Druzgocąca porażka koszykarek Artego z AZS Gorzów (60:117) w ostatniej kolejce Ford Germaz Ekstraklasy pokazuje, jak duża jest różnica poziomów prezentowanych przez poszczególne ekipy na tym szczeblu rozgrywek.
<!** Image 2 align=right alt="Image 145087" sub="Szkoleniowiec Artego, Adam Ziemiński (przyglądają się: Czesław Woźniak, II trener, i Paweł Widzinski, kierownik zespołu), wyjaśnia zawiłości taktyczne swoim zawodniczkom. Nie zawsze to przynosi efekty. ">Wysokie przegrane zespołów z dołu tabeli z ligowymi mocarzami to niemal norma. Takie niekorzystne wyniki na swoim koncie mają nie tylko bydgoszczanki. Zdarzają się co prawda zupełnie sporadycznie wyjątki (na przykład niedawne zwycięstwo MUKS Poznań z Lotosem Gdynia), ale one tylko potwierdzają regułę. Nieco inaczej jest wśród mężczyzn. Tam generalnie spotkania są dużo bardziej wyrównane. Nawet absolutny lider, mający komplet zwycięstw Asseco Prokom Gdynia, wielekrotnie musiał mocno się napocić, by w konfrontacji z teoretycznie słabszymi rywalami zainkasować dwa punkty (np. ze Stalą Stalowa Wola u siebie zaledwie 102:98). Wracając jednak na bydgoskie podwórko. Artego to - przypomnijmy - beniaminek FGE, pierwszy w historii kobiecego basketu nad Brdą team, który awansował do elity. Przy takim budżecie, jakim dysponuje, ma tylko jedno zadanie - w debiutanckim sezonie utrzymać się w ekstraklasie. I - jak na razie - w potyczkach z drużynami prezentującymi podobny poziom bilans ma nie najgorszy. I tak trzymać!
* * *
W II lidze koszykarzy do końca sezonu zasadniczego pozostało jeszcze osiem kolejek, ale już dziś można pokusić się o pewne wnioski. KPSW Astoria (42 pkt), SKK Siedlce (42) i Norgips Piaseczno (40) - poza małymi wpadkami - kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i ich udział w czwórce play off jest niemal przesądzony.
<!** reklama>Cała trójka rozegra jeszcze mecze między sobą i dopiero one, a zwłaszcza ostatni w Siedlcach (SKK - KPSW Astoria) zadecydują o ostatecznej kolejności po tym etapie. Kto może jeszcze dołączyć do tego grona. Największe szanse mają ŻTS Nowy Dwór Gdański (38) i Żuraw Gniewino (36). SIDEn Toruń, Tur Bielsk Podlaski i Harmattan Gniewkowo (po 34 pkt) raczej do walki o awans do I ligi już się nie włączą, choć oczywiście niczego nie można przesądzać.
* * *
<!** Image 3 align=right alt="Image 145087" sub="W II lidze KPSW Astorię czeka jeszcze m.in. 13 marca konfrontacja z Norgipsem Piaseczno. Liderem tego zespołu jest Sebastian Okoła (nr 7).">Oto tu przed wami stoi
Podróżniczek, Janek mały.
Tak rozpoczyna się znany ongiś wśród najmłodszych wiersz Marii Konopnickiej.
Takim koszykarskim Jankiem Wędrowniczkiem (nie mylić z Johnnie Walkerem) jest Mirosław Łopatka. Zawodnik ten okrzyknięty został wiele lat temu - chyba nieco na wyrost - jednym z największych talentów rodzimego basketu. Od dziecka wyróżniał się imponującym wzrostem (doszedł do 213 cm), miał w sobie geny ojca, Mieczysława, jednego z najlepszych polskich graczy w historii, czterokrotnego olimpijczyka, trzykrotnego medalisty mistrzostw Europy. Warunki fizyczne predestynowały go do gry pod koszem, ale dobrze czuł się też na obwodzie, często i skutecznie rzucając za trzy punkty. Kilkakrotnie był powoływany do reprezentacji. W tym miejscu może ktoś zadać pytanie, dlaczego pojawia się tu jego nazwisko, bo przecież w żaden sposób nie był i nie jest zwiazany z naszym regionem. W jego przypadku warto jednak warto odnotować pewną ciekawostkę. Otóż niespełna 33-letni dziś Mirosław Łopatka od 1995 roku, kiedy to rozpoczął profesjonalną karierę, reprezentował barwy aż 18 (słownie: osiemnastu) klubów - nie tylko polskich, ale także francuskich, belgijskich, węgierskich i cypryjskich. To pewnie absolutny rekord godny zapisania w Księdze Guinnessa. Obecnie - od stycznia 2010 r. - już u schyłku swojej kariery gra na zapleczu ekstraklasy w I lidze w drużynie Asseco Prokomu Gdynia II.