https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z pszczelego Archiwum X

Katarzyna Idczak
Od kilku lat pszczelarze ze strachem zaglądają do uli w swoich pasiekach. Jeśli w środku pracowite pszczoły produkują miód, to jest powód do radości, bo coraz częściej straszy tam pustka.

Od kilku lat pszczelarze ze strachem zaglądają do uli w swoich pasiekach. Jeśli w środku pracowite pszczoły produkują miód, to jest powód do radości, bo coraz częściej straszy tam pustka.

<!** Image 2 align=right alt="Image 84493" sub="Jeśli większość rodzin pszczelich przezimuje, jest powód do radości Fot. Jacek Smarz">Każdy specjalista wie, że kilkuprocentowe ubytki rodzin po zimie to naturalna kolej rzeczy. Ale jeśli w największych hodowlach pszczół na świecie wiosną w ulach czekają tylko porzucone plastry miodu, a wokoło lata zaledwie kilka robotnic, sytuacja jest poważna. Tajemnicę pogłębia fakt, że w pobliżu nie widać martwych owadów.

Problem zaistniał w różnym nasileniu w Polsce, w Niemczech, Hiszpanii, Szwajcarii i we Francji. Ale w najgorszej kondycji jest pszczelarstwo w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, gdzie w ciągu ostatniego półwiecza liczba pszczół zmalała o pięćdziesiąt procent. Naukowcy określają to zjawisko jako Colony Collapse Disorder, co oznacza nagłe wymieranie rojów. W poszukiwaniu przyczyn trafiono na kilka różnych tropów...

Co boli pszczołę?

Pierwsze podejrzenia skierowano na insektycydy, czyli środki chemiczne do zwalczania szkodników w uprawach rolnych i lasach. Jednak szybko badacze zorientowali się, że w tajemniczych okolicznościach znikają przede wszystkim dorosłe osobniki, na które chemia nie ma aż tak destrukcyjnego wpływu. Z czasem pojawiły się nawet fantastyczne hipotezy. Jedna z nich pojawiła się na łamach brytyjskiego dziennika „The Independent”, który alarmował, że promieniowanie z telefonów komórkowych zakłóca system nawigacji pszczół. Owady nie mogą trafić do uli i giną gdzieś po drodze. Z poszukiwań zabójcy amerykańskich pszczół zasłynął Ian Lipkin z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. Wyniki jego badań genetycznych wykazują, że za CCD odpowiedzialny jest wirus izraelskiego paraliżu pszczół, który dotarł do USA najprawdopodobniej z importem owadów z Australii.

<!** reklama>- Do dziś nie znamy konkretnych przyczyn masowego ginięcia rodzin pszczelich. Poza teorią Lipkina, istnieje taka, że nie bez winy jest również nowa odmiana pierwotniaka, który w normalnych warunkach występuje u azjatyckich pszczół. Sporowiec wywołuje ostrą biegunkę, a chore osobniki mają problemy z lataniem - tłumaczy prof. Jerzy Wilde z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Nie będzie gruszek i... ludzi?

Tajemnicza epidemia to nie tylko kwestia cierpiących owadów. Pszczelarstwo jest przede wszystkim interesem, a słynące z pracowitości owady mają wielki wpływ na bilans zysków i strat w krajowych gospodarkach dotkniętych zarazą krajów. Najbardziej cierpi sadownictwo. Zbiory takich przysmaków jak jabłka, gruszki, śliwki, morele, brzoskwinie, maliny, truskawki, melony czy migdały są bez pszczół mniejsze, przez co ich cena wzrasta. W samych Stanach Zjednoczonych pszczoły zapylają uprawy warte piętnaście tysięcy miliardów dolarów rocznie. To poważna sprawa, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że gatunki roślin, które naturalnie występują w Ameryce Północnej, nie wymagają pszczelego zapylania. Pierwsze pasieki w tym kraju powstawały wraz z osiedlaniem się imigrantów z Europy.

Na naszym kontynencie brak pszczół może nieść za sobą katastrofalne skutki ekonomiczne i ekologiczne.

- Pszczoły miodne są kluczowym zapylaczem w Europie, ale nade wszystko decydująco wpływają na naturalną bioróżnorodność. Mówiąc prościej, dzięki ich pracy, rośliny, które są przez nie zapylane, mogą być pożywieniem dla zwierząt, a te z kolei są zjadane przez osobniki mięsożerne. Tak funkcjonuje cały łańcuch pokarmowy. Gdyby zabrakło pszczół, równowaga w przyrodzie mogłaby zostać zachwiana. Podobno nawet Albert Einstein twierdził, że bez pszczół człowiekowi zostaną jedynie 4 lata życia - mówi prof. Jerzy Wilde.

U nas trochę lepiej

W tym roku w krajowych pasiekach również zauważono niepokojące symptomy. Po łagodnej zimie średni spadek liczby rodzin wynosi 30 procent. Ale w związkach pszczelarskich w całym kraju słyszy się historie o tym, jak to stosunkowo mała hodowla, która liczyła sobie kilkadziesiąt rodzin pszczelich, przetrwała zaledwie w kilku procentach.

- Nawet doświadczeni pszczelarze czują się bezsilni. Znam taką pasiekę, gdzie na czterdzieści dwie rodziny tylko dwie przezimowały. Dotychczas jej właściciel, kultywujący tradycje rodzinne, miał dobre efekty. A tu taka tragedia - mówi Hanna Idziorek, która pod szyldem „Nektar” prowadzi kilka pasiek pod Bydgoszczą.

W Polsce najprawdopodobniej przyczyną ginięcia pszczół nie jest żadna egzotyczna odmiana wirusa, ale znany od lat na naszych terenach pasożyt Varroa destructor. Choć ta nazwa może kojarzyć się z bohaterem kreskówek dla dzieci, to warto mieć na uwadze fakt, że ten szkodnik jest odpowiedzialny za kilkaset milionów złotych strat, jakie ponosi polska gospodarka. Pasożyt atakuje na podobnych zasadach jak grypa. Z każdym rokiem tworzą się jego nowe warianty, na które stosowane w pasiekach szczepionki i leki przestają działać. Zarażony owad jest osłabiony i podatny na wirusy i grzyby. A tych - ponieważ klimat w naszym kraju się zmienia i w zimie nie doczekaliśmy się mrozów - jest w wiosennym powietrzu więcej niż dotychczas.

Pod lupą i mikroskopem

Nieważne jednak, czy mamy do czynienia z CCD, czy z pospolitym wirusem. Interes w pszczelich ulach jest naszym interesem. Człowiek od zarania dziejów korzysta ze słodkich przysmaków i ciężkiej pracy owadów.

- Temat ten staje się ważny nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Instytuty na całym świecie zajmujące się problematyką pszczelarstwa realizują projekt o nazwie COLOSS. W ramach tej inicjatywy aplikowany jest grant na pozyskanie środków z Unii Europejskiej w celu szczegółowego zdiagnozowania i oszacowania strat, wynikających z masowych ubytków rodzin pszczelich. Dzięki tym pieniądzom naukowcy będą mieli szansę poznać przyczyny i opracować środki zapobiegawcze. COLOSS zrzesza 24 kraje Unii wraz z Kanadą, Chinami, Puerto Rico, Rosją i USA - mówi prof. Jerzy Wilde.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski