Zarząd miasta Bydgoszczy już w okresie międzywojennym z uwagi na rozwój motoryzacji usiłował uporać się z ruchem na tym skrzyżowaniem, wyznaczając przejścia dla pieszych. Ich lokalizacja wywoływała jednak ciągłe spory ze stowarzyszeniami kierowców, ponadto dochodziło do „korków” i zatorów, a także stosunkowo częstych potrąceń pieszych. Jeszcze w latach 30. w tym miejscu ustawiono specjalną sygnalizację, jeszcze nie świetlną, w której kierunek ruchu wskazywały podnoszone i opadające strzałki.
3 tysiące przechodniów
Po II wojnie przejścia dla pieszych, oznakowane „zebrami” usytuowano w tych samych miejscach, co dziś. W 1962 roku jednak Komenda Ruchu Drogowego Milicji Obywatelskiej wystąpiła do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej z propozycją przeniesienia tych przejść w inne, bardziej odległe od skrzyżowania miejsca. Przez ul. Jagiellońską w myśl tej propozycji można byłoby przechodzić dopiero na wysokości siedziby Narodowego Banku Polskiego, a przez ul. Gdańską – za kościołem Klarysek. Jak obliczono wówczas, przez obydwa te przejścia w ciągu godziny w dzień powszedni przewijało się około 3 tysiące ludzi. Zdaniem milicjantów, odsunięcie przejść od narożnika, gdzie często piesi łamali zasady i szli „na przełaj”, w znaczącym stopniu podniosłoby stopień bezpieczeństwa ruchu w tym newralgicznym punkcie Bydgoszczy.
Postawili na światła
Włodarze miasta po długich naradach i konsultacjach na takie rozwiązanie jednak nie przystali. Przejść postanowili nie przesuwać. Zdecydowali się za to zakupić za znaczne jak na owe czasy pieniądze na „prawdziwą” sygnalizację świetlną i jeszcze w tym samym roku została ona zamontowana. Ponieważ nasilenie ruchu miało wówczas zupełnie inne proporcje niż dziś: pojazdów było dziesiątki razy mniej niż pieszych, sygnalizacja zdawała dobrze egzamin ku zadowoleniu wszystkich uczestników ruchu, a także władz miasta, dumnych z podjęcia właściwej decyzji. A że taką była, świadczy także i to, że w tym rejonie miasta układ przejść i świateł nie zmienił się już do dziś.
Polub "Express" na Facebooku