Tragedia z Nowej Huty, w której od wybuchu gazu zginęła 5-osobowa rodzina pokazała, że zagrożenie dla życia może stanowić sąsiad, który nielegalnie korzysta z sieci gazowej czy energetycznej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 46710" sub="Odmowa wpuszczenia do lokalu to pestka w porównaniu z przeszkodami, jakie stwarzają strażakom administratorzy. A bywa naprawdę gorąco...">W Polsce złodziej gazu czy prądu, w przeciwieństwie do współlokatorów, może spać spokojnie, bo chroni go prawo. Nawet policja może tylko poprosić go o wpuszczenie do mieszkania ekipy fachowców. - Ktoś wie, że kradnie, więc nie otwiera. Bywało, że nasi monterzy przyjeżdżali na miejsce w asyście funkcjonariuszy i tak to nic nie dało. Czekają więc po kilka godzin pod drzwiami, z nadzieją, że ktoś wyjdzie z mieszkania i wtedy uda się do niego wejść - mówi Dagmara Kusiewicz, specjalista ds. organizacyjnych w Pomorskiej Spółce Gazowej w Bydgoszczy. Do domu nie mogą wejść nawet strażacy. - Chyba że gaz się już ulatnia lub jest ogień w budynku. Wtedy jak trzeba, wejdziemy do mieszkania choćby z drzwiami - mówi Jarosław Umiński, rzecznik bydgoskich strażaków.
<!** reklama left>Choć w naszym mieście nie dochodziło ostatnio do dużych katastrof związanych z wybuchem gazu, to nie znaczy, że takiego niebezpieczeństwa nie ma. - Zawsze, gdy w grę wchodzi zagrożenie życia lub mienia, sprawy kierujemy do prokuratury - mówi Dagmara Kusiewicz. - Tylko w tym roku wystawiliśmy już 90 faktur tym, którzy nielegalnie podpięli się pod naszą sieć. A nielegalnie zwykle oznacza, że również w sposób stwarzający duże zagrożenie. Ale to już nie te czasy, gdy kradziono na tzw. dętkę. Było to zbyt groźne nawet dla samych kradnących.
Jeszcze większe zagrożenie stwarzają butle gazowe, tych jest dużo zwłaszcza poza Bydgoszczą - ostrzega Jarosław Umiński, rzecznik bydgoskich strażaków. - Zwłaszcza w nieodpowiedzialnych rękach. Mieliśmy raz wypadek, że jeden z mieszkańców groził, że się z nią wysadzi. Zwykle jednak pożary powodowane są nieszczelnymi przewodami, łączącymi butlę z kuchenką.
- Nie lubimy, gdy nas ktoś okrada - twierdzi Franciszek Niechwiej, rzecznik ENEA w Bydgoszczy. - Mówienie jednak, że nielegalne przyłączenie się do naszej sieci może stanowić przyczynę pożarów, to efekt strażackich mitów - uważa. - Teraz jest tyle zabezpieczeń, że jest to właściwie niemożliwe, a wpisywanie do protokołu, że przyczyną pożaru było zwarcie, to droga na skróty. Rzecznik przyznaje jednak, że tylko w zeszłym roku podczas 532 kontroli, wykryto aż 448 wypadków nielegalnego korzystania z sieci energetycznej.
W naszym kraju istnieje spore przyzwolenie dla kradzieży.
- Ale nie w przypadku prób kradzieży gazu. Bo gdy chodzi o życie, lokatorzy są wyjątkowo mało pobłażliwi. Najwięcej sygnałów o tym procederze mamy właśnie od zaniepokojonych sąsiadów - przyznaje Dagmara Kusiewicz. - I apelujemy o dalsze informacje.