Chodzą grupkami. Kupują drobiazgi, a płacą „grubym” banknotem. Potem kłócą sięo towar i resztę. Sieją zamęt, po to, by oszukać. Teraz grasują w Bydgoszczy.
<!** Image 2 align=left alt="Image 4146" >Upalny poniedziałek. Trzy wyglądające na Cyganki kobiety wchodzą do apteki przy ul. Bartosza Głowackiego. Z ustawionego na ladzie koszyka biorą dwa soki. Do zapłaty nieco powyżej 10 złotych.
- Jedna z nich podaje mi 200 złotych. Wydaję resztę. W tym czasie druga zaczyna o coś pytać, trzecia coś do niej krzyczy. Zaczynają się między sobą kłócić. Robią zamęt i wrzawę, ale nie wiadomo o co, bo mówią w swoim języku - relacjonuje pani Krystyna, farmaceutka z apteki „Balsam”. Kilka dni temu, o mały włos, stałaby się ich ofiarą.
- Nagle ta pierwsza stwierdza, że nie chce soku i mam jej oddać pieniądze. Kładzie resztę i soki. Ja jej oddaję 200 złotych. Ale ta reszta jakaś podejrzana. Sprawdzam. Nie wiem, kiedy je zabrała, ale brakuje 100 złotych. W ostatniej chwili chwyciłam ją za rękę. Zaczęła się wyrywać, krzyczeć i nagle ta druga położyła „stówę”. Nawet nie spieszyły się, żeby uciec. Płynną polszczyzną zaczęły obrzucać mnie wyzwiskami. Krzyczały jeszcze za drzwiami - relacjonuje aptekarka.W aptece nikt na ich sztuczkę się nie nabrał, ale wcześniej próbowały szczęścia gdzie indziej.
Odwiedziły kilka sklepów w pobliżu. Zaczęły od kiosku, potem weszły do piekarni i papierniczego. Wszędzie ten sam scenariusz. Długo wybrzydzały nad bułkami i długopisami, ale tam - na szczęście - ich metody są już dobrze znane.
- Żona raz już miała nauczkę. Sprzedała gazetę, a straciła 50 złotych. Teraz gdy widzi, że ktoś chce kupić drobiazg, a daje gruby banknot, mówi, że nie ma wydać - wyznaje pan Józef. - Takie chwyty stosują nie tylko Cyganie, nasi też. Te same twarze wracają co kilka miesięcy. Raz grasują na tym osiedlu, raz na innym. Prawie każdy z nas, chociaż raz się na te ich sztuczki nabrał - dodaje.
A sposobów na oszukanie doświadczonych sprzedawców nie brakuje. Przy podbieraniu banknotów popisują się cyrkowymi sztuczkami, ale nie gardzą też technikami psychomanipulacji.
- Dałam się zrobić jak dziecko - wspomina pani Krystyna. - Mężczyzna wyglądający bardzo skromnie, poprosił o najtańszą pastę do zębów, ale zapłacił 200-złotowym banknotem. Gdy robił zakupy, do apteki weszła kobieta. Bardzo atrakcyjna, młoda, stanęła za nim. On dostał resztę, ale coś mu się nie zgadzało. Rzekomo zamiast „100” dałam mu „10”. Kobieta potwierdza, że też jej się tak zdawało, ale nie chciała się wtrącać. Ja skołowana, przeliczam pieniądze i widzę, że brakuje. Przepraszam i zamieniam „10” na „100”. Gdy wyszli, coś mnie tknęło. Sprawdziłam w kasie. Straciłam „stówę”...