[break]
- To jest laboratorium na miarę XXI wieku - mówi kierownik Pracowni Molekularnej WSSE Bydgoszcz, Anna Szczypińska, która podczas inauguracji pracy placówki, oprowadzała gości i dziennikarzy po tym szczególnym miejscu. Wtórował jej dyrektor WSSE, dr inż. Jerzy Kasprzak. Zaznaczał, że stacja wykonuje badania na najwyższym europejskim poziomie. A pracownia jest szczególna, ponieważ jako jedna z nielicznych w kraju, poszczycić się może tak wysokiej klasy sprzętem i genetyczną analizą próbek. - Czułość sprzętu (nawet dziesięć wirusów nie ukryje się w tysiącu innych drobnoustrojów - przyp. red.) jest i zaletą i wadą zarazem. Badane próbki muszą być chronione przed jakimikolwiek wypływami, aparatura podobnie, dlatego cała pracownia została podzielona na kilka pomieszczeń, żeby zminimalizować przepływ jakichkolwiek zanieczyszczeń - wyjaśnia Anna Szczypińska.
Patogeny, którym się przyglądamy w naszym laboratorium, są bardzo zjadliwe. - Anna Szczypińska, kierownik Pracowni Molekularnej WSSE Bydgoszcz
W jednym z nich, najważniejszym, czyli sercu nowej jednostki, panuje sterylność (mikrobiologiczna i genetyczna, tzn. nie ma tam śladu materiału genetycznego drobnoustrojów) równa, a może i wyższa, niż na sali operacyjnej. W tej jałowej strefie są wydzielone jeszcze mniejsze jałowe strefy. Nie ma mowy o mieszaniu się powietrza. Specjalistka tłumaczy, że bez tych rygorów, laboratorium mogłoby przekazywać wyniki fałszywie dodatnie. Pokazuje także zamrażarkę z temperaturą minus 79 stopni Celsjusza. W takich warunkach można bezpiecznie przechowywać materiał.
Zabójcze patogeny
W pomieszczeniu do pracy z wirusami (zdezynfekowanym na potrzeby inauguracyjnej wizyty) pracuje się m.in. nad próbkami żywności. - Jesteśmy w stanie znaleźć minimalną ilość wirusów w próbce. Tu także oznaczamy wirus grypy. Osobny pokój do badań wirusów jest niezbędny, gdyż są to drobnoustroje lotne, osiadają wszędzie, np. na blatach, a chcemy zachować bezpieczeństwo i badających, i próbek.
Osobną przestrzeń przygotowano dla bakterii. - Są większe od wirusów i potrzeba ich więcej, żeby wywołać efekt chorobowy. Patogeny, którym się przyglądamy w naszym laboratorium, są bardzo zjadliwe. Mam na myśli np. szczep Escherichia coli O104:H4, który w 2011 roku w Niemczech doprowadził do wielu ciężkich zachorowań i zgonów. Podobne badania prowadzą nieliczne ośrodki w kraju. Dzięki badaniom genetycznym jesteśmy w stanie określić, z jakiego kraju pochodzi dany szczep wirusa czy bakterii.
Na osobne potraktowanie zasługuje sprzęt, chociażby termocyklery (urządzenia używane w laboratorium do przeprowadzania tzw. PCR; wyposażone są w blok grzejny z otworami na próbówki, w których przeprowadza się reakcję). - Metoda real-time PCR obecnie święci swoje tryumfy, gdyż jako jedyna umożliwia szybkie (nawet po ok. 2 godz.) zidentyfikowanie wirusa ostatecznie i niepodważalnie. Ma szczególne zastosowanie w przypadku wirusów trudnych do tradycyjnej hodowli, a także przy potwierdzaniu obecności patogenów zmieniających swoje cechy biologiczne, jak wspomniany już szczep Escherichia coli O104:H4.
Żółtaczka w owocach
Pracownia WSSE w wodzie tropi legionellę. Analizuje obecność norowirusów (odpowiadających za wirusowe zapalenie przewodu pokarmowego) i - jako jedyna w kraju - wirusa zapalenia wątroby typu A w owocach i warzywach sałatkowych. Województwo kujawsko-pomorskie jest rejonem rolniczo-przemysłowym, badania wychodzą więc naprzeciw rosnącemu zapotrzebowaniu na nie ze strony producentów żywności np. na eksport.