https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wieszam, bo lubię

Mariusz Załuski
Coś tam się ruszyło. Nawet całkiem prywatni ludzie na całkiem prywatnych domach powywieszali flagi, bo mamy narodowe święto, a oni całkiem prywatnie są patriotami. Tylko, co tu dużo gadać, w Polsce wciąż uważa się to za pewien rodzaj dziwactwa. Ba, jeszcze nie tak dawno takie prywatne flagowanie mogło się skończyć wizytą dzielnicowego, no bo kto wywiesza biało-czerwoną na domu bez wyraźnego prikazu? Tylko ten, kto chce zademonstrować, że jest wbrew i anty. Flagi narodowe wywiesza przecież państwo.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Coś tam się ruszyło. Nawet całkiem prywatni ludzie na całkiem prywatnych domach powywieszali flagi, bo mamy narodowe święto, a oni całkiem prywatnie są patriotami. Tylko, co tu dużo gadać, w Polsce wciąż uważa się to za pewien rodzaj dziwactwa. Ba, jeszcze nie tak dawno takie prywatne flagowanie mogło się skończyć wizytą dzielnicowego, no bo kto wywiesza biało-czerwoną na domu bez wyraźnego prikazu? Tylko ten, kto chce zademonstrować, że jest wbrew i anty. Flagi narodowe wywiesza przecież państwo.

Majowe święta zawsze nastrajają do gdybania o obecności narodowych barw - czy, szerzej, polskich symboli - i w sferze naszej codzienności, i w kulturze pop. Bo jakoś wyjątkowo opornie wyczołgujemy się z pułapki patriotyzmu, kojarzącego się tylko z oficjalną pompą. No ale cóż, to nasze podejście do narodowej demonstracji wynika z przyczyn wielu - głównie z tradycji i historii, ale też z naszej mentalności kompleksiarzy. Nad nadymaniem tego naszego narodowego kompleksu pracujemy zresztą pieczołowicie, i w sferze makro, czyli wielkiej polityki, i mikro, śpiąc na londyńskich dworcach czy kradnąc w niemieckich sklepach. Bo, niestety, symbolem Polaka dalej dla sporej części świata jest podpity wąsal, co się wynajmie do wszystkiego, a nie naukowiec, kupiony przez amerykańską uczelnię. Ten stereotyp zanika dopiero gdzieś w Ameryce Południowej, bo tam - jak w Peru - ludzie o polskich nazwiskach to sama elita. A nasi „Polaczkowie” tam nie dotarli, bo nie ma po co.

<!** reklama right>Do utworów z szuflady „kultura masowa” kwestia polska wbrew pozorom wciska się bardzo często. Choćby w teksty piosenek - choć oczywiście raczej te rockowe, bo świergolenia o niczym też u nas dostatek. Tyle że najczęściej ma to charakter smętny - Polska to kraj paskudny, wredny, ksenofobiczny i zły, ale ja jestem patriotą, więc stąd nie wyjadę, choć wszyscy mówią, że głupi jestem. Barwy biało-czerwone jawią się zaś jako kolory mocno cierpiętnicze, a nie heroiczne, skoro oddanie Polsce polega na tym, że nie rzucamy jej w diabły, chociaż to obciach dalej tu tkwić, bo Oni wszystko psują. Książki? Podobnie.

Jest, oczywiście, pewien segment popkultury, który zrobił nam się bardzo nowocześnie patriotyczny - to oprawa wielkich sportowych spektakli. Pamiętam, jak kiedyś nasi kibole udali się bodajże na Słowację i - ku osłupieniu miejscowej policji - wystrojeni w klubowe szaliki cały mecz lali się między sobą. Dziś nasi kibice robią wrażenie. Po mundialu w Niemczech wszyscy rozpływali się nad powrotem cywilizowanego niemieckiego patriotyzmu, a mnie bardziej cieszyła erupcja tego polskiego. To już nie byli Polacy, którzy za granicą boją się w sklepie mówić po polsku, bo zaraz zacznie za nimi łazić ochroniarz. To byli nowocześni, otwarci Polacy, dumni ze swojej nacji jak Holendrzy czy Włosi. Bo jakoś tak się porobiło, że im bardziej jesteśmy w Europie zintegrowani, tym ta narodowa duma jest ważniejsza.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski