O ogromnym szczęściu mogą mówić pasażerowie volkswagena golfa, który w sobotę (5 sierpnia) o godzinie 1.40 dachował na łódzkim odcinku autostrady A1. Po przebadaniu przez zespoły ratownictwa medycznego wszyscy jadący volkswagenem zostali zwolnienie bez potrzeby hospitalizacji.
Volkswagenem golfem na niemieckich numerach rejestracyjnych podróżowała czteroosobowa rodzina. Samochód prowadził 41-letni Niemiec. Oprócz niego w samochodzie były jeszcze: jego żona (40-letnia obywatelka Federacji Rosyjskiej) i jej 70-letnia matka. Z przodu siedział 13-letni syn małżeństwa. Nikt w samochodzie nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Jechali od strony Rzgowa w kierunku węzła Łódź-Północ, gdzie krzyżują się autostrady A1 i A2. Kilkaset metrów za węzłem Łódź-Widzew kierowca volkswagena prawdopodobnie przysnął za kierownicą. Gdy się ocknął, zorientował się, że jest na prawym pasie autostrady, zjeżdża na pas awaryjny i z dużą prędkością zbliża się do ciężarówki marki Scania przewożącej samochody osobowe.
Przyspieszył i pasem awaryjnym wyprzedził z prawej strony scanię. Następnie chciał z powrotem wrócić samochodem na prawy pas autostrady. Nie zachował jednak należytej ostrożności i uderzył w drugą ciężarówkę przewożącą osobówki, a która jechała przed scanią. Po uderzeniu w lawetę doczepioną do ciągnika volvo, volkswagen zjechał na prawą stronę i uderzył w bariery energochłonne.
Samochód kilkadziesiąt metrów jechał na boku, a następnie dachował. Na szczęście w wypadku żaden z podróżujących golfem nie odniósł poważniejszych obrażeń. 41-letni Niemiec tłumaczył swój manewr tym, że z lewej strony miało mu niespodziewanie zajechać drogę BMW. Tej wersji jednak nie potwierdził ani 30-letni kierowca scanii, ani 32-letni kierowca volvo. Obaj litewscy kierowcy ciężarówek nie widzieli chwilę przed zdarzeniem ani po wypadku innego samochodu niż volkswagen golf.
Kierowca samochodu został ukarany mandatem w wysokości 250 zł.