Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka tragedia rodziny z Młodzaw Dużych koło Pińczowa . Ciało syna godzinami leżało na podwórku pod domem. Padają zarzuty [WIDEO]

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
- Ciało mojego szwagra już od wielu godzin leży na podwórku i nikt nie chce się nim zająć. Został potraktowany gorzej niż zwierzę. Gdyby ktokolwiek zechciał pomóc, to może nadal by żył – taki dramatyczny telefon otrzymała nasza redakcja w czwartek, 13 lutego. Teresa i Dariusz Podolscy z Młodzaw Dużych w powiecie pińczowskim zarzucają pogotowiu, że na podstawie rozmowy telefonicznej uznało, że ich bliski nie żyje i odmówiło przyjazdu. Marta Solnica, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego podkreśla z kolei, że osoba dzwoniąca na numer alarmowy od razu poinformowała, że mężczyzna zmarł.

Wkrótce wideo z wydarzenia.

W czwartek, 13 lutego, do naszej redakcji zadzwonił zdruzgotany Dariusz Podolski. Informował, że on i jego rodzina od trzech godzin czekają na to, by ktokolwiek zajął się ciałem jego szwagra.

- To skandal. Żyjemy w XXI wieku, a człowiek jest traktowany gorzej niż zwierzę. Nikt nie chce nam pomóc, już nie wiemy co robić – przekazywał pan Dariusz.

Postanowiliśmy potwierdzić to zgłoszenie u pińczowskiej policji. - Faktycznie jest taka sytuacja. Pogotowie uznało, że nie ma zagrożenia zdrowia ani życia, ponieważ według informacji podanej przez telefon, pan już nie żył – poinformował nas Damian Stefaniec, oficer prasowy z Komendy Policji Powiatowej w Pińczowie.

Okazało się, że 64-letni szwagier pana Dariusza wyszedł jak co dzień na podwórko i zajmował pracami przy domu. Gdy jego ponad 90-letnia matka wyszła na zewnątrz zobaczyła, że syn leży tuż przed domem i się nie rusza.

- Krzyczałam, płakałam, wołałam o pomoc. Poszłam do sąsiadki i prosiłam, żeby coś zrobiła. Jak dotykałam syna to był jeszcze ciepły, rozpięłam mu koszulę i czułam, że ma ciepłą klatkę piersiową. Prosiłam go, żeby otworzył oczy, żeby się obudził – opowiada zrozpaczona pani Aniela.

Sąsiadka, Edyta Foryś, skontaktowała się z numerem alarmowym. - Około godziny 10.20 zadzwoniłam i poinformowałam co się stało. Mówię, że sąsiad leży, nie rusza się i jest cały siny. Pytali, czy mężczyzna nie żyje, mówili żebym sprawdziła puls. Powiedziałam, że ja pulsu nie czuję, więc uznano, że jest już za późno i w związku z tym karetka nie przyjedzie i mamy się kontaktować z lekarzem rodzinnym – mówi pani Edyta.

Pan Dariusz nie ukrywał, że ma wielki żal. - Ja tego nie rozumiem. Jak można kazać sprawdzić puls i określić czy ktoś żyje czy nie, osobie, która nie ma przeszkolenia medycznego. Przecież nie wszyscy muszą się na tym znać. Nie mówię, że gdyby jednak pogotowie przyjechało to na pewno by mojego szwagra uratowali, ale przynajmniej by spróbowali. A może jednak by teraz żył. Do końca życia będziemy o tym myśleć i się nad tym zastanawiać – zastanawia się pan Dariusz.

Niestety, problemy pojawiły się też w momencie, gdy państwo Podolscy chcieli poinformować lekarza o zgonie członka swojej rodziny. - Okazało się, że nasza pani doktor nie przyjmuje. Dobijaliśmy się do różnych lekarzy, ale nikt nie odbierał. Dopiero po kilku godzinach dodzwoniliśmy się do Ośrodka Zdrowia w Pińczowie i przyjechał lekarz. W końcu zabrali brata – opowiada Teresa Podolska.

- Jestem siostrą i nie boję się powiedzieć, że moim zdaniem to pogotowie zawiniło. Bo, gdy mój brat upadł to pewnie jakiś czas jeszcze żył. Gdyby ktoś przyjechał i rozpoczął reanimację to mógłby z tego wyjść, a nawet jeśli nie to przynajmniej czulibyśmy, że wszystko zostało zrobione – mówi z płaczem pani Teresa.

Pani Aniela, matka zmarłego jest w ogromnej rozpaczy. - Całe życie z nim mieszkałam. Co ja mam teraz zrobić? Muszę pójść teraz za nim, bo nie mam już po co żyć – płakała.

O komentarz poprosiliśmy Martę Solnicę, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Kielcach. - Do dyspozytorki zgłoszono, że pacjent nie ma oznak życia. Poinformowano, że jest zimny, siny i leży na schodach. Dyspozytorka na podstawie tych objawów uznała, że chodzi jedynie po stwierdzenie zgonu, więc poleciła skontaktować się z lekarzem w przychodni. Poinformowała przy tym policję, która zjawiła się na miejscu. Z racji tego, że państwo nie kontaktowali bądź mieli problem ze skontaktowaniem się z lekarzem, w końcu dyspozytorka zadzwoniła po lekarza z przychodni w Pińczowie, który ostatecznie stwierdził zgon – informuje Marta Solnica.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wielka tragedia rodziny z Młodzaw Dużych koło Pińczowa . Ciało syna godzinami leżało na podwórku pod domem. Padają zarzuty [WIDEO] - Echo Dnia Świętokrzyskie