https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Złote serca na czarnym torze. Tak kibice i żużlowcy ratowali 10-letniego Kubę z Torunia

Joachim Przybył
Kuba Byra w towarzystwie Bartosza Zmarzlika
Kuba Byra w towarzystwie Bartosza Zmarzlika Archiwum
Kibice i żużlowcy z całego świata w kilka tygodni zebrali 250 tysięcy złotych. Dzięki temu 10-letni Kuba Byra z Torunia ma szansę na operację i wreszcie trochę lepsze życie. Na sam koniec akcji Bartosz Zmarzlik wziął telefon i od ręki przelał dla chłopca ponad 40 tysięcy złotych.

Kuba Byra z Torunia nie wylosował dobrze, gdy przyszedł na świat. „Jesteśmy rodzicami cudownego, energicznego Kuby. Nasz synek jest bardzo radosnym chłopcem, jednak ze względu na wiele problemów ze zdrowiem musi ciężko pracować, by prawidłowo się rozwijać” - piszą rodzice w serwisie, za pośrednictwem którego zbierają pieniądze na leczenie synka.

Jakub urodził się jako wcześniak i od samego początku musiał stoczyć ciężką walkę o życie. Pierwszą bitwę wygrał, ale zaraz pojawiły się kolejne, bo problemów zdrowotnych wcale nie ubywało.

Zdiagnozowane dziecięce porażenie mózgowe było ciosem dla rodziców, ale los nie oszczędził chłopcu kolejnych. Najgorsze wieści nadeszły w styczniu 2020 roku. - Nasze dziecko musiało stanąć do wal­ki z najgroźniejszym jak do tej pory przeciwnikiem - krwiakiem mózgu! Nie wierzyliśmy, że go to spotkało! Synek znów spędził dużo czasu w szpitalu. Nie tak miało wyglądać jego dzieciństwo - apelują o pomoc rodzice.

Kolejny rok to niewydolność wątroby, konieczny przeszczep i kolejne miesiące w szpitalu. Ponurym tego efektem okazało się zwichnięcie bioder z powodu spastyczności, na którą chłopiec cierpi od urodzenia.

„Choroba i niepełnosprawność synka determinuje życie naszej rodziny i będzie z nami już zawsze. Naszym celem jest dać Kubusiowi szansę na jak najlepszą przyszłość oraz bycie samodzielnym i niezależnym! To może zapewnić mu tylko operacja” - informują rodzice i zaczynają zbierać pieniądze na ten cel.

Pojawia się szansa dla Kuby

Konsultacje w Paley European Institute w Warszawie dają nadzieję na pionizację chłopca i skuteczną rehabilitację. Niestety, koszt niezbędnej operacji przekracza możliwości rodziny. Środki w serwisie siepomaga.pl spływają powoli, a czasu jest coraz mniej.

Termin zabiegu to 2 października tego roku. „Sami nie uzbieramy tak ogromnej kwo­ty. Prosimy, pomóżcie nam w walce o sprawność Kubusia!” - błagają rodzice. I w tym momencie pojawia się sport.

Informacja o tragedii chłopca dociera m.in. do Jana Konikiewicza. To dyrektor sportowy SGP - Warner Bros Discovery Sports, która zarządza mistrzostwami świata na żużlu, ale też założyciel i prezes fundacji „Game Changer”, która zajmuje się zwalczaniem depresji i promowaniem wiedzy o tej podstępnej chorobie. I to właśnie ta organizacja stała się fundamentem całej akcji.

- Powiedziałem, że potrzebuję kilku dni na ułożenie całego planu, w ogóle nie brałem pod uwagę, że to może się nie udać. Pamiętam, że akurat leciałem do Cardiff na Grand Prix Wielkiej Brytanii, tam rozmawiałem z zawodnikami, m.in. Tonym Rickardssonem. Idea była taka, aby zbiórkę oprzeć na mistrzach świata; zaangażowało się ich w sumie chyba pięciu. Kolejnym przełomowym momentem byto włączenie Ekstraligi i kilku stacji telewizyjny. Ale też wiele osób, zwłaszcza sponsorów z Torunia, dołączało z dużymi pieniędzmi, po cichu i bez rozgłosu - opowiada Konikiewicz.

Pierwszy tragedię 9-latka z Torunia nagłaśnia w środowisku żużlowym Karol Bierzyński. To wielki kibic Apatora, analityk i popularny na portalu X influencer żużlowy.

- Pierwszy raz brałem udział w takim przedsięwzięciu i muszę przyznać, że to naprawdę niełatwa i czasochłonna spra­wa. Tysiące dzieci każdego dnia potrzebują pomocy, a wiadomo, że choćby się chciało, nie da się pomóc wszystkim. Czasem takie posty na portalach społecznościowych przechodzą bez echa, więc trzeba się natrudzić, by trafić do ludzi. Akurat w tym przypadku społeczność żużlowa spisała się na medal - podkreśla Karol Bierzyński.

Mistrzowie świata z darami

Spływały pieniądze, spływały gadżety na aukcje z całego świata. Czego tam nie było?! Żużlowcy przekazywali kev­lary, koszulki, czapeczki, a nawet żużlowe buty; prawdziwa gratka dla fanów. Jednym z hitów był kask Tony’ego Rickardssona, w którym Szwed - najbardziej utytułowany żużlowiec w dziejach - sięgał po mistrzostwo świata w 2001 roku (był wówczas zresztą jeźdźcem Apatora Toruń). Prezent ze Szwecji sprzedano za ponad 8 tysięcy złotych!

Akcja szybko wylała się poza żużlowe ramy i na licytację trafiła m.in. koszulka Górnika Zabrze z autografem Lukasa Podolskiego. Za 20 tysięcy poszedł specjalny pakiet VIP na Grand Prix Polski na Motoarenie.

- Licytowaliśmy przedmioty przekazane m.in. przez kilkunastu mistrzów świata, nie tylko w żużlu, ale też w piłce nożnej i siatkówce. Brak mi słów, by odpowiednio opisać wiele wspaniałych sytuacji, rozmów, inicjatyw, zakulisowych działań i tego, co się wydarzyło w minionych dniach i tygodniach. Ludzie potrafią być wspaniali i mają w sobie dużo miłości. Dziękuję wszystkim za działanie, wsparcie, poparcie, energię i wiarę. Jesteście super! - mówi Jan Konikiewicz.

Po drodze nie zabrakło jednak niespodziewanych przeszkód do pokonania. W pewnym momencie pieniądze przestały spływać. Okazało się, że serwisy Allegro i PayU nagle podważyły weryfikację konta fundacji Game Changer.

- Pojawiły się jakieś dziwne formalne znaki zapytania, komunikacja była koszmarna, pieniądze spóźniły się o trzy tygodnie. Najgorsza była bezsilność, każdy spychał problem na kogoś innego - wspomina Konikiewicz.

Przelew od Bartosza Zmarzlika. "To po prostu esencja humanizmu"

Kropkę nad „i” postawił ostatecznie Bartosz Zmarzlik. Była sobota, kolejna eliminacja mistrzostw świata w Rydze. Polak zaczyna turniej źle, cudem awansuje do półfinału, ale potem rozpędza się i wygrywa także wyścig finałowy.

Jan Konikiewicz towarzyszył wówczas Zmarzlikowi w drodze na konferencję prasową. Ten nagle zatrzymał się i wypalił: - Ile wam tam zostało do zebrania całej kwoty? Wówczas brakowało nieco ponad 40 tysięcy złotych. Mistrz świata wyciągnął telefon i od ręki przelał całą sumę na konto Kuby.

- Nie chciałbym nikogo szczególnie wyróżniać, ale to, co zrobiłeś Bartoszu i w jakim stylu, to po prostu esencja humanizmu. Zdarza mi się płakać, ale w histerię w miejscach publicznych raczej nie wpadam. Totalny szok, nie byłem w stanie wysłać maila czy sms, ręce mi się trzęsły przez dwa dni - mówi Konikiewicz.

- To nic wielkiego. Słyszałem, że jest taka akcja w środowisku, że można pomóc chłopczykowi z Torunia. To był odruch chwili. Nie pierwszy raz tak pomagam, ale zwykle się tym nie chwalę - przyznaje Bartosz Zmarzlik.

Niemożliwe nie istnieje

Dzięki niezwykłemu gestowi mistrza świata udało się znacznie przekroczyć zakładany cel, zwłaszcza gdy w koń­cu zaczęły spływać zaległe pieniądze z serwisów aukcyjnych. Ostateczna suma po zakończeniu wszystkich licytacji sięgnęła 250 tysięcy złotych.

- Żadna złotówka się nie zmarnuje. Te pieniądze zostaną przeznaczone na późniejsze turnusy rehabilitacyjne, bo tak naprawdę Kuba będzie walczył już do końca życia - podkreśla Konikiewicz.

Karol Bierzyński: - Ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy brali udział w akcji zebrania pieniędzy na leczenie dla Kubusia. To naprawdę wielki pokaz ludzkiej dobroci i empatii. To był zaszczyt w tym uczestniczyć. Żużel zawsze był sportem rodzinnym, więc to bezcenne obrazki, jeśli niesiemy pomoc niezależnie od barw klubowych.

Małgorzata Byra, mama Kuby: - Brakuje nam słów, aby opisać to, co się wydarzyło. Okazało się, że niemożliwe nie istnieje. Chcemy podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się wesprzeć walkę o zdrowie i samodzielność naszego syna. Wszystkim tym, których zna­my z imienia i nazwiska, jak również całej rzeszy anonimowych darczyńców. Wszystkim tym, których mogliśmy poznać osobiście, całemu środowisku żużlowemu, rodzinie, przyjaciołom, generalnie całemu światu, w ten sposób nikogo nie pominiemy.

Tak uratowano Ninę

O tym, jak wielka jest moc żużlowego środowiska, przekonaliśmy się zresztą już w 2020 roku. Wtedy sportowy świat zmobilizowała tragedia małej Niny, bratanicy sędziego żużlowego Pawła Słupskiego. Tu wyzwanie było jeszcze większe: koszt niezbędnej terapii wynosił aż 9 milionów złotych. I udało się zabrać całą kwotę. Dziś dziewczynka czuje się coraz lepiej, powoli odzyskuje sprawność i nawet wróciła do przedszkola.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski