Kobieta często udziela się na Telegramie, na kanale łączącym absolwentów Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. Dołączyła do grupy, przedstawiając się jako Maria Woroncowa. Informacje o jej wykształceniu pokrywają się z rzeczywistym wykształceniem córki Władimira Putina.
Dmitrij Kolezew, redaktor naczelny niezależnego portalu Republika, nie ma jednak całkowitej pewności, czy kobieta rzeczywiście jest córką prezydenta Rosji. Zaznacza jednak, że wiele informacji na to wskazuje.
"Nie jesteśmy Niemcami w latach 30. Jesteśmy raczej jak ci, których wzięli na cel" - brzmiał jeden z wpisów Marii Woroncowej
Kobieta wyrażała również krytykę w stosunku do Stanów zjednoczonych i Unii Europejskiej.
"Nikt na Zachodzie nie chce, żeby nasz kraj dobrze prosperował. Zawsze robili wszystko, żeby to się na pewno nie stało. I będą robić to nadal" - pisała na Telegramie.
Woroncowa broni Putina
Wiele wpisów Marii Woroncowej poświęconych było obronie prezydenta Rosji. Kiedy jeden z internautów napisał, że "lata pracy poszły na marne z powodu jednej osoby", Maria V. odpowiedziała: "Z powodu jednej osoby… Napisałabym, że to ciekawe, ale nie jestem pewna, czy to rzeczywiście jest takie ciekawe"
Wyrażała również poglądy, że słowo "aneksja" w sytuacji zajęcia przez Rosję Krymu, nie wyraża "woli narodu".
Woroncowa broniła również przedstawicieli administracji państwowej.
"W latach 90. Rosja importowała (!) zboże. To hańba. A teraz jesteśmy jednym z największych eksporterów. To się samo nie stało [...] Czy mamy problemy? Tak, nikt nie zaprzecza. Mamy więcej niż kilku zdrajców, jest korupcja, a biurokracja jest straszna. Ale pojawia się pytanie: kto tych problemów nie ma?" - brzmiał jeden z wpisów rzekomej córki prezydenta Rosji.
Według niezależnego rosyjskiego dziennikarza, fakty te nie są pocieszające, ponieważ świadczą o tym, że najbliższe środowisko Władimira Putina podziela jego poglądy i nie wpłynie na decyzję prezydenta Rosji, aby ten zatrzymał wojnę na Ukrainie.
