Prokuratura nie kończy śledztwa w sprawie wypadku limuzyny premier Beaty Szydło, do którego doszło w lutym br. Dochodzenie trwa cały czas pomimo, że ekspertyza dotycząca zdarzenia została już przygotowana przez biegłych. Jednak śledczym nie udało się znaleźć odpowiedzi na kluczowe pytanie, które brzmi: z jaką prędkością jechała rządowa limuzyna byłej premier w chwili wypadku? O pomoc w rozwiązaniu zagadki poproszono ekspertów z Niemiec, pisze Rzeczpospolita. Dlaczego ustalenie prędkości limuzyny Beaty Szydło jest tak trudne?
CZYTAJ TAKŻE: Co zapisały „czarne skrzynki” audi, którym jechała premier Szydło? Prokurator zasłania się tajemnicą
- Gdyby w audi A8, którym jechała premier, był zainstalowany rejestrator z analizą prędkości samochodu, odczyt szybkości nie stanowiłby problemu - wyjaśnia w rozmowie z agencją AIP, redaktor Tomasz Szmandra, specjalista ds. motoryzacji. - Większość limuzyn tej klasy posiada takie urządzenie oraz wiele innych nowoczesnych systemów wpływających przede wszystkim na bezpieczeństwo podróżnych. Jednak wszystko zależy od konkretnych życzeń zamawiającego, w tym przypadku polskiego rządu. Czy w zamówieniu znajdował się ów rejestrator, tego niestety nie wiemy.
Co więc mogą zrobić śledczy, gdyby limuzyna byłej premier nie miała rejestratora? - Gdyby go tam nie było, wtedy trzeba ustalić prędkość na podstawie analizy innych dostępnych danych, takich jak np. te pochodzące z GPS - analizuje Szmandra. - Jednak od razu zaznaczmy, że w ten sposób możemy uzyskać jedynie przybliżony wynik. Prawdopodobnie więc dlatego poproszono o pomoc ekspertów z Niemiec, aby odczyt był jak najdokładniejszy, co jest szczególnie ważne dla prowadzącej sprawę prokuratury.
Do wypadku limuzyny, w którym jechała była premier Beata Szydło doszło 10 lutego br. w Oświęcimiu. Ranna została premier i dwóch funkcjonariuszy BOR. Zarzut spowodowania nieumyślnego wypadku usłyszał 21-latek, kierowca fiata seicento Sebastian K. Lecz do ostatecznego wyjaśnienia sprawy potrzebne jest ustalenie wszystkich okoliczności wypadku, w tym prędkości z jaką jechał pojazd przewożący byłą premier.
CZYTAJ TAKŻE: Wypadek Szydło. Kierowca seicento przerywa milczenie
Inną niewyjaśnioną kwestią pozostaje to czy kolumna rządowa jechała z wykorzystaniem sygnałów dźwiękowych, co byłoby zgodne z przepisami, czy jedynie świetlnych. O korzystaniu z sygnałów dźwiękowych zapewniają funkcjonariusze BOR. Lecz odmienną wersję przedstawiają świadkowie zdarzenia.
Dodajmy, że po wypadku ruszyła internetowa zbiórka dla 21-letniego kierowcy fiata seicento. Internauci chcieli w ten sposób pomóc mężczyźnie w remoncie wartego ok. 5 tysięcy złotych auta. Zbiórka przeszła jednak najśmielsze oczekiwania jej organizatorów. Udało się zebrać grubo ponad 100 tysięcy złotych. Za taką sumę 21-latek mógłby kupić nawet 20 fiatów seicento.
gazetakrakowska.pl