https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Yeti - najlepszy przyjaciel dziecka

Tadeusz Oszubski
Co jakiś czas pojawiają się informacje o spotkaniach ludzi z yeti, a czasem nawet o nawiązaniu przyjaznych więzi między człowiekiem, a przedstawicielem tych domniemanych reliktowych hominidów. Co intrygujące, takie relacje yeti najczęściej nawiązują nie z dorosłą osobą, ale z dzieckiem.

Co jakiś czas pojawiają się informacje o spotkaniach ludzi z yeti, a czasem nawet o nawiązaniu przyjaznych więzi między człowiekiem, a przedstawicielem tych domniemanych reliktowych hominidów. Co intrygujące, takie relacje yeti najczęściej nawiązują nie z dorosłą osobą, ale z dzieckiem.

Lis uwielbiał czosnek

<!** Image 2 align=right alt="Image 83110" sub="Ilustracje z książki Janice Carter Coy, przedstawiające jej spotkania z yeti / Fot. Archiwum">Najwięcej doniesień o tego rodzaju przypadkach napływa z północy Stanów Zjednoczonych. W tym rejonie świata ci przypuszczalni dalecy krewni ludzkości nazywani są sasquatch lub bigfoot, czyli wielka stopa. Właśnie o takich kontaktach, a nawet międzygatunkowych przyjaźniach, mówi kolejna książka o yeti opublikowana w USA w grudniu 2007 roku.

Współautorką tej pozycji, zatytułowanej „50 Years of Bigfoot: Tennessee Chronicles of Co-Existence”, jest Janice Carter Coy, która twierdzi, że w dzieciństwie poznała bigfoota. Carter Coy zapewnia, że zaprzyjaźniła się z jednym z północnoamerykańskich yeti.

- Nazwałam go Fox (Lis), ponieważ miał rudą sierść - wyjaśnia Janice Carter Coy. - Nasze spotkania odbywały się w piwnicy mojego rodzinnego domu.

<!** reklama>Wszystko to było, oczywiście, zachowane w tajemnicy przed krewnymi. Ten międzygatunkowy kontakt miał utrzymywać się przez lata. Polegał na krótkich wizytach bigfoota, w trakcie których dochodziło do „pozawerbalnych rozmów” między tym stworzeniem a dziewczynką. Janice przy takich okazjach dawała Foksowi drobne prezenty, na przykład główki czosnku, za którym przepadał.

Tego rodzaju spotkania, a szczególnie zaufanie okazywane dzieciom przez tajemnicze istoty, to intrygująca sprawa. Przed laty problemem tym zajmował się rosyjski naukowiec, prof. Paweł Marikowski. Marikowski, zmarły przed kilkoma laty zoolog, był autorem książki o reliktowych hominidach, w której sporo uwagi poświęcił przypadkom spotkań ludzi z syberyjską odmianą yeti zwaną ałmas.

Prof. Marikowski, na krótko przed swą śmiercią, zaproponował oryginalną metodę nawiązania kontaktu z yeti na Syberii. Badacz ten wymyślił, że naukowcy będą mogli bliżej poznać zwyczaje ałmasów i, generalnie, udowodnić ich istnienie, jeśli na front działań pośle się... dzieci.

Pomysł był prosty. Chodziło o to, aby na syberyjskim odludziu osiedlać wielodzietne rodziny. Marikowski uważał, że jest tylko kwestią czasu, aby ałmas zaprzyjaźnił się z jakimś dzieckiem. Rosyjski naukowiec stawiał na podobno naturalną ciekawość yeti i ich skłonność do interesowania się „młodymi” człowieka.

Idea do kontynuacji?

Niestety, na realizację tego niezwykłego pomysłu zabrakło pieniędzy. Wkrótce zresztą leciwy profesor zmarł, a nie było nikogo, kto by jego projekt kontynuował i wdrożył w życie. Może teraz Amerykanie, zainspirowani książką Janice Carter Coy, twórczo rozwiną pomysł rosyjskiego naukowca.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski