Szumem informacyjnym nazywają radni lewicy kolejne dobre wiadomości dotyczące robót wartych dziesiątki milionów. Władze miasta ripostują, że wszystko jest zgodne z procedurami.
<!** Image 2 align=right alt="Image 150605" sub="Według początkowych ustaleń, łącznik ulicy Dworcowej z Toruńską ma zostać wybudowany w tym roku. Fot. Jarosław Hejenkowski
">Inowrocław jest od ubiegłego roku placem budowy. Największe roboty odbywają się w centrum i w Solankach. Fakt ten cieszy rajców opozycji. Ale radość jest niepełna.
- Zadaję sobie pytanie, kiedy dowiemy się o stanie faktycznym realizacji projektów. Bo na razie to szum informacyjny - mówi Ryszard Rosiński i jako przykłady podaje informacje otrzymywane na sesjach lub podawane w ratuszowej gazetce „Nasze Miasto”, nazwanej przez niego „gadzinówką”. Ma on trochę racji, bo prawdą jest, że w zapędzie informowania o kolejnych inwestycjach władze miasta zapominają dzielić się troskami z nimi związanymi. Tymczasem wciąż nie rozpoczęła się budowa łączników Rąbina z ul. Poznańską oraz ul. Dworcowej z Toruńską.
- Prace miały zacząć się w kwietniu, a mamy koniec maja i nic się nie dzieje. Nie wykupiono nawet gruntów pod budowę - mówi o tej drugiej inwestycji radny Andrzej Kieraj.
<!** Image 3 align=right alt="Image 150605" sub="Radni lewicy oceniają, że to praktycznie niemożliwe, skoro roboty nawet się nie zaczęły Fot. Jarosław Hejenkowski
">Ratusz zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, a wiceprezydent Ireneusz Stachowiak odnosi wrażenie, że opozycji zależy na tym, aby inwestycji było jak najmniej.
- Muszę ich zmartwić. Budowa łącznika z ul. Toruńską rozpocznie się lada dzień i zakończy w tym roku. Gruntów nie trzeba wykupywać, bo tak zwana specustawa nakazuje nam tylko wypłacić odszkodowanie. Do końca roku ogłosimy też przetarg na budowę drugiego łącznika, choć tam są problemy z przebudową skrzyżowania - wyjaśnia Ireneusz Stachowiak w rozmowie z „Expressem”.
Potwierdza on jednak, że do Inowrocławia wciąż nie wpływają pieniądze za inwestycji dawno zakończonych. Zasada jest bowiem taka, że najpierw coś jest budowane, a dopiero później część środków z Unii wraca do miasta poprzez toruński Urząd Marszałkowski.
- Niby wszystko jest dobrze, bo prace trwają, ale żadnych pieniędzy miasto jeszcze nie dostało - stwierdza Ryszard Rosiński.
W kasie nie ma choćby kilku milionów złotych za roboty w Solankach sprzed dwóch lat. - Wina nie leży jednak po naszej stronie. To kwestia procedury. Wniosek o płatność leży w Toruniu od lutego - mówi wiceprezydent.
W mieście tymczasem rozpoczynają się kolejne prace, za które ma zapłacić Unia. W Mątwach uzbrajane są tereny pod inwestycje. W tym roku podobne roboty czekają okolice ul. Pakoskiej, a w przyszłym wylotówkę bydgoską.
Inwestycje kredytowane
- Z obiecanych kilkudziesięciu milionów złotych Inowrocław dostał dotąd zaledwie 120 tysięcy.
- W najbliższym czasie miasto ma zaciągnąć potężne kredyty na 32 miliony zł, aby finansować dalsze inwestycje i spłacać raty poprzednich.