Rok temu zespół spod czeskiej granicy wygrał z Zaksą starcie o Superpuchar w Lublinie 3:0, sięgając po to trofeum pierwszy raz w historii.
Potem jastrzębianie dotarli do półfinału Ligi Mistrzów oraz finałów Pucharu Polski i play off ekstraklasy. We wszystkich trzech przypadkach musieli uznać wyższość ekipy z Kędzierzyna-Koźla. Ten sezon PlusLigi wicemistrzowie kraju zaczęli świetnie, bo od kompletu punktów w pięciu kolejkach.
Myślę, że troszkę na wyrost jest mówienie, że jesteśmy faworytem. Wiemy, jakim zespołem jest Zaksa, jaki ma "killer instynkt" po swojej stronie, jak wielu superzawodników w składzie. Nie ma, co prawda, Kamila Semeniuka, który był niesamowicie ważnym graczem, ale nadal kędzierzynianie mają świetny zespół – ocenił reprezentant Polski.
Przypomniał, że Jastrzębski Węgiel najpierw zdetronizował Zaksę w lidze, a potem pokonał ją w spotkaniu o Superpuchar.
- Po odebraniu zespołowi z Kędzierzyna-Koźla dwóch trofeów wszyscy się spodziewali, że to my będziemy wiodąca siłą w Polsce. Niestety, jak pokazała druga część minionego sezonu, tak nie było. Zaksa rozbiła bank, wygrała wszystko, co się dało. Mam nadzieję, że w Lublinie znów pokażemy, że możemy z tym rywalem wygrać i to my rozpoczniemy zwycięski marsz – stwierdził wicemistrz świata.
Podkreślił, że stabilny skład jastrzębian ma duże znaczenie, co pokazują wyniki pierwszy kolejek sezonu.
- Zaksa w ciągu ostatnich dwóch lat pokazała (wygrywając Ligę Mistrzów), że nie trzeba się nikogo bać, mierzyć wysoko, bo kiedy się wierzy i ciężko pracuje, to można zdobywać rzeczy wielkie. Mimo że nie weszliśmy jeszcze na swój najwyższy pułap, potrafimy wygrywać za trzy punkty. Myślę, że nasza gra będzie coraz lepsza – podsumował Popiwczak.
Skład Jastrzębskiego Węgla w przerwie między sezonami zmienił się minimalnie, nowy jest za to szkoleniowiec. Włocha Andreę Gardiniego zastąpił Argentyńczyk Marcelo Mendez. (PAP)
