https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: o świętach i prezentach, o wigilijnej kolacji i o awansie na Euro 2016

Paweł Drażba
Prezes PZPN Zbigniew Boniek, może przyszły szef UEFA?   Fot. Krzysztof Kapica
Prezes PZPN Zbigniew Boniek, może przyszły szef UEFA? Fot. Krzysztof Kapica
Jak spędzi święta bydgoszczanin Zbigniew Boniek, prezes PZPN, na co dzień mieszkający w Rzymie? Co jest jego domeną podczas wigilijnej kolacji? Woli dostawać, czy dawać prezenty? Jak ocenia pracę selekcjonera Adama Nawałki? Czy polska grupa na Euro 2016 jest trudna?

Czy lubi Pan święta?

Bardzo! Zwłaszcza te Bożego Narodzenia. To jedyne takie wspaniałe święta. Po prostu magiczne! Odpoczynek w gronie najbliższych, błogi spokój, prezenty i czas na refleksje.

Jak spędzi Pan Boże Narodzenie w tym roku?

Od lat Boże Narodzenie wygląda u mnie tak samo. Spędzę je we Włoszech, bo tam mam rodzinę, wnuki. Będę również chciał spotkać się z przyjaciółmi, nadrobić zaległości. 24 grudnia po godzinie 20:00 zasiądziemy do świątecznej kolacji. Na początku będą startery, które są akurat moją domeną, przygotowuję je. Najbardziej lubię rucola e mazzancolle, czyli rukolę z krewetkami i małymi pomidorkami, a także małże w skorupach. Na stole znajdą się również makarony, ryż, karp, a także inne tradycyjne dania świąteczne. Później idziemy na pasterkę. W pierwszy dzień świąt otwieramy prezenty. Każdy prezentuje swój upominek, cieszymy się wspólnymi chwilami. Potem mamy rodzinny obiad. Na pewno pójdę do córki, która mieszka 15 metrów obok mnie. Wieczorem zazwyczaj zostaję już sam. Lubię usiąść, pomyśleć, posłuchać polskich kolęd.

Czy ma Pan ulubioną?

„Oj, Maluśki, Maluśki”, „Lulajże Jezuniu”, „Bóg się rodzi” czy „Przybieżeli do Betlejem”. Wszystkie są piękne! Bardzo lubię polskie kolędy.

Wspomniał Pan o prezentach. Woli Pan dawać upominki czy je dostawać?

Zdecydowanie dawać! Sprawia mi to wiele radości. Nie ukrywam jednak, że czasami jestem zakłopotany, bo nie wiem, co mam komu kupić.

Czy utkwił z kolei Panu w pamięci jakiś szczególny prezent, który Pan otrzymał? Na przykład z dzieciństwa?

Nigdy nie dostawałem żadnych wielkich prezentów. Pochodzę z normalnej rodziny i zawsze byłem zadowolony z tego, co dostawałem. Kiedy znalazłem pod choinkę klocki, to starałem się coś z nich skonstruować. Cieszyłem się. Prezenty świadczą o pamięci. To liczy się najbardziej!

Święty Mikołaj nie położył jeszcze upominków pod choinką, ale Pan - a także wszyscy kibice - otrzymali już piękny prezent. Oczywiście - od reprezentacji Polski.

Drużyna narodowa ma za sobą bardzo udany rok, piękne eliminacje do Euro. Dostarczyła kibicom wielu wspaniałych emocji, rozegrała kilka bardzo dobrych spotkań, a przede wszystkim - zrealizowała cel, czyli wywalczyła awans . Wszyscy o tym marzyliśmy i ciężko pracowaliśmy, aby dopiąć swego. Cieszę się również, że wśród kibiców wróciła moda na reprezentację. Dziś każdy wierzy w drużynę narodową i chce być na jej meczach.

Który moment eliminacji mistrzostw Europy zapamiętał Pan najbardziej?

Pamiętam każdy mecz, moment, szczegół. Cały czas mam przed oczami strzał w słupek Kamila Grosickiego w boju ze Szkocją na Stadionie Narodowym w Warszawie (2:2 - przyp.). Gdyby „Grosik” trafił do siatki, zdobylibyśmy jesienią ubiegłego roku 12 punktów i szybciej znaleźlibyśmy się na autostradzie do Francji. Pamiętam zwycięski, historyczny mecz z Niemcami, piękne gole Arkadiusza Milika, znakomite pojedynki Roberta Lewandowskiego, dobrą grę Kamila Glika czy Grzegorza Krychowiaka, a także znakomitą postawą bramkarzy. Eliminacje zaczął Wojciech Szczęsny, a zakończył Łukasz Fabiański. Cała drużyna spisała się bardzo dobrze.

Jaki był z kolei kluczowych moment kwalifikacji? Kiedy uwierzył Pan, że mamy prawdziwą drużynę, która jest w stanie naprawdę wiele zrobić?

Czułem, że to się zaczyna, kiedy wziąłem Adama Nawałkę na trenera. Dużo rozmawialiśmy. Wiedziałem, że zmienimy drużyną, że będzie zupełnie inaczej zarządzana, stworzymy jej dobre warunki do pracy i poukładamy wszystko według naszego pomysłu. Kiedy zostałem prezesem PZPN, widziałem w kadrze duże braki. Kiedyś piłkarze nie chcieli na przykład kręcić reklam. Do pracy w federacji przyszło wiele nowych osób i wspólnie stworzyliśmy nową reprezentację. Od początku wierzyłem w naszą drużynę i to, że pojedziemy do Francji, ale pewny byłem dopiero po ostatnim gwizdku w spotkaniu z Irlandią. Na Stadionie Narodowym panowała wielka euforia. Pięknie pobawiliśmy się z naszymi kibicami, poświętowaliśmy i… koniec! Musimy o tym zapomnieć. W piłce nożnej ciągle trzeba patrzeć do przodu. Myślimy już o tym, co będzie później.

Na konferencji po wywalczeniu awansu, powiedział Pan: „Pamiętam, kiedy dwa lata temu prezentowałem Adama Nawałkę jako selekcjonera. Na zakończenie zrobiliśmy zdjęcie i podaliśmy sobie ręce. Obaj mieliśmy na twarzach uśmiechy. Dziś mam tę satysfakcję, że mogę uśmiechnąć się w ten sam sposób”.

To prawda. A to nie takie łatwe. Pamiętajmy, że ten, kto rządzi, traci procenty poparcia. Fakt, że dziś możemy uśmiechnąć się z Adamem w ten sam sposób, albo i mocniej, świadczy o tym, że drużyna narodowa wykonała bardzo dobrą robotę. Nawałka potrafił nadać reprezentacji twarz i charakter. Mam przekonanie, że jest to zespół, kolektyw i dlatego potrafiliśmy wygrywać. Ważnym momentem było również mianowanie kapitanem Roberta Lewandowskiego. Poczuł się wtedy odpowiedzialny za tę drużynę. W teorii wyglądamy dobrze, ale zobaczymy, co będzie za pół roku, już we Francji. Reprezentację zweryfikują mistrzostwa Europy.

Po losowaniu fazy grupowej w Paryżu powiedział Pan, że jest zadowolony. Zmierzymy się z Niemcami, Ukrainą i Irlandią Północną.

Nie pamiętam spotkania, które można byłoby wygrać na losowaniu lub odprawie przedmeczowej. Wszystko weryfikuje boisko. Trafiliśmy do ciężkiej grupy. Zmierzymy się z bardzo wymagającymi rywalami, ale na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Teraz powinniśmy już mówić jak najmniej, a jak najwięcej pracować. Zrobimy wszystko, aby optymalnie przygotować się.

Nasi grupowi rywale wcale nie byli zadowoleni, że zagrają z Polską. Nikt nie chciał wylosować nas z trzeciego koszyka. Europa zaczyna nas szanować!

Dlatego, że zrobiliśmy wynik, mamy kilku piłkarzy klasy światowej, porządną federację i nasz sędzia pojedzie w końcu na mistrzostwa. Szymon Marciniak znalazł się wśród 18 arbitrów głównych, którzy będą prowadzić mecze Euro. To duże wyróżnienie! Mamy powody do radości, ponieważ za nami fantastyczny rok. Nie zapominajmy, że 2 maja mieliśmy wielkie święto futbolu na Stadionie Narodowym. Piękny finał Pucharu Polski pomiędzy Legią i Lechem , a także decydujące mecze w turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

Jest Pan wielkim fanem tego turnieju. Przykłady Arkadiusza Milika czy Piotra Zielińskiego pokazują z kolei, że te rozgrywki mogą być świetnym początkiem prawdziwej kariery.

Tego turnieju zazdrości nam cała Europa! Uwielbiam patrzeć na prawdziwą radość i zacięcie dzieciaków w meczach finałowych. Z roku na rok do naszych rozgrywek zapisuje się coraz więcej uczestników, ale mi nie chodzi o to, aby bić rekordy. Najważniejsze jest to, żebyśmy wychwytywali dzieciaków, których piłka rajcuje. I to, żebyśmy im dawali możliwość rozwoju. Podczas meczów, zwłaszcza na wcześniejszym etapie rozgrywek, doskonale widać, kto ciągnie rękę, a kto jest za nią ciągnięty. Często to rodzice chcą, aby dzieci grały w piłkę, mimo że one wcale tego nie lubią. To błąd. Nie ma co zmuszać na siłę. Piłkę trzeba kochać. Jeśli piłka ich rajcuje, to będą dążyli do spełnienia marzeń. Najważniejsze jest to, aby dzieciaki świetnie się bawiły. W moim dzieciństwie non stop grało się na podwórku.

Trwa kolejna edycja turnieju. Czy dochowamy się w niej kolejnego reprezentanta Polski?

Podczas meczów można zauważyć zdolnych, utalentowanych piłkarzy, ale ten turniej to dopiero początek. Kto wie, czy uczestnicy, którzy dziś mają dwanaście lat, za dwa czy trzy lata nadal będą chcieli grać w piłkę? Będą mieli wiele rozterek. Piłka wymaga poświęceń. Trzeba spełnić szereg warunków. Przede wszystkich mieć zdrowie, dar od Boga i kochać się spocić, być zmęczonym.

Świątecznie zaczęliśmy, więc i tak zakończmy. Czego chciałbym Pan życzyć kibicom na święta i Nowy Rok?

Zdrowia i uśmiechu! To najważniejsze. Kiedy jest zdrowie, to wszystko w życiu jest łatwiejsze do pokonania. Uśmiech to z kolei największe lekarstwo, które nic nie kosztuje, a przynosi same pozytywne skutki. Kiedy człowiek jest uśmiechnięty, to znaczy, że jest zadowolony z siebie, z pracy i ze swojej drużyny. Zdrowych, spokojnych i wesołych świąt!

rozmawiał: Paweł Drażba (Łączy Nas Piłka)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski