Foodex24 ogłosił zbiórkę w supermarkecie przy Łęczyckiej 2. Dary można przynosić codziennie od 9.00 do 21.00. Potrzebne są dmuchane materace, składane łózka, komplety pościeli, ręczniki, mydła, szampony, produkty żywnościowe z długim terminem przydatności, naczynia jednorazowe, leki przeciwgorączkowe i środki uspokajające czy produkty dla dzieci: odzież, mleko zmodyfikowane, pieluchy jednorazowe, kaszki i obiadki.
Aktualnie zebrane produkty przekazywane są do Bydgoskiego Centrum Targowo-Wystawienniczego, gdzie gromadzone są dary z całego miasta. – Pomocy jest nawet więcej niż potrzeba. Teraz najważniejsze pytanie jest takie, jak te rzeczy przewieźć do Ukrainy – zauważa A. Pazynich.
W kontakcie z Ukrainą
Załogę Foodex 24 stanowią Polacy oraz Ukraińcy. Pracownicy sklepu cały czas są w kontakcie z osobami, które przebywają za naszą wschodnią granicą. Niektórzy z nich czynią starania, aby ściągnąć swoje rodziny do kraju, ale zadanie nie jest łatwe. Mąż jednej z kobiet nie może przybyć do Polski, bo mężczyźni od 18 do 60 lat muszą pozostać i bronić w kraju. W innych przypadkach bliscy przebywają na terenach, z których trudno aktualnie się wydostać.
– U kogoś rodzina jest w Charkowie albo Kijowie. Nie ma w ogóle możliwości, aby oni przejechali przez teren Ukrainy. Tam jest już masakra. Dróg nie ma, mosty są rozwalone. Do niektórych miejsc nie dojeżdża już też komunikacja, a nawet samochody – tłumaczy współzałożyciel sklepu.
– Bardzo przeżywamy tę sytuację, ale co możemy robić? Trzeba pomagać, nie ma innego wariantu – stwierdza Andrzej Pazynich. Trzech mężczyzn, którzy na co dzień pracują w firmie w Polsce, wyjechało, aby walczyć o swoją ojczyznę. – Każdego dnia trzeba pracować ze swoimi pracownikami jak psycholog – dodaje.
Trudności w działaniu
Sklep od początku sprzedaje towary ze Wschodu, nie tylko z Ukrainy, ale także z Rosji czy Białorusi. – Ze wszystkimi wspólnikami na teraz zdecydowaliśmy, że sprzedajmy to, co mamy zrobione w Rosji i nic stamtąd nie zakupujemy. Co będzie dalej? Nie wiemy, coś będziemy wymyślać - mówi nam współzałożyciel Foodex24.
– W razie czego będą ściągane towary z innych krajów. Kawior sprzedawany jest, np. tylko w Rosji. Być może niedługo zabraknie go wśród produktów - ocenia przedstawiciel sklepu. Jak uzupełnia w mniej cenzuralnych słowach, to jaki jest prezydent Rosji, nie zmienia faktu, że biznes wszędzie jest taki sam.
Pracownicy sklepu dostrzegają ogromne wyrazy solidarności, jakie można zauważyć w całej Polsce, jak i samej Bydgoszczy.
– Powiem tak: Polacy są lepsi niż Ukraińcy. Wszyscy okazują nam bardzo duże wsparcie i pomoc. Wczoraj rozmawiałem na ten temat z Ukraińcem, który tam mieszka. Broń Boże, żeby coś takiego się stało, ale gdyby do czegoś podobnego doszło w Polsce, Ukraińcy w takiej sytuacji nie zdążyliby zorganizować aż takiego wsparcie. Polacy to najlepsza nacja. Widać, że robicie wszystko, co możecie, aby było dobrze – uważa współzałożyciel Foodex24.
