27-letni krewki tenisista przyznał, że splunął na kibica, który go obrażał podczas meczu.
– W kierunku osoby, która mnie obraziła, tak. Nie zrobiłbym tego komuś, kto mnie wspierał. I milczałem, dopóki nie zaczęli do mnie krzyczeć za każdym razem, gdy grałem po drugiej stronie kortu. Po wygraniu meczu zwróciłem się do tej osoby… Długo znosiłem nienawiść i negację z jego strony. Poczucie, że przyszedł na mecz, aby okazać swój brak szacunku, a nie komuś kibicować – zacytował Australijczyka eurosport.uk.
Brytyjskie media nazwały Kyrgiosa "plującym australijskim bachorem". Australijczyk słynie z wywoływania na korcie skandali – wybuchu złości, łamania rakiet, wyzwisk pod adresem przeciwników, publiczności czy sędziów. Teraz jednak poszedł w swoim chamskim zachowaniu krok dalej – stąd zrozumiałe oburzenie prasy, która nie może darować gburowi z antypodów szkalowania prymitywnym zachowaniem tenisowej świętości, jakim miałby pozostać nieskazitelny Wimbledon.
Mecz pomiędzy rywalami zakończył się zwycięstwem Kyrgiosa 3:6, 6:1, 7:5, 6:7, 7:5.
W kolejnej rundzie 40. w światowym rankingu Australijczyk zmierzy się z Serbem Filipem Krajinoviciem (31. ATP), który wcześniej wyeliminował Czecha Jirzego Leheckę 5:7, 6:4, 6:7 (5), 7:6 (5), 6:4.
Organizatorzy Wimbledonu z powodu wojny na Ukrainie nie dopuścili do rywalizacji tenisistów z Rosji i Białorusi, co spotkało się z reakcją ATP i WTA, które pozbawiły londyńskiego szlema przyznawania za ten rok punktów w światowych rankingach.
