- W półfinale zjadła mnie trema. Szkoda, bo mogłem walczyć o złoty medal. Ta myśl chyba mnie sparaliżowała - mówi Albert Ciesielski, karateka Bushi-Do Bydgoszcz.
<!** Image 2 align=right alt="Image 45595" sub="Albert Ciesielski w czerwcu kończy wiek juniora. Już niebawem więc zacznie rywalizować tylko wśród seniorów. Czy również z sukcesami?">Niedawno w Izmirze odniósł największy sukces w karierze. Został brązowym medalistą mistrzostw Europy w najbardziej prestiżowej federacji WKF. Do Turcji leciał po medal.
- Do tego startu przygotowywałem się od września. To był mój ostatni występ w kategorii juniorów. 29 czerwca kończę 21 lat i zgodnie z przepisami będę mógł rywalizować już tylko wśród seniorów. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony i udało się. Czuję, co prawda, lekki niedosyt, bo złoty medal był bardzo blisko - ocenia swój występ.
Trema w półfinale
Specjalizuje się w kumite. Za sobą ma już kilka występów na imprezach dla seniorów. Zanim poleciał do Turcji wziął udział w mistrzostwach świata WKF w Tampere. W Finlandii musiał jednak przełknąć gorzką pigułkę. Odpadł w drugiej rundzie. Kolejnym etapem przygotowań były, jakże udane, mistrzostwa Europy w karate shotokan. Z Lucerny wrócił z medalem.
- Dzięki tym startom nabrałem doświadczenia. Ciężko przepracowałem także zgrupowanie klubowe w Poroninie i w rezultacie w zawodach „Skandynavia Open” zająłem drugie miejsce. To był dobry prognostyk przed wylotem do Izmiru - stwierdza Ciesielski.
Miejsce w kadrze zapewnił sobie, dzięki wygranej w mistrzostwach Polski.
- Federacja WKF ma bardzo surowe przepisy. W jednej kategorii może wystartować wyłącznie jeden zawodnik z danego kraju. Cieszę się, że wywalczyłem przepustkę - dodaje zawodnik.
<!** reklama left>Start w Turcji był dla niego wielkim przeżyciem.
- W zawodach wzięło udział ponad 700 karateków z 36 państw. Mistrzostwa odbywały się w hali wielkości bydgoskiej „Łuczniczki”. W Turcji karate jest dość popularnym sportem. W rezultacie na trybunach zasiadło wielu kibiców, w tym młodzież z miejscowych szkół. Organizatorzy spisali się znakomicie. Rywalizowaliśmy na sześciu matach. Każda z nich została umieszczona na podwyższeniu. Wybiegaliśmy do hali w blasku świateł i fleszy - mówi.
W Izmirze stoczył pięć walk. Kolejno pokonał rezprezentantów Serbii i Czarnogóry, Włoch i Estonii. Najtrudniejszy okazał się półfinał.
- Walczyłem z Rosjaninem i niestety, sromotnie przegrałem. Byłem świetnie przygotowany, lecz sparaliżowała mnie myśl, że stawką jest awans do finału. Po porażce musiałem się szybko otrząsnąć. Na szczęście, do walki o brązowy medal miałem trochę czasu. Musiałem bowiem czekać na rywala z repasażu. Tym razem, nie pozwoliłem, aby zjadła mnie trema i gładko wygrałem ze Szwajcarem. Poczułem ulgę - mówi bydgoski karateka.
Rozpiski od trenera
Karate trenuje 14 lat, od pięciu jest reprezentantem Polski. W kolekcji ma ponad 150 medali i mnóstwo pucharów.
- Już nie mieszczą się w moim pokoju - śmieje się.
Na treningi w Szkole Podstawowej nr 65 zapisała go mama.
- To miała być forma gimnastyki korekcyjnej, ponieważ miałem wadę klatki piersiowej. Dziś jestem jej wdzięczny. Pamiętam moje pierwsze zawody. Odniosłem wówczas zwycięstwo podczas otwartych mistrzostw Inowrocławia i ten medal zachęcił mnie do dalszej pracy.
Treningi łączy ze studiami w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy, na kierunku organizacja i zarządzanie sportem.
- Mam indywidualny tok i dzięki życzliwości wykładowców udaje mi się pogodzić sport z nauką. Ze względu na start w Izmirze musiałem przedłużyć sesję. Teraz odrabiam zaległości na uczelni - mówi.
Karateka chwali sobie współpracę z klubowym trenerem Piotrem Gołębiewskim.
- Wiele mu zawdzięczam. Jest bardzo wymagający, lecz to świetny fachowiec. Trenujemy codziennie. Zajęcia odbywają się o godzinie 20. Przed południem ćwiczę indywidualnie. Korzystam z basenu, siłowni lub biegam. Jestem zdyscyplinowany i krok po kroku realizuję zalecenia trenera. To jedyny sposób, aby odnieść sukces w sporcie.
W wolnych chwilach jeździ na deskorolce i ogląda filmy z Sylvestrem Stallone i Jean-Claudem Van Dammem. - „Rocky III” i „Kickbokser” należą do moich ulubionych. Obejrzałem je chyba tysiąc razy i wciąż mi mało - żartuje. Chętnie słucha także muzyki. - Przed walką o brązowy medal włączyłem sobie ścieżkę dźwiękową do filmu „Piraci z Kraibów”. To była doskonała forma relaksu.
Jest przekonany, że sukces odniesiony w Izmirze pomoże mu w dalszej karierze. - Wiem, że stać mnie na więcej. W przyszłym roku odbędą się mistrzostwa świata seniorów karate WKF. I planuję zdobyć medal.
Po zakończeniu kariery sportowej chciałby zostać trenerem.
- Jestem instruktorem karate pierwszego stopnia. Czasami pomagam Piotrowi Gołębiewskiemu w szkoleniu dzieci. Mam nadzieję, że mój sukces zachęci młodzież do uprawiania tego sportu. A zapewniam, warto!