https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Zapach siarki przed sądem

Jarosław Reszka
Kiedy w tytule filmu pojawia się wyraz „egzorcyzmy”, czuję w powietrzu zapach siarki. Ten zapach mocno rozchodzi się również podczas seansu „Egzorcyzmów Emily Rose”, ale na plus twórcom zapisać należy to, że postanowili nakręcić coś bardziej ambitnego niż rewię strachów.

<!** Image 1 align=left alt="Image 24452" >Kiedy w tytule filmu pojawia się wyraz „egzorcyzmy”, czuję w powietrzu zapach siarki. Ten zapach mocno rozchodzi się również podczas seansu „Egzorcyzmów Emily Rose”, ale na plus twórcom zapisać należy to, że postanowili nakręcić coś bardziej ambitnego niż rewię strachów.

„Egzorcyzmy...” są połączeniem horroru z klasycznym dramatem sądowym - i to ten drugi gatunek w ostatecznym rozrachunku bierze górę. Tytułowa bohaterka jest sympatyczną dziewczyną z prowincji, która dostała się na uniwersytet w wielkim mieście. A tam upatrzył ją sobie demon - a właściwie cała ich eskadra, z samym Lucyferem jako dowódcą. Tak w każdym razie brzmi wersja księdza Moore’a, proboszcza z miejscowości, z której pochodzi Emily. Został on przez rodzinę poproszony o pomoc w chwili, kiedy tradycyjna medycyna zdawała się zawodzić. Dziewczyna odstawiła leki i poddała się metafizycznym zabiegom wypędzania diabła. Niedługo później zmarła.

Mecenas Erin Bruner (rola nominowanej do Oscara za rolę w „Kinseyu” Laury Linney), wynajęta przez archidiecezję, ma teraz bronić ojca Moore’a w budzącym ogromnie zainteresowanie mediów procesie o nieumyślne spowodowanie śmierci. Bruner początkowo zamierza podważyć diagnozę lekarzy o zespole padaczkowym, na który miała cierpieć Emily. Potem jednak, także na podstawie własnych doświadczeń z demonami, niespodziewanie zmienia linię obrony. Będzie przekonywać ławę przysięgłych do spojrzenia na diabła bez ironii. Nie można w stu procentach dowieść, że Emily chorowała na padaczkę, ale nie można też w stu procentach odrzucić hipotezy, że dziewczynę opanowały złe moce. „Egzorcyzmy...” zostały ponoć oparte na faktach. Trzeba jednak przyznać, że nawet gdyby ta historia została zmyślona od początku do końca, to - po pierwsze - brzmi wiarygodnie, - po drugie - sięga do argumentacji, która powinna zmusić do refleksji nie tylko agnostyków.

Inna sprawa to pytanie, czy połączenie konwencji horroru i dramatu sądowego w tonacji jak najbardziej serio znajdzie wielu zwolenników. W internetowym rankingu Onetu film Derricksona ma zaskakująco niską ocenę. I to pomimo dobrej gry doświadczonych, uznanych aktorów. Wniosek z tego, że widz woli czyste sytuacje: albo „Noc żywych trupów”, albo „12 gniewnych ludzi”. Szkoda.

„Egzorcyzmy Emily Rose”, reż. Scott Derrickson

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski