W latach 30. ubiegłego wieku dawne tradycje związane z obchodami Dnia Zesłania Ducha Świętego w Bydgoszczy opisał w „Dzienniku Bydgoskim” znany i ceniony publicysta, Stanisław Nowakowski. Dotarł on do wspomnień i źródeł dotyczących XIX wieku.
[break]
„Prawdziwi” Aztekowie
W okresie Zielonych Świątek w Bydgoszczy organizowano przed wiekami jarmarki wełniane, których centrum usytuowane było na placu przy wylocie na Poznań, stąd też do dzisiaj funkcjonująca nazwa Wełnianego Rynku.
W latach 30. XIX stulecia, jak pisał Nowakowski, największą atrakcją cyrków objazdowych, które każdego roku zjawiały się w naszym mieście w okolicach Zielonych Świątek, „byli albinosi, ludzie o czerwonych oczach, białej cerze i białych włosach, pospolicie zwani tutaj „bielakami” oraz „ostatni” Mohikanie, wymarły dziś szczep Indjan amerykańskich, sławny przez powieść pisarza Coopera. Kiedy „ostatni” Mohikanin, podziwiany w szałasie na Wełnianym Rynku odszedł w zaświaty - do Wielkiego Wodza - sprytni przedsiębiorcy sprowadzili do Bydgoszczy rzekomych Azteków z Meksyku (chyba ich potomków!) - oraz mieszkańców Ziemi Ognistej - brzydkich, niskiego wzrostu, bez brody, z długiemi czarnemi włosami cery podobnej do rdzy żelaza”.
Cyganie z „misiem”
Jak twierdził Nowakowski, menażerie pełne egzotycznych dzikich zwierząt, które robiły w tym czasie wielką furorę w zachodniej Europie, do Bydgoszczy raczej nie docierały, gdyż nie sprzyjał im nasz klimat. Za to regularnie na Zielone Świątki zjawiali się na ulicach Bydgoszczy Cyganie z „misiem”.
Brunatne lub prawie czarnej maści niedźwiedzie, wyłapywane w litewskich borach, oglądano w naszym mieście często. Bardzo rzadko natomiast udawało się XIX-wiecznym bydgoszczanom ujrzeć przywiezionego przez objazdowy cyrk niedźwiedzia polarnego, podobnie jak aligatora, któremu w otwartą paszczę śmiały treser na oczach widowni wkładał własną głowę.
W latach 40. XIX wieku furorę zrobiły dwa lamparty afrykańskie, które można było obejrzeć w namiocie ustawionym tuż przy kościele Klarysek.
Maestro Viti i cymbalista Jankiel
W połowie XIX stulecia do Bydgoszczy przyjechał cyrk Weitzmanna z Berlina z „wielką trupą linoskoczków włoskich”. Gmach Teatru Miejskiego, w którym urządzano przedstawienia, stale „był w oblężeniu”.
Największy aplauz zdobyły jednak „produkcje” sławnego włoskiego ekwilibrysty nazwiskiem Giovanni Viti, który, jak opisywał Nowakowski „w niezwykły sposób, oparty tylko jednym łokciem o postument metalowy, utrzymywał się poziomo w powietrzu. Nie jest wykluczonem, że maestro Viti numer ten wykonywał w stanie katalepsji hipnotecznej”.
W roku 1863 na Zielone Świątki pojawił się w Bydgoszczy starszy Żyd z długą brodą, który jako „Jankiel z Wilna” zadziwiał wszystkich grą nie tylko na cymbałach, ale wszystkich możliwych, łącznie z najbardziej dziwacznymi, instrumentach. „Jankiel odjechał z nabitą kiesą” - konkludował Nowakowski.