Jeszcze kilka lat temu randki internetowe były przedmiotem żartów. Dziś coraz więcej ludzi nie wstydzi się przyznać, że szuka drugiej połówki poprzez wirtualne łącza.
<!** Image 2 align=right alt="Image 110201" sub="Nawiązać romans nie wychodząc z domu - dla wielu to pokusa / Fot. Jupiterimages">Nieśmiali uważają, że portal randkowy to idealne miejsce na podryw. W realnej rzeczywistości boją się porozmawiać z wybraną osobą. Gdy siedzi się we własnym pokoju przed komputerem, łatwiej nawiązać rozmowę.
Nie widać rumieńca
- Strasznie się boję pierwszej rozmowy z kimś nowo poznanym. Rozkręcam się dopiero, gdy kogoś lepiej poznam. Dlatego wolę nawiązywać znajomości z dziewczynami przez Internet. Nie słyszą załamania głosu, nie widzą nerwowego kręcenia palcami ani rumieńca wstydu. Pisząc e-maila czy rozmawiając na jakimś komunikatorze mogę najpierw się zastanawić i nie palnę żadnej gafy - wyznaje 23-letni student Rafał.
Wiele osób potwierdza, że Sieć daje poczucie bezpieczeństwa i ośmiela. Łatwiej wtedy zadać bezpośrednie pytanie czy poflirtować.
- Dwa lata temu na jednym z portali znalazłem profil pewnej wspaniałej dziewczyny. Bardzo szybko wymieniliśmy się numerami Gadu-Gadu. To, że nie widzieliśmy się, sprawiło, że nasza uwaga skupiała się tylko na poznawaniu charakterów. Nie bałem się też zadawać jej trudnych pytań, bo mogła zręcznie pominąć temat i nikomu nie byłoby głupio. Po kilku miesiącach klikania postanowiliśmy się spotkać. Od razu między nami zaiskrzyło. Od tamtej pory tworzymy niezwykle udaną parę - mówi 33-letni przedstawiciel handlowy Robert Nowacki.
<!** reklama>Wirtualne róże to za mało
Należy pamiętać jednak, że osoby z którymi „klikamy”, mogą nie mieć równie poważnych zamiarów jak my. Spotkało to 23-letnią studentkę Ewelinę, która przez prawie rok rozmawiała wirtualnie z Grzegorzem.
- Po tak długim czasie stwierdziłam, że warto byłoby się spotkać i napomknęłam o tych Grześkowi. Orzekł, że to za szybko. Nie nalegałam. Wkrótce jednak postanowiłam skończyć naszą znajomość. Wirtualna róże i pocałunki wszak nie zastąpią tych prawdziwych - mówi Ewelina.
Mimo wszystko kluczowym momentem internetowej znajomości jest spotkanie twarzą w twarz. To ono decyduje o rozwoju znajomości. Wtedy tak naprawdę można kogoś poznać. W wirtualnym świecie wielu kreuje się na bystrzejszych, zabawniejszych i przystojnych niż są w rzeczywistości.
- Przez kilka miesięcy rozmawiałem z pewną dziewczyną, która wydawała się gejzerem dobrego humoru i radości. Kiedy się spotkaliśmy, była strasznie przygaszona i małomówna. Pomyślałem, że ma zły dzień i dałem jej kolejną szansę. Niestety, następne spotkania wyglądały podobnie. Zrezygnowałem więc z dalszej znajomości - stwierdza Łukasz Łątkowski.
Problemem może być też wygląd, który podczas wirtualnej rozmowy ma drugorzędne znaczenie.
- Spotkałem się kiedyś z dziewczyną, która nie ukrywała rozczarowania moich wyglądem. Może i nie jestem Bradem Pittem, ale i ona nie była Angeliną Jolie. Dziewczyny chcą księcia z bajki, chociaż same nie są księżniczkami - śmieje się 27-letni Rafał Kołecki.
Jego opinię podziela internauta Michaq, który od dwóch lat umieszcza swój profil na portalach randkowych.
- Wiedzę mam o tych portalach obszerną. I złą opinię o ich użytkownikach. Wiele osób tam po prostu kłamie. Panny piszą, że liczy się wnętrze, a mówią „żegnaj” po przysłaniu im zdjęcia. Inne dziewczyny sugerują, że są romantyczkami, a na pierwszej randce pytają o zarobki. Dużo panienek szuka też „sponsora”. Oczywiście nie bronię facetów, bo pewnie nie są bez winy. Generalnie mały jest odsetek fajnych, a ja poza tym chyba mam pecha - twierdzi Michaq.
Nie można zapomnieć o wirtualnych oszustach. Nigdy nie mamy pewności, czy ktoś, kto się podaje za Jana Kowalskiego, faktycznie nim jest.
- Poznałam na jednym z portali fantastycznego mężczyznę. Inteligentny, wykształcony, wysportowany, o różnorodnych zainteresowaniach. Po prostu ideał. Kiedy się z nim spotkałam, patrzyłam na niego przez pryzmat umieszczonego na portalu profilu. Byliśmy razem kilka miesięcy. Po czym on bez słowa zniknął. Po jakimś czasie się okazało, że w innym mieście miał żonę, która była w ciąży, a on po prostu potrzebował w międzyczasie rozrywki. Problem w tym, że ja naprawdę się w nim zakochałam. Od tej pory nie ufam mężczyznom - wyznaje 27-letnia Ania.
Łączami przyszła...
Wirtualne portale randkowe sprawiły, że pojawiły się nowe odmiany zdrady.
- Dziewczyna mojego kumpla założyła sobie profil na serwisie fotka.pl. W ten sposób poznała jakiegoś chłopaka i zostawiła mojego znajomego dla tego drugiego. Niedawno urodziła syna i wyszła za mąż za tamtego - opowiada student Łukasz Karczewski.
Czasem jednak wejście na portal może odmienić życie. Tak było w przypadku Łukasza Buczkowskiego, który trzy lata temu rozstał się z dziewczyną. Przez kilka miesięcy nie wychodził na spotkania towarzyskie, tylko rozpamiętywał wspólnie spędzone chwile.
- Pewnego dnia, przeglądając strony internetowe, przypadkowo kliknąłem na reklamę jednego z portali randkowych. Wszedłem na stronę i było jak w piosence Tymona: „Łączami przyszła do mnie wirtualna miłość”. Odnalazłem drugą połówkę i niedługo zamierzamy się pobrać - opowiada Łukasz.
Czego wszystkim poszukującym życzymy...