Ulewa nie trwała długo, ale wystarczyła, żeby bydgoskie ulice zamieniły się miejscami w koryta rzek. Zalało Grunwaldzką, gdzie pod wiaduktem niemal topiły się samochody, płynęły Artyleryjska, Królowej Jadwigi, Dolina, Glinki, Jagiellońska. Pływało osiedle Bajka w Fordonie, gdzie pod wiaduktem także tonęły auta. Nad Brdą ludzie filmowali, jak woda tryskała ze studzienek. Ulewa nie oszczędziła nawet niedawno wyremontowanej i zrekonstruowanej śluzy workowej...
[break]
- Niedzielę jakoś przeżyliśmy, nie było tak źle, ale tylko dlatego, że mamy prowizoryczne podłączenia do kanalizacji deszczowej - mówi Robert Zając, przewodniczący Rady Osiedla Smukała-Opławiec.
W tym rejonie za ponad 3 mln zł miejskie wodociągi zbudowały i wstępnie uruchomiły kanalizację. 15 kilometrów sieci nie działa, bo drogowcy nie położyli jeszcze nawierzchni.
- Wszystko jest zbudowane, ale niszczeje - mówi Robert Zając.
Przypomnijmy, że półtora roku temu Rafał Bruski, prezydent miasta, zaproponował, żeby całą kanalizację deszczową w mieście przejęła spółka Miejskie Wodociągi i Kanalizacja. Miało to nastąpić w maju ubiegłego roku. Powód - katastrofalny stan sieci. Dziś wodociągi zarządzają tylko jej częścią - 260 kilometrami. Resztę - 326 km - ma pod swoją opieką Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
Na przejęcie sieci w styczniu ubiegłego roku zgodziła się Rada Miasta. Wodociągi sprawdziły stan techniczny części kanalizacji. Jest gorszy niż się spodziewano. Doprowadziły do tego lata zaniedbań i budowanie sieci byle jak. Stanisław Drzewiecki, prezes MWiK, mówił półtora roku temu: - Dziś widzimy tego skutki. Liczne w ciągu roku podtopienia czy zalania ulic, domów, to efekt zniszczonej, zdeformowanej czy zapchanej kanalizacji deszczowej. W niektórych komorach znajdujemy nawet nielegalnie wyrzucane przez mieszkańców odpady.
Przejęcie sieci przez MWiK otwierałoby nowe perspektywy na remonty i modernizacj, związane głównie z pozyskanie środków unijnych w latach 2014-2020.
Jednak minęło półtora roku i o przejęciu kanalizacji w mieście zrobiło się cicho. - Jesteśmy gotowi do tej operacji, ale czekamy na zlecenie ze strony Urzędu Miasta - mówi Marek Jankowiak, rzecznik miejskich wodociągów.
Jak poinformowała wczoraj Marta Stachowiak, rzecznik bydgoskiego prezydenta, operacja przejęcia sieci przez MWiK jest w tej chwili w... rękach drogowców.
- Prowadziliśmy rozmowy i przekazaliśmy część dokumentów, dotyczących kanalizacji deszczowej, do MWiK - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik ZDMiKP. - Wodociągi w 2013 roku uzyskały pozwolenia wodnoprawne na wprowadzanie wód opadowych i roztopowych ze zlewni poszczególnych kolektorów deszczowych. Nie otrzymaliśmy więcej informacji.
Wygląda jednak na to, że to właśnie w ratuszu utknęła cała sprawa. Problem bowiem polega na tym, że na przejęcie sieci potrzeba pieniędzy. A tych brakuje.
Tymczasem drogowcy ledwo radzą sobie z utrzymaniem własnych odcinków kanalizacji. Co roku ogłaszają przetarg na jej utrzymanie - awaryjnie naprawiają studzienki i wpusty, wymieniają uszkodzone pokrywy i kratki, czyszczą wpusty ze śmieci...
- Pomijając stan techniczny kanalizacji, prawda jest też taka, że sieć jest zaprojektowana tak, że bez problemu odprowadzi wodę po umiarkowanych opadach. Co do nagłego oberwania chmury - żeby przyjąć tyle wody, wpusty uliczne musiałyby mieć metr średnicy - mówi Krzysztof Kosiedowski.