Zastanów się, zanim wlejesz "opał"

Prawo kategorycznie zabrania wlewania oleju opałowego do zbiornika samochodu. Również mechanicy samochodowi odradzają stosowanie takiego zamiennika.

<!** Image 2 align=right alt="Image 37790" sub="Współczesny silnik diesla to skomplikowana konstrukcja. Niewłaściwe paliwo szybko ją uszkodzi">Mimo to wielu z nas podejmuje takie ryzyko. Wlewanie do zbiornika samochodu oleju przeznaczonego do zasilania systemów grzewczych, jest ściganym przez prawo przestępstwem. Nie tylko w Polsce, ale i w wielu krajach Unii Europejskiej. Na niemieckich drogach, przyłapany na stosowaniu takiego paliwa, może nawet stracić auto.

Kwas w zbiorniku

Policja i Państwowa Inspekcja Samochodowa posiadają uprawnienia do kontrolowania zawartości baków w naszych samochodach. Przenośne zestawy umożliwiają przeprowadzenie takiej operacji nawet podczas rutynowej kontroli na drodze. Wtedy sprawdzający ustalą czy niedozwolone paliwo jest lub było używane w danym pojeździe. Nie pomoże nawet zmiana barwy „opału”, którą można uzyskać przez dolanie kwasu siarkowego. Stosowanie takich lub podobnych domowych patentów, by odbarwić intensywnie różowy kolor oleju opałowego, tylko potęguje jego zabójczy wpływ na pracę wielu skomplikowanych podzespołów silnika. Wpadka podczas rutynowej kontroli na drodze, to jedna z wielu nieprzyjemnych i kosztownych niespodzianek, które czekają amatorów tańszego paliwa.

Kosztowne ryzyko

Kolejne wydatki czekają ich podczas wizyty w warsztacie samochodowym.

<!** reklama left>- Stosowanie tańszego, ale nie spełniającego wysokich norm paliwa, mści się na żywotności wielu elementów silnika diesla - mówi Wojciech Pałubicki, diagnosta ze stacji obsługi samochodów w Świeciu. - Pompa wtryskowa, mózg współczesnego silnika wysokoprężnego, najdotkliwiej odczuje stosowanie tańszego, nie spełniającego podstawowych wymogów paliwa. Remont pompy dawkującej olej napędowy, to wydatek na ogół przekraczający tysiąc złotych. Gdy litr oleju napędowego kosztuje prawie 4 złote, pokusa jest ogromna. Zanim jej ulegniemy, warto jednak przeprowadzić chłodną kalkulację - radzi Wojciech Pałubicki.