Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Kalinowski po raz trzeci płynie jachtem do Oświęcimia i Stutthofu. Tam odda cześć ofiarom

Redakcja
Wojciech Kalinowski - żeglarz płynący w rejs do AuschwitzWojciech Kalinowski - żeglarz płynący w rejs do Auschwitz
Wojciech Kalinowski - żeglarz płynący w rejs do AuschwitzWojciech Kalinowski - żeglarz płynący w rejs do Auschwitz Tomasz Czachorowski
Żeglarz z Maksymilianowa w obozach stracił ojca, wujków, kuzynów, ale rejs dedykuje wszystkim zabitym. Rzekę przemierza pod prąd i samotnie, żeby poczuć trud podróży, bo i tamci cierpieli...

Według znaków na Wiśle, bohaterski wodniak ma do pokonania aż 941 kilometry kapryśnej dla miłośników żeglugi Wisły. - Znam tę trasę - zapewnia Wojciech Kalinowski. - Są trzy miejsca, w których muszę, jak to się mówi, dobrze czytać lustro wody. Pierwsze, za Płockiem ku Wyszogrodowi, tam niebezpieczne są płycizny. Podobnie w drugim punkcie, czyli na odcinku od Warszawy do Dęblina. Przepływnego szlaku będę tam wypatrywać między przykosami (czyli piaszczystymi wypłyceniami). Ostatnie miejsce wymagające szczególnej uwagi to dość krótki odcinek w Niepołomicach, na 120 kilometrze Wisły. Niebezpieczne jest bystrze, inaczej bystrzyca, chodzi o miejsce na rzece, gdzie występuje lokalne przyspieszenie przepływu wody (może być ono spowodowane zwężeniem koryta rzeki, podwodnymi przeszkodami, zmianą nurtu, przejściem przez wypłycenie lub zakręt itp. - przyp. red.).
[break]
Pan Wojciech cel ma szczytny, a trudności napotykane po drodze raczej go uskrzydlą, niż zasmucą. - Celowo płynę pod prąd, w dodatku samotnie, a mam 84 lata. Chcę ofiarować swój trud ku czci ofiar okupantów. Planuję dotrzeć w sobotę do Stutthofu i uczestniczyć w uroczystości 70. rocznicy wyzwolenia tego obozu. Tak się pięknie składa, że Wisła symbolicznie łączy te dwa miejsca kaźni. Oświęcim jest pierwszym, czyli zerowym kilometrem, a Stutthof ostatnim punktem na rzece.
Pan Wojciech przewiduje, że przed nim dni przymusowego postoju („Kiedyś w Kwidzyniu stałem tydzień i czekałem na pomyślny wiatr”) i dni nadrabiania strat. - Gdy wiatr sprzyjał, potrafiłem zrobić nawet 100 km przez cały dzień. W warunkach, w jakich płynę, jedna trzecia dnia jest żeglowna. Pod prąd, na żaglach, mogę dziennie zrobić ok. 66 km.
To trzecia obozowa wyprawa pana Wojciecha. Pierwszą odbył w 1995 r (na katamaranie), kolejną w 2005 r. Jest zapalonym żeglarzem, przepłynął wszystkie polskie rzeki. Jego jacht nosi nazwę „Nurt”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!