Do tragedii doszło w pobliżu pomnika ku czci ofiar terrorystycznego zamachu z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. Nieoficjalnie mówi się, iż porzucił on w wynajętym samochodzie notatkę napisaną w języku angielskim z informacją, że dokonał ataku na polecenie tzw. Państwa islamskiego. Pojazd, jak ujawniła policja wypożyczył w Passaic w stanie New Jersey. Potwierdzili to również szefowie firmy wypożyczającej pojazdy.
Świadkowie opowiadali, że widzieli w autobusie na który wpadł pojazd terrorysty dwójkę przerażonych dzieci, wszystkim wydawało się, że terrorysta będzie do nich strzelać, nikt bowiem nie wiedział, że nie ma on prawdziwej broni przy sobie.
Inni opowiadali o prawdziwej jatce, jaką pochodzący z Uzbekistanu 29-latek urządził. - Noga jednego z rowerzystów dosłownie po uderzeniu go samochodem wisiała tylko na kawałku skóry. On i inna leżąca na ścieżce rowerowej osoba nie ruszały się – opisywał jeden ze świadków horroru.
- Jeden z leżących na ziemi miał na piersi ślady opon, miał otwarte oczy – dodawał kolejny świadek zdarzenia.
Sześć osób zginęło na miejscu, dwie kolejne zmarły po przewiezieniu ich do szpitala – informowali szefowie nowojorskiej policji. Wszystkie ofiary to mężczyźni. Jedenaście osób zabrano do szpitala, postrzelonego Saipowa umieszczono w szpitalu Bellevue, jest pod ochroną policji.
- To był tchórzliwy akt terroru, atak wymierzony w niewinnych ludzi, ale nie złamie on ducha nowojorczyków – mówił na gorąco dwie godziny po tragicznym zdarzeniu burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio.
Czytaj także: Dyrektor brytyjskiego kontrwywiadu: Obserwujemy gwałtowny wzrost zagrożenia terrorystycznego
Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo dodawał z kolei , iż nie ma dowodów na to, by działanie „samotnego wilka” było częścią jakiegoś większego spisku.
Na Twitterze, prezydent Donald Trump określił działanie zamachowca, jako akt terroru chorego człowieka. Obiecał: „NOT IN THE U.S.A."
Jak podali śledczy Saipow mieszkał w USA od roku 2010. Jego koledzy i znajomi określali go jako bardzo miłego człowieka, nie podejrzewali, że mógł być sprawcą zamachu. Kobiljon Matkarow, który też ma uzbeckie korzenie spotkał Saipowa na Florydzie pięć lat temu. - Był miły sympatyczny, jak brat – mówił dziennikarzom w telefonicznej rozmowie ze swojego domu w Miamisburgu w stanie Ohio.
Dodał on, że Saipow pracował dla Ubera, mieszkał w New Jersey jeszcze latem tego roku. Matkarow latem tego roku leciał z nowojorskiego lotniska JFK z rodziną do Uzbekistanu i skorzystał z pomocy Saipowa, by ten podrzucił go na lotnisko. Kiedy jednak na lotnisku poprosił kolegę o swoje zdjęcie Saipow stanowczo jednak odmówił. Zdziwiło to bardzo Matkarowa.