https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wstyd wśród filatelistów

Jarosław Jakubowski
Na aukcji Allegro wypłynął znaczek pocztowy z kolekcji znanego bydgoszczanina Zdzisława Zagłoby-Zyglera. Jego syn twierdzi, że pochodzi z kradzieży.

Na aukcji Allegro wypłynął znaczek pocztowy z kolekcji znanego bydgoszczanina Zdzisława Zagłoby-Zyglera. Jego syn twierdzi,
że pochodzi z kradzieży.

<!** Image 2 align=none alt="Image 168019" sub="Ten znaczek zanim trafił w ręce policji, osiągnął cenę 56 złotych">

W ostatnim czasie na Allegro zaczęły pojawiać się znaczki z poczty obozowej oflagu Woldenburg-Dobiegniewo. Jeden z nich znajduje się na wycinku koperty datowanej na 18 czerwca 1942 roku. Według opisu, koperta adresowana była do „Ppor. Zygfryda Zagłoby” i są to: „Oryginały w 100 procentach, pochodzą z pamiątek rodzinnych”,
z czego wynika, że takich znaczków wystawiono więcej. O podejrzanym znalezisku w Internecie dowiedział się od znajomego bydgoski radny Lech Zagłoba-Zygler, syn Zdzisława Zagłoby-Zyglera, legendarnego skauta i przewodnika turystycznego, który był więźniem obozu
w Woldenburgu-Dobiegniewie.

<!** reklama>

- Na 99 procent jestem pewien, że ten znaczek był własnością mojego ojca. Widnieje tam pisany jego ręką jego inicjał i nazwisko, bo osoba
o nazwisku „Zygfryd Zagłoba” nie istniała. Były to koperty używane wyłącznie wewnątrz obozu. Mój ojciec adresował je do siebie, żeby mieć dowody na pobyt w oflagu - mówi historyk Lech Zagłoba-Zygler.

Nasz rozmówca jest przekonany, że koperta ze znaczkiem pochodzi z kolekcji, która zaginęła na początku lat 90. - Podczas spotkania środowiska PTTK-owskiego w budynku „Eltry” przy Dworcowej prezentowałem pamiętnik ojca
z tymi kopertami i znaczkami. Było ich łącznie około 100. Szacuję, że były warte kilkadziesiąt tysięcy złotych, choć nie zamierzałem ich sprzedawać, ponieważ były to pamiątki po ojcu. Album przekazywano sobie z rąk do rąk. Po spotkaniu zorientowałem się, że pamiętnik zaginął. Nie zgłosiłem tego, bo było mi wstyd i przykro, że zrobił to ktoś ze znających mojego ojca - mówi Lech Zagłoba-Zygler, który teraz w tej sprawie złożył doniesienie na policji.

Osobą, która wystawiła na Allegro feralną kopertę jest Jarosław Janczewski, znany w bydgoskim środowisku filatelista i przewodnik turystyczny. Twierdzi, że musiał pomylić się wpisując jako autora znaczka „Zygfryda Zagłobę”.

- Sprzedaję te znaczki grzecznościowo w imieniu starszego pana
z Bydgoszczy. Łącznie było ich pięć, oprócz tego z podpisem Zagłoby jest jeszcze jeden z Woldenburga-Dobiegniewa. Obydwa przekazałem policji. Podejrzewam, że pamiętnik Zdzisława Zagłoby-Zyglera musiał zostać rozparcelowany już dawno, o czym świadczy to, że koperta jest w połowie ucięta - twierdzi Jarosław Janczewski.

Dotarliśmy do ostatniego właściciela koperty zaadresowanej przez twórcę bydgoskiego skautingu. To Tadeusz Borysewicz, bydgoski filatelista z wieloletnim stażem. - Jestem już za stary, żeby zbierać znaczki, dlatego je upłynniam. Nie pamiętam w jaki sposób znalazłem się w posiadaniu tej konkretnej koperty. Zbierałem wszystko, co było związane z Polską. Miałem wiele źródeł, czasem było to kupno, a czasem wymiana. Myślę, że znaczek z Woldenburga-Dobiegniewa mogłem zdobyć w latach 70. XX wieku. Nie mogę wykluczyć, że ojciec pana Lecha Zagłoby-Zyglera komuś go sprzedał albo go wymienił - mówi Tadeusz Borysewicz.

Jarosław Janczewski przypomina sobie, że Borysewicz miał zdobyć znaczek od filatelisty nazwiskiem Kośko. Według Janczewskiego, ta osoba już nie żyje.

Dochodzenie w sprawie skradzionej kolekcji prowadzi Komisariat Policji Bydgoszcz-Śródmieście. - Musimy dokładnie sprawdzić wszystkie wątki. Na pewno jest za wcześnie na wyciąganie daleko idących wniosków - mówi nadkom. Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

A może Państwo wiecie coś o losach zaginionej kolekcji Zdzisława Zagłoby-Zyglera? Informacje prosimy kierować na powyższy adres mailowy oraz telefonicznie - 52 32 60 713.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski