Nasze powietrze jest tak zanieczyszczone, że najlepiej byłoby w ogóle nie oddychać.
- To jednak nic nie zmieni. Nawet jeśli przestajemy oddychać, to pył zawieszony PM2.5 i tak przenika przez krwioobieg do naszych narządów wewnętrznych i sieje spustoszenie w organizmie - tłumaczy nam Piotr Sergiej z Polskiego Alarmu Smogowego. - Głównym efektem zanieczyszczenia powietrza nie są - jak powszechnie myślimy - choroby płuc, nowotwory, alergie i astmy, tylko choroby serca, zawały i udary.
Dane z punktów pomiarowych
Tymczasem pył PM2.5, choć bardzo groźny, bo niezwykle drobny, nie jest jedyną trucizną, na jaką jesteśmy narażeni. Zabija nas też pył zawieszony PM10. - W Polsce najczęściej mierzy się stężenie w powietrzu właśnie tego pyłu. W metrze sześciennym nie może być go więcej niż 50 mikrogramów. Jeśli jest więcej, to można mówić o złym dniu.
Tymczasem spójrzmy na dane z dwóch punktów pomiarowych w Bydgoszczy. Jeden znajduje się przy placu Poznańskim, drugi na ulicy Warszawskiej.
Z raportu Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska wynika, że w 2015 roku dobowe stężenie pyłu PM10 na placu Poznańskim przekraczało dopuszczalne normy aż przez 73 dni, a na Warszawskiej przez 51.
ITS - system za 60 milionów złotych nie działa tak, jak trzeba
- Czyli mieliście sporo złych dni, bo to stężenie może przekraczać normę maksymalnie przez 35 dni - dodaje specjalista z Polskiego Alarmu Smogowego.
Tej jesieni najwyższa wartość zapylenia PM10 wynosiła aż 149 mikrogramów (norma to 50). Było tak 12 listopada. - To już bardzo zły wskaźnik - komentuje Piotr Sergiej.
Ile w bydgoskim powietrzu unosi się bardziej zabójczego pyłu PM2.5, tego nie wiadomo. - W Europie powoli zaczyna się mierzyć to zapylenie, u nas jeszcze nie - mówi Sergiej.
Rakotwórcze
Zabija nas też rakotwórczy benzo(a)piren. Powstaje na skutek spalania materiałów stałych w niskiej atmosferze i niedopalenia ich. W Polsce 87 procent benzo(a)pirenu w powietrzu pochodzi z gospodarstw domowych - z pieców, kotłów na węgiel, a także z rur samochodów.
Z pyłami zawieszonymi jest podobna historia - wylatują z kominów kamienic i domków jednorodzinnych, z aut.
Typowy sezon smogowy trwa pięć miesięcy w roku, kiedy na potęgę palimy w piecach. - W Bydgoszczy są dzielnice, w których pełno jest starych kamienic, są też osiedla domków jednorodzinnych. Jak wszyscy zaczynają palić w piecach, często węglem złej jakości, czasem śmieciami, to pojawia się problem - mówi Piotr Sergiej.
Śmierć w ogniu. Zdjęcia z pożarów w Bydgoszczy i okolicy
Najgorzej dla nas, kiedy zimą świeci słońce, jest mróz i nie wieje wiatr. Taka pogoda to raj dla brudów w powietrzu. Za dnia powietrze nagrzewa się, wieczorem unosi, a jego miejsce zajmuje zimne powietrze - to ono „trzyma” zanieczyszczenia blisko ziemi. Najlepiej więc, kiedy pada i wieje.
- Często po zimowym pogodnym dniu bez wiatru następuje też zjawisko inwersji, czyli odwrócenia ciśnień w atmosferze. Polega na tym, że dym, który unosi się zwykle na 300 metrów i jest potem rozwiewany, dochodzi tylko do 30-40 metrów i układa się poziomo w tafle. Czasami widać charakterystyczną mgiełkę - to przy ziemi gromadzą się zanieczyszczenia - tłumaczy Piotr Siergiej.
Z kolei w wilgotne i bezwietrzne dni cząstki zanieczyszczonego powietrza łączą się z cząstkami wody - wówczas tworzy się klasyczny smog.
Sytuację Bydgoszczy pogarsza fakt, że nasze miasto leży w dolinie, co sprzyja utrzymywaniu się smogu.
Warto wiedzieć o raporcie GIOŚ
- W 2015 roku drugim polskim miastem, w którym doszło do najwyższego przekroczenia zanieczyszczenia pyłem PM10, był Grudziądz (286 µg/m3 przy górnej granicy 50 µg/m3).
- Nakło nad Notecią znalazło się wśród 13 polskich miast, w których wystąpiło największe średnioroczne stężenie benzo(a)pirenu. Było go aż 8,6 ng/m3 (norma to 1 ng/m3).
- Nakło nad Notecią zalicza się też do grona dziesięciu polskich miast, w których przez najwięcej dni w roku (bo aż 109 na maksymalnie 35) przekroczone było dobowe dopuszczalne stężenie pyłu PM10.
Polub "Express" na Facebooku