Wes Brown w Zielonce
Daniel był jednym z 32 dzieci na co dzień mieszkających w domach dziecka, którym 1 kwietnia na zawsze będzie się kojarzył z czymś innym niż prima aprilis. To właśnie wtedy do Zielonki zawitali trenerzy Manchester United Soccer Schools, a gościem specjalnym wydarzenia był były gracz Czerwonych Diabłów. – Dla tych dzieciaków to było niesamowite przeżycie. Kop i motywacja do pracy – przyznaje Trześniewski.
Na zaproszenie firmy Vredestein do podwarszawskiej miejscowości zjechali podopieczni pięciu domów dziecka z całej Polski. Kilka z nich ma szansę znaleźć się w kadrze na zbliżające się mistrzostwa świata dzieci z domów dziecka, które odbędą się w sierpniu w Warszawie.
– Kilku chłopaków prezentowało naprawdę niezły poziom. Potrafili dryblować, piłka nie przeszkadzała im przy nodze. Gdyby ich w odpowiedni sposób poprowadzić, może udałoby im się przebić – powiedział po zajęciach Brown.
Szef szkółki United w Polsce
Podobnego zdania był Michael Neary szef szkółki Manchesteru United. – Jeździmy po świecie i mamy całkiem duże porównanie. Tu kilku graczy naprawdę miało niezłe możliwości – komplementował dzieci Neary.
Zajęcia trwały dwie godziny, więc obaj mieli wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się kandydatom na piłkarzy. A to dobrze wróży naszej kadrze przed nadchodzącymi mistrzostwami.
– Mamy w kadrze kilku chłopaków regularnie grających w piłkę w różnych klubach. Dla nich to też nadzieja na przyszłość – zdradza Trześniewski.
I po kilku chłopakach widać było, że primaaprilisowy trening w Zielonce to nie żart, a coś bardzo poważnego. Kilku z nich kopało piłkę na boisku już od 7.30, chociaż trening zaczynał się dopiero o 10. – Chcemy być dobrze przygotowani – tłumaczyli krótko, obijając co chwilę wiszący za bramką baner z herbem Manchesteru United i Vredestein. Kiedy pytaliśmy, czy nie zabraknie sił, tylko się uśmiechali: – Nie ma takiej opcji – rzucali i grali dalej.
I rzeczywiście później nie było widać po nich zmęczenia. No, może dopiero około południa, kiedy schodzili z boiska po dwóch godzinach gry i pamiątkowej sesji z gośćmi z Manchesteru.
– To był coś ekstra. Coś, czego długo nie zapomnimy – mówili zgodnie uczestnicy treningu.
– Dlatego właśnie lubię tę pracę. Daję komuś radość i to jest super – zakończył Brown.
