Od pewnego czasu pan Jerzy jest w „Expressie” twarzą kampanii przeciwko gryzoniom, które panoszą się i w śródmieściu, i w bydgoskich blokowiskach. Skarg i lamentów na szczurzy terror słychać ostatnio tak wiele, że miasto, chcąc nie chcąc, musiało wydać im wojnę.
Z jakim skutkiem? Najlepiej określa go wypowiedź pani Liliany, mieszkanki zaszczurzonej kamienicy przy ul. Pomorskiej 88E. Uciekła ona z domu przed intruzem, który pewnego dnia wyszczerzył do niej zęby, gdy podniosła klapę sedesu. - Wyprowadziłam się na tydzień z mieszkania. Liczyłam, że przez ten czas gryzonie pozdychają. Administracja Domów Miejskich przysłała bowiem do nas zakład deratyzacyjny. Kiedy wróciłam do domu, stwierdziłam, że szczurów przybyło - zwierzyła się pani Liliana naszemu reporterowi.
Jak się okazało, dwie deratyzacje, przeprowadzone przy Pomorskiej 88E, pomogły tyle co umarłemu kadzidło. ADM zapowiada więc kolejny nalot szczurołapów, jeszcze w tym tygodniu.
Od niedzieli obowiązuje nowy rozkład jazdy pociągów
Współczuję mieszkańcom Londynka, podobnie jak mieszkańcom innych zaszczurzonych rewirów miasta. Jednocześnie wkurza mnie wyrzucanie publicznego grosza na walkę z wiatrakami. Nie trzeba bowiem mieć mądrości Jerzego Hemmerlinga, by wydedukować, że walka ze szczurami zakończy się kompromitującą porażką, jeśli plac boju przypominać będzie śmietnik albo karmnik. Podobnie wygląda przepędzanie dzików z dzielnic sąsiadujących z lasami. Jedni po wizytach chrząkających ryjów trzęsą portkami i biją na alarm, a inni mają z tego darmową rozrywkę i zrzucają im z balkonu resztki z pańskiego stołu.
Szczurów pewnie nikt świadomie nie dokarmia, ale porządek wokół domu nie jest najmocniejszą stroną Polaków - nawet w pamiętającej pruski Ordnung Bydgoszczy. Pomoc od miasta w walce ze szczurami i innymi żywymi plagami powinna się więc należeć wyłącznie tym, którzy potrafią zadbać o porządek wewnątrz swojego domu i wokół niego. Z drugiej strony, nie powinniśmy żałować kar na złych właścicieli i administratorów budynków, niepotrafiących wyegzekwować od lokatorów utrzymania elementarnego porządku. Dopiero wtedy robota Jerzego Hemmerlinga i jego kolegów będzie miała sens.
Śmierć w ogniu. Zdjęcia z pożarów w Bydgoszczy i okolicy
Inną kolejność działań należało też pewnie przyjąć podczas rozbudowy Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii na Błoniu. W nowe i nowoczesne skrzydło starego szpitala wpompowano 30 mln zł, by teraz od kilku miesięcy stało ono puste, bo - jak nam wytłumaczono - inwestor spiera się z wykonawcą o szczegóły techniczne i wykończenie. Konkretnie spór dotyczy wentylacji i klimatyzacji - a więc elementów ważnych, lecz szczerze mówiąc, jesienią i zimą nie najwyższej wagi. Nie rozumiem zresztą, dlaczego o wentylacji rozmawia się dopiero wtedy, gdy gmach już jest wykończony i wygląda tak, jakby tylko czekał na pojawienie się w nim wyposażenia, personelu i pacjentów. Czyżby ktoś miał zamiar kuć na nowo ściany, by wprowadzić zmiany? Jeśli tak, to szybko tam pacjentów nie zobaczymy.
Polub "Express" na Facebooku