W projekcie nowego prawa budowlanego przewiduje się abolicję dla wszystkich, którzy przed 1995 rokiem z pominięciem prawa postawili swoje nieruchomości.
Kogo ucieszy ta prawna nowinka, nie wiadomo. Szara strefa w budownictwie dość skutecznie bowiem ukrywa się przed wzrokiem inspektorów nadzoru. - Nie mamy żadnych list samowolek, nie wiemy, ile znajduje się ich na naszym terenie - przyznaje Zbigniew Sulik, zastępca wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego w Bydgoszczy. - Wynika to, między innymi z tego, że każde zgłoszenie oznacza dla nas wszczęcie postępowania. Nie jest więc tak, że stoi jakaś samowolka sprzed 1995 roku, a my nic z nią nie zrobiliśmy - uważa inspektor.
<!** reklama left>Przyznaje jednak, że mogą być tacy, którym do teraz udało się przed inspektorami ukryć, ponieważ problem nielegalnego budownictwa dotyczy właściwie każdego typu nieruchomości, może poza wielorodzinnymi domami. - Domki jednorodzinne, garaże, małe pawilony budowlane - tam często dochodzi do samowolek. Nie można jednak zapominać, że proceder ten dotyczy raczej terenów pozamiejskich - mówi Zbigniew Sulik.
Na razie nie wiadomo, czy właściciele takich nieruchomości skorzystają z okazji i zalegalizują swoje budowy. Wiąże się to bowiem z kosztami. Projekt przewiduje, że może być to nawet 100 procent wartości inwestycji.
Już obecnie z samowolki można zrobić legalną budowę. Trzeba jedynie wnieść opłaty zależne od wielkości budynku i jego kubatury. - Urzędnicy nie są przecież za wyburzaniem budynków, jeśli to tylko możliwe, proponujemy zawsze legalizację - mówi inspektor.
Na terenie Bydgoszczy, jak zapewnia Marek Jaworski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, żadnych samowolek sprzed 1995 roku nie ma. - Właściwie to w ogóle ich nie ma. Nie robimy tego w świetle kamer, bo zwykle z naszym działaniem wiąże sie ludzka krzywda, ale zdarzały się także u nas rozbiórki garaży, budynków mieszkalnych czy też gospodarczych. W tej pracy nie mamy zaległości.