, potem zirytowani, ale nikt nie odważył się zgłosić propozycji usunięcia Andrzeja z sali. Następnego dnia obrady wznowiono fortelem, zawieszając nad prezydium transparent : „Jazz jest sztuką. A. Przybielski”. Bywał szalony i trudny we współżyciu, ale cieszył się niepodważalnym autorytetem.
Współpraca z nim zawsze wiązała się z ryzykiem, bo Andrzej nie uznawał kompromisów artystycznych. Był wierny awangardzie. Grywał z gwiazdami: Kurylewiczem, Stańką, Niemenem, Sojką, Skrzekiem, Nadolskim, bywał liderem i współtwórcą wielu zespołów. Brał udział w powstaniu ponad 70 płyt różnych stylistycznie wykonawców, ale brzmienie jego trąbki zawsze było free. Grywał w spektaklach Teatru Narodowego, Teatru Witkacego w Zakopanem, jeździł na festiwale i warsztaty teatralne. Kiedy na scenie pojawili się muzycy yassowi, programowo kontestowali dokonania gwiazd polskiego jazzu. Warto pamiętać, że to Andrzej Przybielski był pierwszym z wielkich zaakceptowanych przez to środowisko. Osobliwością było, że artysta tak obsesyjnie przywiązany do swoich wizji, człowiek, który za życia był legendą, zawsze był otwarty na współpracę z młodymi muzykami.