Wystraszone zwierzę taranowało wszystko, co zastało na drodze. "Zwierzak gdy dobiegł do końca ulicy nie hamując wpadł w betonowe klocki uderzając głową. Właściciel Konia Góral, nagle zniknął, ludzie pomagali ocucić zwierzę i zabezpieczyć miejsce. Wielkie pokłony dla Pana który widać że z Końmi ma do czynienia, koń wstał po 20 minutach na własnych siłach, a w/w Pan zabrał go w ciche miejsce" - pisze naoczny świadek tych wydarzeń.
- Dziecku (przebywa pod Tatrami na feriach) nie stało się nic poważnego, ma otarcia i tyle. Jego opiekunowie nie zgodzili się na zabranie go do szpitala. Kierujący dorożką fiakier był trzeźwy. Został ukarany mandatem - informuje Krzysztof Waksmundzki z zakopiańskiej komendy policji.
Jak dodaje policjant, nie wiadomo jeszcze dlaczego koń się spłoszył. Prawdopodobnie przeraził go odgłos pękającego balonika, które sprzedawane są kilkadziesiąt metrów powyżej postoju dorożek na deptaku. Ostatecznie, samo zwierzę zostało złapane na ulicy Nowotarskiej. Teraz odpoczywa w stajni.
Przypomnijmy. 28 lutego 2014 roku na Krupówkach doszło do podobnego wypadku. Wówczas jednak spłoszony koń zabił swojego właściciela. Po tamtej tragedii w Zakopanem toczyła się ożywiona dyskusja na temat tego jak zwiększyć bezpieczeństwo spacerowiczów na Krupówkach wobec zagrożenia jakie mogą stanowić dla ludzi konie. Ostatecznie skończyło się na tym, że władze miasta postawiły przy wejściu na deptak... znak z informacją, że przy Krupówkach stoją dorożki. Dzisiejszy wypadek pokazał, że było to tylko zaklinanie rzeczywistości.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto