Rozmowa z MARTĄ NIERADKIEWICZ, aktorką grającą tytułową rolę w prapremierze „Hekabe” Eurypidesa w Teatrze Polskim
<!** Image 2 align=none alt="Image 167677" sub="Marcie Nieradkiewicz jako pierwszej przyszło się zmierzyć z tragiczną postacią Hekabe / Fot. Tymon Markowski">Nie potępiam w czambuł seriali i wiem, że scenarzyści „Barw szczęścia” wysłali Pani Julkę do Włoch. Z powodu roli w filmie Anny Jadowskiej „Z miłości”?
Nie. Po prostu po 3 latach na serialowym planie postanowiłam coś zmienić w moim życiu zawodowym. Wprawdzie krótkim, ale myślę, że był to odpowiedni moment, aby spróbować czegoś innego, bo, nie ukrywajmy, praca w serialu z jednej strony pochłania wiele czasu, z drugiej - często stwarza niebezpieczeństwo zamknięcia aktora w jednej roli. Chcę się rozwijać, ale nie zniknę definitywnie z „Barw szczęścia”, od czasu do czasu będę się w serialu pojawiać.
Ale to w ramach poszukiwań pojawił się film „Z miłości”? Powiedzmy od razu, że kontrowersyjny już ze względu na tematykę, czyli biznes porno.
<!** reklama>Trafiłam tam z castingu. Znam i cenię wcześniejsze filmy Ani Jadowskiej. Zresztą już podczas zdjęć próbnych nawiązała się między nami nić porozumienia. A tematyka? Byłam w pełni świadoma, że będzie budziła skrajne opinie, ale zwyciężyła chęć spotkania z taką reżyserką i zmierzenia się z takim materiałem. Pozostaje jeszcze wizerunek takiej grzecznej panienki, jaki przylgnął do mnie po roli telewizyjnej - pomyślałam, że gdy stanę w opozycji do niego, takie zderzenie może być ciekawe!
Ciekawe na pewno, ale chyba przede wszystkim trudne ze względu na taką dotykalną fizyczność roli Eweliny?
Żadne tzw. sceny rozbierane w filmie czy teatrze nie są dla aktora łatwą sprawą. To rodzaj ingerencji w jego prywatność, wkroczenie w bardzo intymną sferę życia, ale dla aktora ciało to też narzędzie pracy, z którego trzeba umieć korzystać. Ważne, by miało to sens i znajdowało swoje uzasadnienie. Jeśli więc pokazuje się kulisy kręcenia filmów pornograficznych, to dla wiarygodności przekazu nagość jest czymś oczywistym.
Chyba lubi Pani wyzwania, z podejmowaniem odważnych decyzji na czele?
Czasem zachowuję się jak raptus i nieważne, czy chodzi o mieszkanie, samochód, czy tylko o wakacje! Jakbym miała w sobie jakąś wewnętrzną potrzebę błyskawicznych rozstrzygnięć... Ale przyznam, że jedna z cech, które u siebie lubię, to właśnie odwaga podejmowania czasem nawet ryzykownych decyzji. Pewnie zanudziłabym się, gdybym nie zmieniała wody w akwarium. (śmiech)
Jednak rola Hekabe, tragicznej postaci przygniecionej bagażem dramatycznych przejść, powierzona młodej dziewczynie, zakłada metamorfozę trudną do wyobrażenia...
To przede wszystkim wspaniały antyczny wiersz pisany językiem, którego już nie ma. I choć tekst nie mówi wprost, ile lat ma Hekabe, to z innych źródeł wiemy, że tytułowa postać to starsza, mocno doświadczona kobieta. Ja mam 28 lat i w tak postawionej roli byłabym po prostu niewiarygodna.
A nie będąc mamą będzie Pani potrafiła być wiarygodną Hekabe, która traci kilkanaścioro swoich dzieci? Czy sam warsztat aktorski tu wystarczy?
Fakt, mamą jeszcze nie jestem i pewnie niektórych rzeczy nie będę w stanie ogarnąć z braku doświadczenia. Ale pozostaje mi wyobraźnia i dążenie do tego, byście mi państwo uwierzyli. Zresztą w naszej inscenizacji skupiamy się na tym, co człowiek musi przeżyć, czego doświadczyć, by chwycił za nóż i chciał zabić. Wiadomo, że aktor nie musi być alkoholikiem, by zagrać alkoholika, ale czy sam warsztat pozwoli mi to udźwignąć? Odpowiem szczerze - nie wiem. Dlatego budując tę rolę szukam inspiracji.
Co jest nią dla Pani?
Taką główną to chyba doświadczenia amerykańskiej piosenkarki Earhty Kitt. A dokładniej stan, w którym trwała przez lata. Żyła w depresji, jakby nieobecna „tu i teraz”, ale jednocześnie biła z niej jakaś trudno wytłumaczalna siła. Jeśli będę potrafiła coś z tego przekazać swojej Hekabe, będę zadowolona...
Ważne tylko do czego wykorzystamy tę moc, bo o ile zrozumiałam zamysł reżysera, Łukasza Chotkowskiego, to wasza Hekabe odrodzi się dzięki zemście!
Dokładnie tak i stąd powstaje pytanie, czy zemsta jest moralna? Kiedyś pewien psycholog powiedział mi coś, co mnie strasznie poruszyło, że zemsta bywa oczyszczeniem. Pamiętajmy, że w świecie antycznym obowiązywało prawo miecza! Jednak zemstę od zbrodni w afekcie odróżnia, moim zdaniem, zimna wyrachowana kalkulacja. Bo zemsta dojrzewa powoli i z premedytacją, a rodzi się gdzieś w naszej głowie, powstaje z lęgnących się tam obsesji.
Zadanie karkołomne i żadnych wzorców, bo bydgoska inscenizacja jest polską prapremierą. A tu Andrzej Seweryn zapowiedział na jesień „Hekabe” w warszawskim Teatrze Polskim, z Jadwigą Jankowską-Cieślak, która doskonale pasuje mi do Hekabe Eurypidesa. Nie boi się Pani tej konfrontacji?
W ogóle nie myślę takimi kategoriami, choć Jankowska-Cieślak to rzeczywiście wspaniała aktorka. Zastanawiam się zresztą czy takie porównania w ogóle mają sens, tak się chyba nie da uprawiać tego zawodu. Jedno jest pewne: to będą dwie różne Hekabe. Łukasz Chotkowski ma swoją wizję dramatu ze mną, młodą dziewczyną w roli tytułowej, to będzie więc moja Hekabe i zrobię wszystko, by była wiarygodna. A jeśli moja rola będzie budziła skrajne emocje, tym lepiej. Lubię, gdy widz się nie zgadza, krytykuje, nawet buntuje, bo to znaczy, że sztuka go porusza, nie pozostawia obojętnym. Poprawność w teatrze jest najgorsza.
Warto wiedzieć
„Hekabe” Eurypidesa - polska prapremiera 5.03.2011 r., godz. 19.00, Teatr Polski Bydgoszcz. Reżyseria i adaptacja Łukasz Chotkowski, scenografia Anna Met, muzyka Piotr Bukowski (kompozycja dla chóru Joanna Sokołowska), wideo Bodek Kruczewski, reżyseria światła Robert Łosicki. Występują: Marta Nieradkiewicz - Hekabe, Mirosław Guzowski - Polymestor, Artur Krajewski - Odyseusz, Magdalena Łaska - Polyksena, Mateusz Łasowki - Agamemnon, Małgorzata Witkowska - Niemowa, Piotr Żurawski - zjawa Polydora oraz Chór.