https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakochanie przez klikanie?

Anna Krzesińska
Jeszcze kilka lat temu randki internetowe były przedmiotem żartów. Dziś coraz więcej ludzi nie wstydzi się przyznać, że szuka drugiej połówki poprzez wirtualne łącza.

Jeszcze kilka lat temu randki internetowe były przedmiotem żartów. Dziś coraz więcej ludzi nie wstydzi się przyznać, że szuka drugiej połówki poprzez wirtualne łącza.

<!** Image 2 align=right alt="Image 110201" sub="Nawiązać romans nie wychodząc z domu - dla wielu to pokusa / Fot. Jupiterimages">Nieśmiali uważają, że portal randkowy to idealne miejsce na podryw. W realnej rzeczywistości boją się porozmawiać z wybraną osobą. Gdy siedzi się we własnym pokoju przed komputerem, łatwiej nawiązać rozmowę.

Nie widać rumieńca

- Strasznie się boję pierwszej rozmowy z kimś nowo poznanym. Rozkręcam się dopiero, gdy kogoś lepiej poznam. Dlatego wolę nawiązywać znajomości z dziewczynami przez Internet. Nie słyszą załamania głosu, nie widzą nerwowego kręcenia palcami ani rumieńca wstydu. Pisząc e-maila czy rozmawiając na jakimś komunikatorze mogę najpierw się zastanawić i nie palnę żadnej gafy - wyznaje 23-letni student Rafał.

Wiele osób potwierdza, że Sieć daje poczucie bezpieczeństwa i ośmiela. Łatwiej wtedy zadać bezpośrednie pytanie czy poflirtować.

- Dwa lata temu na jednym z portali znalazłem profil pewnej wspaniałej dziewczyny. Bardzo szybko wymieniliśmy się numerami Gadu-Gadu. To, że nie widzieliśmy się, sprawiło, że nasza uwaga skupiała się tylko na poznawaniu charakterów. Nie bałem się też zadawać jej trudnych pytań, bo mogła zręcznie pominąć temat i nikomu nie byłoby głupio. Po kilku miesiącach klikania postanowiliśmy się spotkać. Od razu między nami zaiskrzyło. Od tamtej pory tworzymy niezwykle udaną parę - mówi 33-letni przedstawiciel handlowy Robert Nowacki.

<!** reklama>Wirtualne róże to za mało

Należy pamiętać jednak, że osoby z którymi „klikamy”, mogą nie mieć równie poważnych zamiarów jak my. Spotkało to 23-letnią studentkę Ewelinę, która przez prawie rok rozmawiała wirtualnie z Grzegorzem.

- Po tak długim czasie stwierdziłam, że warto byłoby się spotkać i napomknęłam o tych Grześkowi. Orzekł, że to za szybko. Nie nalegałam. Wkrótce jednak postanowiłam skończyć naszą znajomość. Wirtualna róże i pocałunki wszak nie zastąpią tych prawdziwych - mówi Ewelina.

Mimo wszystko kluczowym momentem internetowej znajomości jest spotkanie twarzą w twarz. To ono decyduje o rozwoju znajomości. Wtedy tak naprawdę można kogoś poznać. W wirtualnym świecie wielu kreuje się na bystrzejszych, zabawniejszych i przystojnych niż są w rzeczywistości.

- Przez kilka miesięcy rozmawiałem z pewną dziewczyną, która wydawała się gejzerem dobrego humoru i radości. Kiedy się spotkaliśmy, była strasznie przygaszona i małomówna. Pomyślałem, że ma zły dzień i dałem jej kolejną szansę. Niestety, następne spotkania wyglądały podobnie. Zrezygnowałem więc z dalszej znajomości - stwierdza Łukasz Łątkowski.

Problemem może być też wygląd, który podczas wirtualnej rozmowy ma drugorzędne znaczenie.

- Spotkałem się kiedyś z dziewczyną, która nie ukrywała rozczarowania moich wyglądem. Może i nie jestem Bradem Pittem, ale i ona nie była Angeliną Jolie. Dziewczyny chcą księcia z bajki, chociaż same nie są księżniczkami - śmieje się 27-letni Rafał Kołecki.

Jego opinię podziela internauta Michaq, który od dwóch lat umieszcza swój profil na portalach randkowych.

- Wiedzę mam o tych portalach obszerną. I złą opinię o ich użytkownikach. Wiele osób tam po prostu kłamie. Panny piszą, że liczy się wnętrze, a mówią „żegnaj” po przysłaniu im zdjęcia. Inne dziewczyny sugerują, że są romantyczkami, a na pierwszej randce pytają o zarobki. Dużo panienek szuka też „sponsora”. Oczywiście nie bronię facetów, bo pewnie nie są bez winy. Generalnie mały jest odsetek fajnych, a ja poza tym chyba mam pecha - twierdzi Michaq.

Nie można zapomnieć o wirtualnych oszustach. Nigdy nie mamy pewności, czy ktoś, kto się podaje za Jana Kowalskiego, faktycznie nim jest.

- Poznałam na jednym z portali fantastycznego mężczyznę. Inteligentny, wykształcony, wysportowany, o różnorodnych zainteresowaniach. Po prostu ideał. Kiedy się z nim spotkałam, patrzyłam na niego przez pryzmat umieszczonego na portalu profilu. Byliśmy razem kilka miesięcy. Po czym on bez słowa zniknął. Po jakimś czasie się okazało, że w innym mieście miał żonę, która była w ciąży, a on po prostu potrzebował w międzyczasie rozrywki. Problem w tym, że ja naprawdę się w nim zakochałam. Od tej pory nie ufam mężczyznom - wyznaje 27-letnia Ania.

Łączami przyszła...

Wirtualne portale randkowe sprawiły, że pojawiły się nowe odmiany zdrady.

- Dziewczyna mojego kumpla założyła sobie profil na serwisie fotka.pl. W ten sposób poznała jakiegoś chłopaka i zostawiła mojego znajomego dla tego drugiego. Niedawno urodziła syna i wyszła za mąż za tamtego - opowiada student Łukasz Karczewski.

Czasem jednak wejście na portal może odmienić życie. Tak było w przypadku Łukasza Buczkowskiego, który trzy lata temu rozstał się z dziewczyną. Przez kilka miesięcy nie wychodził na spotkania towarzyskie, tylko rozpamiętywał wspólnie spędzone chwile.

- Pewnego dnia, przeglądając strony internetowe, przypadkowo kliknąłem na reklamę jednego z portali randkowych. Wszedłem na stronę i było jak w piosence Tymona: „Łączami przyszła do mnie wirtualna miłość”. Odnalazłem drugą połówkę i niedługo zamierzamy się pobrać - opowiada Łukasz.

Czego wszystkim poszukującym życzymy...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski