Samolot przerwał ogrodzenie i uderzył w skład paliwa. Zginęły 23 osoby, w tym 8 piłkarzy, 3 pracowników MU, 8 dziennikarzy, w tym były bramkarz reprezentacji Anglii i konkurenta – Manchester City Frank Swift, jeden z dwóch pilotów, steward, pracownik biura podróży i kibic. Wśród ocalałych był Bobby Charlton.
Opatrzność czuwała i dała mu 65 kolejnych lat życia. Osiem lat po tej tragedii, jako kapitan poprowadził reprezentację Anglii do jedynego w jej historii mistrzostwa świata. Dwa lata później zdobył klubowe mistrzostwo Europy. Dostał też „Złotą Piłkę”. Charakterystyczny, wysoki, łysy – wtedy nie było jeszcze mody na przeszczepianie włosów. Grał jako pomocnik i napastnik. Dla Albionu zagrał 106 razy i strzelił 49 bramek, dla Manchesteru 606 meczów i zabrakło mu tylko jednego gola do dwustu. Zmarł w ostatnią sobotę, dziesięć dni po swoich 86 urodzinach. Powszechnie uważany za boiskowego dżentelmena – tylko dwa razy ukarano go kartkami. Jego rekordowa liczba meczów dla MU została pobita dopiero przez Ryana Giggsa, a goli - po 40 latach! - przez Wayne’a Rooneya. Był i pozostanie legendą w kraju, w którym się urodziłem.
Nie napiszę tu, że to dziwne, że Anglia tylko raz wygrała mundial i nigdy nie była mistrzem Europy. Nie wypada tego pisać po ostatnich meczach Biało-Czerwonych, ale też patrząc wstecz na historię naszego futbolu: na mundialu dwa trzecie miejsca (1974, 1982), a w ME największe osiągnięcie to ćwierćfinał (2016). I to jest dobry pretekst, aby porzucić angielską piłkę na rzecz tej naszej.
W PKO Ekstraklasie Legia przegrała trzeci raz z rzędu i w tabeli jest poza pucharami. Sensacyjnie lideruje Śląsk Wrocław, który trenuje Jacek Magiera, w swoim czasie wyrzucony z Legii, bo warszawski klub wtedy zmieniał trenerów prawie tak wiele razy, jak legendarny prezes Jesus Gil w Atletico Madryt. Teraz eks-trener Legii wystawił wysoki rachunek swojemu byłemu pracodawcy, wygrywając we Wrocławiu 4:0. Tyle że to wcale nie gwarantuje mu zachowania pozycji lidera, bo równie niespodziewany wicelider z Białegostoku, jak wygra zaległy mecz, wyprzedzi WKS. Podobnie, jeśli zaległości – 2 mecze –wygra mistrz Polski Raków. W sumie jednak to fajna sprawa, gdy zespół pierwszy od szóstego dzieli raptem 6 punktów. Ten tłok w czołówce może być tylko korzystny dla polskiego futbolu łaknącego sukcesu jak Hubert Hurkacz kolejnego tie-breaka.
