<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Dwóch bydgoszczan - profesorowie Arkadiusz Jawień (chirurg) i Janusz Kutta (historyk) - bezskutecznie ubiegało się w tym tygodniu o tytuł Mistrza Mowy Polskiej. W sumie jednak nie ma się czego wstydzić. Do dwunastoosobowego finału weszli dwaj przedstawiciele 360-tysięcznego miasta. Polska liczy obecnie około 38,5 miliona mieszkańców, bydgoszczaninem jest zatem co 107. nasz obywatel. Proporcjonalnie, w zaszczytnej dwunastce finalistów powinna się więc znaleźć jedna dziesiąta mieszkańca naszego miasta.<!** reklama>
Chirurgiczne zabiegi na razie bardziej potrzebne są na dużo twardszym, bo marmurowym obiekcie. Okazuje się, że bydgoszczanie może i mówić potrafią nadzwyczaj pięknie, lecz gorzej radzą sobie z pisaniem, zwłaszcza z ortografią. Parę miesięcy temu w tej rubryce dałem delikatnego prztyczka w nos pewnemu wysokiemu oficerowi policji. Mąż ów uniósł się po tym, jak do informacji o nadaniu sztandaru jego formacji, obok klasycznego zdjęcia w stylu rączka, buźka, goździk, klapa, opublikowaliśmy drugie, pokazujące humorystyczny element tej uroczystości, gdy napięcia jednego z paradnie wywijających nogami funkcjonariuszy nie wytrzymały spodnie, pękając niemal w połowie długości. Wysoki oficer poczuł się tak urażony tą niedyskrecją, że postanowił naskarżyć na nas aż do Rady Etyki Mediów. Ktoś, kto się unosi, musi być świadom tego, że im dalej od ziemi, tym gorzej widać szczegóły. Nasz wysokiej rangi bohater kropnął zatem w rozsyłanej po Polsce epistole paskudny błąd ortograficzny, a dowód niekompetencji językowej przez wiele dni tkwił na prominentnym miejscu policyjnej strony internetowej. Gdybym był mściwy, w ramach rewanżu naskarżyłbym na wysokiego oficera do Rady Języka Polskiego, której jednym z zadań jest troska o kulturę polszczyzny. Pal sześć! Policjant jest od łapania bandziorów i ciągania ich do prokuratury, więc ja nie będę policjanta łapał i ciągał za słówka.
Gorzej, gdy bielmo na oku mają językoznawcy. Przy ich pomocy redagowane są inskrypcje, które następnie graweruje się na tablicach pamiątkowych. Parę dni temu, podczas spaceru po bydgoskiej starówce, postanowiłem obejrzeć nowy obelisk ku czci Żydów, pomordowanych w Bydgoszczy w okresie drugiej wojny światowej. Postawiono go w pobliżu miejsca, w którym stała spalona przez Niemców synagoga. Obelisk ów w czwartek przed tygodniem odsłonił prezydent Rafał Bruski w towarzystwie, między innymi, przewodniczącego Rady Miasta Romana Jasiakiewicza i przewodniczącej Towarzystwa Przyjaźni Polska-Izrael Ilony Dworak-Cousin. Stwierdzam otóż z ubolewaniem, że całe to szacowne grono w czwartek pokłoniło się pomnikowi z tablicą również zawierającą paskudny błąd ortograficzny. I to - co za zbieg okoliczności - ten sam, który wcześniej popełnił w swym piśmie wysoki oficer policji.
Dowód zbrodni na języku przedstawiam na zdjęciu obok. Jako stary belfer, dziatwie szkolnej (i nie tylko) wyjaśniam, że czasownik „zbezcześcić”, choć w wymowie szumi pięknie jak polskie morze, powstał z połączenia przyimka „bez” oraz rzeczownika „cześć”. A więc należy go pisać tak właśnie, jak podałem (błędnej formy nie powtarzam, by się nie utrwaliła) i tworzyć od niego imiesłów przymiotnikowy „zbezczeszczony” oraz rzeczownik „zbezczeszczenie”. Hebrajskiej wersji napisu na tablicy, niestety, nie potrafię sprawdzić. Wierzę, że Żydzi, jako nacja skrupulatna i umiejąca zabiegać o swoje, lepiej zadbała o zapis na obelisku. Ale i tak tablica powinna pójść do poprawki, bo miast służyć pamięci, będzie służyła drwinom.
Swoją drogą, potrafimy toczyć zażarte boje o treść oficjalnych zapisów (vide: tablica pamięci ofiar katastrofy w Smoleńsku), a formy, niczym biblijnej belki w oku, nie dostrzegamy. Oto fragment notatki nadesłanej ostatnio do naszej redakcji przez pewną państwową agencję, z prośbą o publikację: „Zagadnienie konferencji dotyczy analizy biznesowej integracji B2B. To temat inicjujący cykl spotkań wojewódzkich z tego zakresu, który wyjaśnia i analizuje ogólną koncepcję tego typu działań w e-przedsiębiorstwie. Wykłady wygłoszą najlepsi eksperci z dziedziny nowoczesnych technologii, a case study poprowadzą beneficjenci, których e-usługi odniosły na polskim rynku spektakularny sukces”. To jest dopiero hebrajszczyzna!