Weekend dla kibiców w kapciach

<!** Image align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/nadolski_tadeusz.jpg" >O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni... W oryginale nostalgicznego wiersza Leopolda Staffa jest oczywiście „jesienny”. Nie wypada poprawiać wielkiego polskiego poety, ale aż prosi się dopisać „zimowy”, choć to nie do rymu, bo w kolejnym wersie jest niezmienny. A jak to się ma do sportowych wydarzeń, które co tydzień w tym miejscy komentujemy? Ano tak, że w sobotę i niedzielę ze względu na wyjątkowo paskudną aurę i wręcz nadmiar wydarzeń na wielu arenach w kraju i za granicą, zamiast wychodzić z domu, wypadało zasiąść z pilotem w ręku przed telewizorem przy zimnym piwie lub ciepłej herbacie (niepotrzebne skreślić). Oczywiście - dla każdego coś miłego.

<!** reklama>Swoje pięć minut mieli wielbiciele piłki ręcznej. Coraz częściej mecze w wykonaniu ekipy Bogdana Wenty upodabniają się do horrorów Alfreda Hitchcocka. Dość szczęśliwy remis ze Szwecją sprawił, że biało-czerwoni ciągle mają szansę na awans do półfinałów. Nie zawiodły oczywiście nasze eksportowe panie - Justyna Kowalczyk i Agnieszka Radwańska. A w Bundeslidze rozstrzelali się Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski. Uff! Chwile radości w naszym regionie mieli też kibice kobiecej odmiany basketu. Energa Toruń potwierdziła, że jest na fali wznoszącej i w Rybniku nie dała szans rewelacji tego sezonu - drużynie ROW. A to, co wydarzyło się w bydgoskiej hali Chemika, to już prawdziwa sensacja, na pewno jedna z największych w dotychczasowej rywalizacji na parkietach ekstraklasy w tym sezonie. Nikt się bowiem nie spodziewał, że CCC po konfrontacji z Artego wróci do domu na tarczy.