<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Taki program musiał powstać, bo to prosta konsekwencja tego, w którą stronę goni kultura pop. Modelki z topklasy już jakiś czas temu awansowały do kategorii wybitnych celebrytów, a teraz ich rola rośnie z każdym sezonem. Niegdyś Twiggy była przecież jako modelka bardziej symbolem rewolucji obyczajowej lat 60. niż gwiazdą, zresztą ona akurat też śpiewała i grała w filmach. Dziś supermodelki to królowe wyobraźni tysięcy dziewczątek marzących o karierze idolki.
<!** reklama>Cokolwiek by jednak mówić, taki program jak „Top Models” - jeden ze szlagierów tej jesieni - zmajstrować trudno. Niby zasady mamy podobne, jak w „Idolu” czy „You Can Dance” - robimy wyścig amatorów, a na koniec wybieramy perełkę. Problem w tym, że o ile wokalistom dosyć prosto jest ścigać się na piosenki, a tancerzom na tańce, to co zrobić z modelkami? Owszem, mogą raz paradować w sweterkach, raz w majtkach, a raz na golasa, ale mówiąc szczerze, emocje będziemy tu mieli najwyżej estetyczne, a nie wyścigowe. Twórcy programu starają się więc jak mogą coś wykrzesać i kombinują z konkurencjami, które sprawdzać mają odporność kandydatek na stres - panie łażą po linie albo dotykają robali.
Pewnie można by tak też sprawdzać kandydatki na nauczycielki albo dziennikarki.Ale nic to, i tak obserwowanie tego fragmentu popkultury może być fascynujące - również, a może zwłaszcza dla tych, którzy o tzw. modelingu wyobrażenie mają takie sobie. Oglądamy bowiem świat zupełnie egzotyczny. I podziwiamy niesamowite wygibasy twórców „Top Models” starających się nadać temu jakąś głębię. Oto kilkanaście pannic, dla których marzeniem życia jest chodzenie po wybiegu i „ładniewyglądanie”, papla, przeżywa i się wypłakuje, a wokół nich gromadka branżowców mądruje się na temat pozowania i pracy na wybiegu, jakby to było wyzwanie porównywalne do sterowania elektrownią atomową. Bywa infantylnie, bywa zabawnie, ale na pewno jest niezwykle. Nie wiem tylko, co tam robi Karolina Korwin-Piotrowska, która została jedną z jurorek. Odzywa się z rzadka, więc być może ją wycinają.
Ale może bądźmy trochę pokorniejsi? Oglądamy przecież efekt galopującej zmiany mentalności. Ładna buzia i zgrabne poruszanie się nagle lądują na tym samym poziomie co jakieś talenta artystyczne. Ba, w audiowizualnym świecie sprzedają się lepiej. I pewnie można by sobie z tego dworować - tak jak swego czasu autorzy komedii „Zoolander” - gdyby nie to, że ten modelkowy świat to tak fantastycznie dochodowy biznes.
Można też oglądać „Top Models” dla fotografii. Bo wybrano dziewczyny zgrabne, ale urody takiej sobie. Za to fotogeniczne - i panny na naszych oczach na zdjęciach zmieniają się w nie tylko piękne, ale i fascynujące osoby. No ale może to kwestia statystyki... Starzy magicy od fotografii twierdzą, że jak się największemu matołkowi zrobi sto zdjęć, to przynajmniej na jednym będzie wyglądał na mądralę.