https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wespół w zespół

Katarzyna Kabacińska
Rozmowa z PIOTREM DĄBROWSKIM, muzykiem i dyrygentem Jazz Big-Bandu ’75 (na zdjęciu z prawej) oraz WOJCIECHEM CZAPIEWSKIM, muzykiem, nauczycielem i puzonistą (z lewej).

Rozmowa z PIOTREM DĄBROWSKIM, muzykiem i dyrygentem Jazz Big-Bandu ’75 (na zdjęciu z prawej) oraz WOJCIECHEM CZAPIEWSKIM, muzykiem, nauczycielem i puzonistą (z lewej).

<!** Image 2 align=right alt="Image 116453" sub="Gdy następuje naturalna zmiana pokoleniowa, można sięgnąć po dobrze przygotowanych juniorów / Fot. Tomasz Szatkowski">Symptomatyczne, że o big bandach rozmawiam z dwoma panami, bo to chyba wyjątkowo zespołowa praca?!

Piotr Dąbrowski: Powiedzieć o big-bandzie: zespół, to za mało. To jeden wspólnie oddychający organizm, posługujący się tym samym językiem, wyrażający te same emocje, tak, by mogły trafić do słuchacza.

Wojciech Czapiewski: Ale niezależnie od tego, musi być lider, który wszystkim kieruje. Podobnie jest podczas organizacji takich imprez, jak Bydgoszcz Big-Band Festiwal - pracuje przy nim zespół ludzi, ale ktoś powinien tym zawiadywać.

Mówiłam o zespołowości również dlatego, bo panuje przekonanie, że w big-bandach mniej jest pola do solowych popisów i improwizacji...

<!** reklama>P.D.: To nieporozumienie! Improwizacja jest esencją jazzu i nie przypominam sobie aranżacji na big-band bez elementów improwizacji. Oczywiście w ramach stworzonego przez aranżera zamysłu co do dynamiki utworu, jego tempa czy artykulacji dźwięku, ale to właśnie improwizacja jest miejscem na pokazanie przez muzyka jego indywidualności, możliwości technicznych, daje możliwość nawiązania bliższego kontaktu z publicznością.

W.Cz.: Pałac Młodzieży, przy którym działają Jazz Big-Band ’75 i Junior Jazz Big-Band ’75 ma, gromadzoną od lat, bogatą nutotekę, skąd czerpiemy gotowe już aranżacje standardów muzyki jazzowej i rozrywkowej. Korzystamy też z kompozycji poprzedniego kierownika zespołu, Leszka Gozdka, autorsko zaaranżowanych na big-band.

Panie Piotrze, zespół, którym Pan kieruje istnieje już 34 lata. To nie onieśmiela?

P.D.: Tym bardziej, że sam jestem młodszy! (śmiech) Ale na poważnie: kontynuując historię, staram się zespołowi dać coś z siebie. Chcę przekazać muzykom to, co we mnie najlepsze, nauczyć ich zarówno zagadnień technicznych, jak i ogarniania aranżacji utworu oraz wydobywania zawartych w nim emocji. A odpowiedzialność? Na pewno, ale w pierwszym rzędzie radość, że mogę w tym uczestniczyć, że zespół istnieje, rozwija się i nadal mamy chętnych do grania w nim. I do słuchania, bo przecież koncertujemy.

W.Cz.: Piotr jest wychowankiem tego zespołu, grał wiele lat na instrumentach klawiszowych. Zna więc wszystko od podszewki, jego znają. I akceptują, wiedząc, że jest dobrze przygotowanym profesjonalistą, co ułatwia współpracę. Kieruje jednocześnie Junior Jazz Big-Bandem, który powstał jako kuźnia talentów dla starszego zespołu. Ale, chcę to podkreślić, młodszy nie znaczy gorszy! (śmiech) Gdy następuje naturalna zmiana pokoleniowa, można sięgnąć po dobrze przygotowanych juniorów z niezależnie funkcjonującego zespołu.

P.D.: Przy wymianie muzyków determinuje nas standardowy skład przewidziany dla big-bandu, te 16- 20 osób stanowiących sekcję 5 saksofonów, 4-5 puzonów, 4-5 trąbek i sekcję rytmiczną z 4 instrumentami.

Konkurs big bandów stworzyliście, by skonfrontować się z innymi?

W.Cz.: Dreszczyk emocji z powodu rywalizacji, nagrody, prestiż i możliwość pokazania się publiczności - to wszystko jest ważne, ale ważniejsza była idea spotykania się w gronie muzyków, wymiany doświadczeń, nauczenia się czegoś. Nie ma zbyt wielu takich okazji, bo - oprócz nas i festiwalu w Nowym Tomyślu - w Polsce północnej nie organizuje się podobnych imprez.

A ile jest big-bandów?

W.Cz.: Mamy nawiązany kontakt z około 40, ale sytuacja jest płynna, jedne rozwiązują się, inne powstają...

P.D.: Dzisiaj bardzo trudno jest utrzymać tak duży zespół!

Skoro o pieniądzach mowa, w czym Wam pomoże zdobyty grant oświatowy, przecież to tylko 5 tys. zł?

W.Cz.: Nasze big-bandy nie są komercyjne i granty, o które staramy się systematycznie, dają możliwość dofinansowania warsztatów, wyjazdów czy doposażenia zespołu.

P.D.: Dzięki tym pieniądzom możemy po prostu kupić stroiki, membrany, naprawić instrumenty.

Wracając do konkursu, jak oceniacie szanse bydgoskich big-bandów?

P.D.: W ogóle nie myślę w takich kategoriach! Pracujemy od września z całych sił. I nawet jeśli mielibyśmy zagrać tylko jeden koncert, nie mówiąc już o konkursie, to nie przestanę cisnąć. Bo wymagam od zespołu naprawdę dużo. Dla wielu młodych ludzi jazz to trudna muzyka, która przeraża złożonością. Dopiero z czasem okazuje się, że i w ich żyłach płynie swing. Ja miałem to szczęście, że stosunkowo wcześnie usłyszałem na żywo Adama Makowicza i z tego podziwu zrodziła się pasja, która teraz jest moją pracą.

No, to jest Pan szczęśliwym człowiekiem! Uszczęśliwiacie też fanów jazzu zapraszając na finał prawdziwe gwiazdy. W zeszłym roku była Urszula Dudziak, w tym - Henryk Miśkiewicz...

W.Cz.: A w pierwszej edycji Big-Band Kalatówki-Tygmont Zbigniewa Namysłowskiego. Teraz też zależało nam na muzyce instrumentalnej, więc utwory Komedy zagra kwintet: Henryk Miśkiewicz (saksofon), Robert Majewski (trąbka), Wojciech Majewski (fortepian), Jacek Niedziela (kontrabas) i Michał Miśkiewicz (perkusja).

Warto wiedzieć

  • III Ogólnopolski Konkurs Big Bandów „Bydgoszcz Big-Band Festiwal” rozpoczyna się dzisiaj (17.04.) o godz. 16.30 w Pałacu Młodzieży przesłuchaniami zespołów z Gdańska, Tarnowa Podgórnego, Mysłowic i Bydgoszczy. Laureatów poznamy na koncercie galowym w „Adrii” o godz. 20.30, gdzie zagra kwintet Henryka Miśkiewicza. Bezpłatne wejściówki do odbioru w Pałacu Młodzieży i przed koncertem w „Adrii”.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski