Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielone Świątki były w Bydgoszczy okazją do obejrzenia niezwykłych ludzi i przedstawień

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Podobnie jak ten na zdjęciu wyglądały wozy cyrkowe, zjeżdżające do Bydgoszczy przed wielu laty na czas trwania wełnianych jarmarków
Podobnie jak ten na zdjęciu wyglądały wozy cyrkowe, zjeżdżające do Bydgoszczy przed wielu laty na czas trwania wełnianych jarmarków Archiwum
Dziś Zielone Świątki to święto o charakterze czysto religijnym. Dawniej z jego obchodami wiązały się liczne tradycje ludowe. W miastach urządzano z tej okazji jarmarki.

W latach 30. ubiegłego wieku dawne tradycje związane z obchodami Dnia Zesłania Ducha Świętego w Bydgoszczy opisał w „Dzienniku Bydgoskim” znany i ceniony publicysta, Stanisław Nowakowski. Dotarł on do wspomnień i źródeł dotyczących XIX wieku.
[break]

„Prawdziwi” Aztekowie

W okresie Zielonych Świątek w Bydgoszczy organizowano przed wiekami jarmarki wełniane, których centrum usytuowane było na placu przy wylocie na Poznań, stąd też do dzisiaj funkcjonująca nazwa Wełnianego Rynku.

W latach 30. XIX stulecia, jak pisał Nowakowski, największą atrakcją cyrków objazdowych, które każdego roku zjawiały się w naszym mieście w okolicach Zielonych Świątek, „byli albinosi, ludzie o czerwonych oczach, białej cerze i białych włosach, pospolicie zwani tutaj „bielakami” oraz „ostatni” Mohikanie, wymarły dziś szczep Indjan amerykańskich, sławny przez powieść pisarza Coopera. Kiedy „ostatni” Mohikanin, podziwiany w szałasie na Wełnianym Rynku odszedł w zaświaty - do Wielkiego Wodza - sprytni przedsiębiorcy sprowadzili do Bydgoszczy rzekomych Azteków z Meksyku (chyba ich potomków!) - oraz mieszkańców Ziemi Ognistej - brzydkich, niskiego wzrostu, bez brody, z długiemi czarnemi włosami cery podobnej do rdzy żelaza”.

Cyganie z „misiem”

Jak twierdził Nowakowski, menażerie pełne egzotycznych dzikich zwierząt, które robiły w tym czasie wielką furorę w zachodniej Europie, do Bydgoszczy raczej nie docierały, gdyż nie sprzyjał im nasz klimat. Za to regularnie na Zielone Świątki zjawiali się na ulicach Bydgoszczy Cyganie z „misiem”.

Brunatne lub prawie czarnej maści niedźwiedzie, wyłapywane w litewskich borach, oglądano w naszym mieście często. Bardzo rzadko natomiast udawało się XIX-wiecznym bydgoszczanom ujrzeć przywiezionego przez objazdowy cyrk niedźwiedzia polarnego, podobnie jak aligatora, któremu w otwartą paszczę śmiały treser na oczach widowni wkładał własną głowę.

W latach 40. XIX wieku furorę zrobiły dwa lamparty afrykańskie, które można było obejrzeć w namiocie ustawionym tuż przy kościele Klarysek.

Maestro Viti i cymbalista Jankiel

W połowie XIX stulecia do Bydgoszczy przyjechał cyrk Weitzmanna z Berlina z „wielką trupą linoskoczków włoskich”. Gmach Teatru Miejskiego, w którym urządzano przedstawienia, stale „był w oblężeniu”.

Największy aplauz zdobyły jednak „produkcje” sławnego włoskiego ekwilibrysty nazwiskiem Giovanni Viti, który, jak opisywał Nowakowski „w niezwykły sposób, oparty tylko jednym łokciem o postument metalowy, utrzymywał się poziomo w powietrzu. Nie jest wykluczonem, że maestro Viti numer ten wykonywał w stanie katalepsji hipnotecznej”.

W roku 1863 na Zielone Świątki pojawił się w Bydgoszczy starszy Żyd z długą brodą, który jako „Jankiel z Wilna” zadziwiał wszystkich grą nie tylko na cymbałach, ale wszystkich możliwych, łącznie z najbardziej dziwacznymi, instrumentach. „Jankiel odjechał z nabitą kiesą” - konkludował Nowakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!